Rodzicu, zanim zawieziesz dziecko na SOR, przeczytaj te słowa lekarki

Marta Lewandowska
Latem więcej czasu spędzamy aktywnie, a co za tym idzie, spędzamy czas na łąkach, plażach, w lasach... Zdarza się, że mimo używania preparatów zabezpieczających przed kleszczami, pajęczak wczepi się w skórę naszą lub dziecka. Usunięcie kleszcza nie jest skomplikowane, można to zrobić samodzielnie, zamiast odbierać innym dostęp do pomocy. Lekarka apeluje "SOR, to nie jest drive thru!".
Kleszcze możemy wyjąć sami, umiejętnie. Unsplash.com

Nie róbcie kolejek

Lekarka Maria Kłosińska apeluje na Twitterze do rodziców. Kobieta opublikowała zdjęcie kleszcza wbitego w skórę i napisała "Z tym nie przyjeżdżamy na SOR! Nie smarujemy, wyciągamy i dezynfekujemy. Rodzicom mówię, by zrobić zdjęcie po, aby mieć porównanie dzień po dniu w przypadku wystąpienia odczynu lub rumienia. Nie wymuszamy podania antybiotyku! Szczepieniu przeciwko KZM (kleszczowemu zapaleniu mózgu - red.) warto zacząć przed sezonem".

Lekarka wielokrotnie w swoich wpisach podkreśla, że rodzice, którzy przyjeżdżają na wyjęcie kleszcza na SOR, przyczyniają się do wydłużania kolejek na szpitalnych oddziałach ratunkowych, które, jak nazwa wskazuje pełnią funkcję ratowania życia. Każda infekcja, niewielki uraz powinna być konsultowana w przychodni lub w nocnej pomocy medycznej.
"SOR = oddział ratujący życie i zdrowie. To nie jest drive thru. Rodzic przyjeżdżający do SOR zamiast do POZ, NPL albo poradni specjalistycznej naraża zdrowie i życie innych dzieci czekających z wgłębieniem, niedrożnością, drgawkami, odwodnieniem w przebiegu infekcji" - odpisuje na komentarze innych użytkowników Twittera Kłosińska.

Kleszcza można łatwo wyjąć

Wyjęcie kleszcza nie jest trudne, wystarczy pęseta lub prosty przyrząd do tego przeznaczony, np. w formie karty, którą nosimy w portfelu. Pajęczaka nie wolno niczym smarować, ani wykręcać, wyciągami go w linii prostej, pod takim kątem, pod jakim jest wbity. Miejsce po ukąszeniu odkażamy.


Maria Kłosińska radzi, aby po wyjęciu kleszcza, zrobić zdjęcie miejsca wkłucia i fotografować je codziennie, dla porównania, czy nie powstaje rumień, dopiero jeśli tak się stanie, jedziemy do lekarza, ale tego, który zajmuje się na co dzień dzieckiem, a nie na SOR.

Podobne zdanie ma Radosław W. Suchnera, kierownik Oddziału Pediatrii i Chirurgii Dziecięcej oraz koordynatora medycznego Ambulatorium Wielospecjalistycznego Szpitala Medicover w Warszawie. W niedawnym podcaście lekarz mówił, że nawet jeśli zauważymy, że kleszcz nie wyszedł w całości, w miejscu, gdzie był wbity, zostało odnóże, to czekamy, aż w wyniku naturalnego złuszczania naskórka samo wyjdzie na wierzch, jeśli nie pojawia się rumień, nie ma powodu, żeby stresować dziecko wizytą w szpitalu.

Z kleszczem, to sobie poczeka

"Kiedy syn był mały, kleszcz wbił mu się w czoło, spanikowałam" - wspomina moja znajoma. Pojechała z dwulatkiem na SOR, gdzie przyznano im status przypadku niepilnego. "Pielęgniarka od razu powiedziała, że nie ma sensu, żebyśmy czekali, bo to z pewnością potrwa kilka godzin" - kończy Magda.

Wrócili do domu i sama wyciągnęła synowi kleszcza, miejsce wkłucia odkaziła. Zabieranie dziecka do szpitala z powodu pajęczaka, to nie najlepszy pomysł, długie oczekiwanie, stres, płaczące dzieci z gorączką, złamaniami... To nie są wspomnienia, które chcesz dać dziecku.