Spuścić w wodzie, rozgnieść paznokciem, uderzyć młotkiem – pomysłów wiele, ale żaden nie jest skuteczny wobec pajęczaka, którego nie jest w stanie zabić nawet wiązka elektronów, a w warunkach próżniowych potrafią wstrzymać oddech. Kleszcz jest bowiem jednym z najtrudniejszych przeciwników do unicestwienia.
Przekonała się o tym Katrin Sorensen z Norwegii, która postanowiła podzielić się swoją historią w mediach społecznościowych. "Jeśli usuniesz kleszcza, spal go! Jeśli pozwolisz mu żyć, te jajka wyklują się po dwóch tygodniach i nagle będzie 100 nowych kleszczy".
Jej ukochany pies biegając po podwórku, niestety często narażony jest na złapanie kleszcza. Sprzyja temu długa sierść, do której z łatwością przyczepiają się te małe pajęczaki. Każdy znaleziony kleszcz musi być unicestwiony, bo okazuje się, że potrafią one w różnych warunkach złożyć jajka i dalej się rozmnażać.
Po wyssaniu wystarczającej ilości krwi z nosiciela samica kleszcza odpada od niego i składa jaja. W ten sposób zaczyna się cykl rozwojowy nowego pokolenia. Cały cykl trwa od 1 roku do 3 lat.
Jedyną i skuteczną metodą jest spalenie kleszcza. Ani topienie w wodzie, ani rozgniatanie nie daje 100 % gwarancji. Podobnie skuteczne jak twierdzą niektórzy naukowcy, jest także utopienie kleszcza w 40% alkoholu. Dziś coraz więcej osób wbitego w ciało kleszcza odnosi do laboratorium w celu zbadania pod kątem nosicielstwa boreliozy, natomiast ci, którym uda się złapać "nieproszonego gościa" przed wgryzieniem, powinni zdecydowanie dokonać jego spalenia.