Kto z teściową mieszkał, ten się w cyrku nie śmieje. Synowe o absurdach życia z "mamusią"

Agnieszka Miastowska
Im częściej rozmawiam z koleżankami o ich relacjach z teściowymi, tym częściej mam niestety poczucie, że najbardziej absurdalny kawał o "mamusi" i tak nie przebije rzeczywistości. Teściowa robiąca kanapki do łóżka 37-letniemu synowi? Czemu nie! Mama, która wyklęła przyszłą synową, bo ta krzywo pokroiła warzywa do sałatki? To dopiero początek. Historie moich bohaterek można zamknąć w stwierdzeniu: kto z teściową mieszkał, ten się w cyrku nie śmieje...
Jak wygląda mieszkanie z teściową? Synowe opowiadają o absurdach Pexels.com

Synek zawsze będzie synkiem

Pierwszym polem, na którym można obserwować popisy niektórych teściowych, jest zajmowanie się ich ukochanym synkiem. Kompletnie nie ma znaczenia to, że syn nie ma już 5 lat, a na przykład 37. Dominika opowiada mi, jak jej narzeczony był traktowany w swoim rodzinnym domu.
– Zanim wynajęliśmy coś razem na parę miesięcy, zamieszkałam z nim i jego mamą. I to była najlepsza i jednocześnie najgorsza decyzja. Najlepsza, bo ostatecznie się roztaliśmy, najgorsza, bo to był po prostu cyrk – wyznaje.


– Mój narzeczony wracał z pracy, zmęczony kładł się na kanapie. Przychodziła do niego mamusia, z pytaniem z czym chce kanapki, ile łyżeczek cukru do herbaty i czy ukroić mu ciasta. On dyktował, ona niczym rasowa kelnerka zapamiętywała zamówienie bez notesika. On nie wstawał. Mama przynosiła 37-letniemu chłopowi kanapki pod kocyk. To było dla mnie za wiele – tłumaczy.

Związek skończył się szybko, bo Dominika uznała, że tak jak narzeczony traktuje mamę, tak będzie traktował i ją. Nie chciała mieć w domu dziecka, ani jego mamy zaglądającej jej przez ramię.

Milena też popełniła błąd chwilowego mieszkania z teściową. Ugotowanie obiadu dla ukochanego to jeszcze nic, mężowi należało obiad ostudzić. To znaczy on niczego nie wymagał, ale teściowa jasno określiła jej jego wymagania.

– Zbliżała się pora jego powrotu i ona wołała mnie, żebym wcześniej przeze mnie zrobiony obiad mu odgrzała. Żebym czasem nie zapomniała! Matka-kwoka. Wstawiłam więc zupę na gaz i po podgrzaniu przelałam do miski, kładąc przed nim na stole. Mama zaczęła mnie pouczać, że ta zupa jest za gorąca. Wyrwała mi talerz z ręki i zaczęła chuchać, myślałam, że żartuje. Niestety nie – dodaje.

Ale to nie koniec wyskoków nadopiekuńczej mamy. Okazało się, że o syna próbowała się troszczyć nawet w nocy. Przykrywając go kołdrą.

– Sam mi to powiedział, ja na noc pojechałam do swoich rodziców, korzystając z okazji, jego mama przyszła do sypialni. Pochwalił mi się, że była tak troskliwa, że nakryła go kołdrą i życzyła mu miłej nocy. Zatkało mnie – dodaje kobieta.

Matka-rywalka

Inne teściowe nie chcą zgrywać wiecznej mamusi, co nie znaczy, że w pożyciu są łatwiejsze. Od znajomej usłyszałam historie, która potwierdza jedno: jak dobra byś nie była, nigdy nie będziesz wystarczająca dla synka mamusi.

Magda pojechała na pierwsze spotkanie do rodziny swojego chłopaka, na wieś, wiedziała, że jego mama jest pasjonatką gotowania, nie ma nic co ceni wyżej, niż prawdziwa domowa kuchnia.

– Dostałam jako gość zadanie - pomóc przy przygotowaniu sałatki jarzynowej na święta. Teściowa zagiąć mnie nie miała szansy, bo ja akurat też kocham gotować – od pieczeni do ciast i tortów – no wydawało mi się, że nie ma szansy mnie zagiąć – opowiada.

– Pokroiłam więc warzywa w kostkę i wrzuciłam do miski. Mama mojego chłopaka spojrzała na mnie z przerażeniem i prawie krzyknęła "co ty dziecko zrobiłaś". Nie bardzo zrozumiałam, co jest nie tak. Okazało się, że oni warzywa do sałatki kroją W PASKI – wyjaśnia.

I na tym nieporozumienie mogłoby się zakończyć. Niedoszła teściowa zaczęła jednak przeżywać tę sytuację, jakby świat się zawalił.

– Nie omieszkała poinformować wszystkich uczestników obiadu, że przeze mnie tym razem jest inaczej, tłumaczyć mi, że tak się nie robi, ona wręcz krzyknęła "i jak my teraz zjemy, co ona ma niby zrobić!". Zrobiła z igły widły. Sytuacja była kuriozalna, ale wyobrażasz sobie życie na co dzień z taką osobą? Wyobraź sobie jej reakcje, gdy popełnisz prawdziwy błąd – dodaje.

Przyszła teściowa Anotniny wzięła sobie za to za punkt honoru podkreślanie na każdym kroku, że jest od niej lepsza. Mądrzejsza, ładniejsza, dba lepiej o syna.

– Czułam się jak jej rywalka. Szykowałyśmy się na wesele i chłopak zaczął mnie komplementować. A to, że ładna fryzura, a to, że ten kolor mi pasuje. A jego mama na każde stwierdzenie odpowiadała "a ja, a ja?". Myślałam, że umrę ze śmiechu, zachowywała się jak zazdrosna dziewczyna – wyjaśnia.

– Hitem był moment, w którym ktoś z rodziny chłopaka na weselu powiedział, że jestem taką ładną dziewczyną, a jego mama powiedziała bez żenady "w jej wieku byłam szczuplejsza". Udałam, że tego nie usłyszałam, ale już wiem, jakiejś "mamusi" się w przyszłości spodziewać – wyjaśnia.

Najlepsza teściowa? Ta z daleka

Z historiami z teściową jest tak, jak z każdą przerażającą czy stresującą historią w naszym życiu. Po czasie śmiejemy się z nich razem z przyjaciółką przy lampce wina. W trakcie nie jest nam do śmiechu, ale często wydaje nam się, że "mama już tak ma, rodzinie trzeba wybaczyć".

I o ile czasem można obrócić niezręczną sytuacje w żart, o tyle nie trzeba akceptować cyrku w swoim związku, a tym bardziej domu. A kobiety, z którymi rozmawiam, mówią wprost: chcesz się śmiać z anegdotek o teściowych? Nie mieszkaj ze swoją.