"Szczerze powiem, że szlag mnie trafił". Panna młoda opisała bezczelne żądanie rodziców
List do redakcji
06 listopada 2018, 14:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 listopada 2018, 14:53
Zaproszenie na ślub bez dzieci nie jest nowym problemem. Wraca on jak bumerang do kolejnych par. Czy wypada zorganizować wesele bez dzieci? To pytanie zadaje sobie Natalia, nasza czytelniczka, która w liście do redakcji Mamadu wyznała, że nie wyobraża sobie dzieci na parkiecie i dziecięcego wrzasku przy stołach. Zgadzacie się?
Reklama.
"W przyszłym roku w czerwcu wychodzę za mąż. Choć salę mam od dawna zaklepaną, lista gości dopiero powstaje. Czemu tak późno? Tym razem nie poszło o pieniądze, ale o dzieci.
Ponieważ ja i mój narzeczony jesteśmy tuż po 30., podobnie jak nasi znajomi, otaczają nas pary z małymi dziećmi. Nie brakuje ich też wśród krewnych od strony narzeczonego. I jak rozumiem, że dzieci to część rodziny, tak niekoniecznie chcę z nimi świętować swoje zamążpójście.
Pewnie nie byłoby tematu, gdyby dzieci było mniej. Ale że jest ich cała gromada, podczas wypisywania zaproszeń zaczęliśmy się zastanawiać – zapraszać z dziećmi czy bez? Czy wyznaczyć kryterium wieku? Jeśli z dziećmi, to czy rezerwować dla nich miejsce przy stole...?
Pytań była cała masa, a żadna odpowiedź nie wydawała się słuszna i oczywista. Bo co siedmiolatki mogą chcieć robić na weselu? Mamy im organizować jakieś atrakcje? Czy dwulatki pozwolą się rodzicom bawić i czy w ogóle powinnam się tym przejmować?
Przez dobrych kilka miesięcy zastanawialiśmy się jak to rozwiązać i kompletnie zapomniałam o swoich potrzebach. Przestałam myśleć, jak chcę, by moje wesele wyglądało.
Miarka się przebrała i wątpliwości rozwiały się same, kiedy siostra męża, mama dwójki małych dzieci, zapytała nas, kto będzie zajmował się dziećmi w trakcie wesela. Akurat ona nie musiała się zastanawiać czy będzie zaproszona – będzie naszym świadkiem.
Szczerze powiem, że szlag mnie trafił. Bo dla niej oczywiste było, że zapłacimy za niańkę dla maluchów, i to pewnie niejedną. Bo nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy do tego angażować jakąś ciotkę starszej daty, której i tak się nie chce tańczyć.
Nie mam pojęcia, jakie są standardy i jak rozwiązują to inni, ale to był moment, w którym poczułam, że dość – nie chcę na weselu żadnych dzieci. To jest impreza dla dorosłych.
Nie chcę animatora ani niańki. Nie chcę wrzasku przy stole i dzieci biegających po parkiecie. To jest święto moje i mojego narzeczonego. Ten dzień chcemy uczcić z rodziną i znajomymi przy alkoholu, luźnej zabawie, a na pewnym etapie pewnie i sprośnych żartach. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
I to wszystko nie dlatego, że jestem skrajną egoistką i mam gdzieś komfort gości – wręcz przeciwnie. Dla wszystkich przyjezdnych zorganizowaliśmy noclegi, tym, którzy chcą wrócić po weselu – dojazd. Sala jest pod miastem. Jako gospodyni imprezy nie chcę, żeby moi goście się o to martwili. Ale organizowanie opieki nad dziećmi na czas zabawy to według mnie przesada.
Rodzice jednego czy dwójki dzieci znajdą na ten jeden wieczór dla nich opiekę. Ja, gdybym zapraszała na wesele gości z dziećmi, musiałabym na całą noc zapewnić opiekę wielkiej gromadzie! Bo albo wszyscy, albo nikt.
Rozumiem, jeśli niektórzy odmówią ze względu na to, że nie będą mieli z kim zostawić dzieci. Ale to ich strata. Mają dzieci – to są konsekwencje. Nie wszędzie z dziećmi są mile widziani i tyle. Ja, póki dzieci nie mam, nie muszę za żadne brać odpowiedzialności ani za nie płacić".