Mój dom, moje zasady – tak powinno to działać, niestety nie funkcjonuje to w tak prosty sposób. Teściowe bywają "wrogami" zasad, które krok po kroku próbują wdrażać małżeństwa. I nagle walczymy o wolność i przestrzeń – z kim? – z teściową – odpowiadają zgodnie i mężczyźni, i kobiety. Złośliwe komentarze, opinie co powinniśmy, a czego nie, eksperckie rady o tym, jak wychowywać dziecko, jak gotować zupę, jak prasować mężowi koszule. Nie o takim domu i nie o takiej relacji marzą młodzi ludzi, gdy zakładają rodzinę. Wypowiedzi zebrane przez redakcję mamaDu o trudnych relacjach z teściową dają do myślenia.
Chcą "budować" dom młodych, a to nie ich rola
– Mam taki problem z teściami, ale nie taki, że skaczemy sobie do gardeł. Chodzi o to, że są zwyczajnie nadgorliwymi ludźmi – rozpoczyna rozmowę o teściach Beata, która w małżeństwie jest od 5 lat i ma dwójkę dzieci. Próbuje walczyć o powszechne szanowanie jej zasad. Choć jest u siebie, często pośród ścian własnego domu czuje się jak na polu bitwy. Pojawia się w niej też głos – czy warto tak walczyć? Bo po zwróceniu uwagi nic nie zmienia się na lepsze, przeciwnie – oni się obrażają, mąż czuje się nieswojo, a dzieci same nie wiedzą, czy chcą odwiedzić dziadków. Wtedy zadaje sobie pytanie – dla kogo jest to dom?
Psychologowie mówią, żeby rozmawiać, ale to niełatwe
Problem jest w tym, jak powiedzieć o tym, że coś mi nie pasuje, albo czegoś sobie nie życzę. To wpływa oczywiście na funkcjonowanie całej rodziny, która jest rodzajem systemu. – Zupełnie nie wiem, jak z nimi o tym rozmawiać, bo jak zwracam uwagę, to oni się obrażają – sygnalizuje dalej Beata.
Dzieci obserwują cały ten zamęt
– Moje dzieci mają z teściami dobry kontakt i chcę, by tak pozostało. Często, jak gdzieś wychodzimy, zostają z dziećmi, młodszy siedzi z babcią dwa dni w tygodniu, bo tak może z nim zostawać i nie musi chodzić do żłobka. Jednak cena, którą ponosimy, jest wysoka. Rzecz w tym, że oni bardzo żyją naszym życiem – opowiada Monika.
– Teściowa robi nam zakupy, przez co często wywalamy jedzenie, czego nienawidzę, sprząta i układa po swojemu w szafkach, kupuje ubrania dzieciom i egzekwuje, by w nich chodziły. I już naprawdę nie wiem, jak z nimi rozmawiać. Mąż uważa, że to jest cena, jaką musimy zapłacić za to, że zawsze zostaną z dziećmi w czasie choroby albo właśnie, że teściowa zostaje z Kasią te dwa razy w tygodniu.
– Prawdą jest, że oni mają dobre intencje, ale ja kompletnie nie odnajduję się w takiej sytuacji. Nie chcę, by teściowa układała moją bieliznę, nie chcę, by segregowała mi jedzenie w lodówce i wybierała dywan do salonu. Ją to cieszy i czuje się przez to potrzebna, ale ja się z tym duszę. Czy powinnam odpuścić? – pytam siebie samą, inne mamy i męża.
Historia z życia
W niektóre historie aż trudno uwierzyć. Po wypowiedzi Agnieszki nie ma już złudzeń, że jej teściowa chciała dobrze. – Moja teściowa zawsze kupowała mi w prezencie rajstopy 5, mimo że wiedziała, że noszę 3. Dodawała komentarz, że kupuje jej większe, bo ma tak szerokie biodra i nie wierzy, że mieszczę się w mniejsze – opowiada Agnieszka.
– Moja teściowa jest bardzo zasadnicza – zaczyna Iza opowieść o relacjach z mamą męża – Jeśli chodzi np. o porządek w domu, zawsze, kiedy nas odwiedza, rzuca jakieś uwagi na temat tego, że przydałoby się zrobić pranie, albo może trzeba umyć okna, albo że ona ma dużo czasu i chętnie poprasuje ubranka dzieci. Wcześniej odpowiadałam zawsze, że nie trzeba, że przecież dopiero było sprzątane, prane, a dzieci mogą chodzić w pogniecionych ubrankach. To przypominało mówienie do ściany, więc w końcu po prostu zaczęłam zbywać takie uwagi milczeniem – dodaje.
Największy problemy pojawiają się wtedy, gdy teściowa zostaje z dziećmi. Iza opisuje to tak: – Młodsza córka ma alergię pokarmową m.in. na mleko, a starszy synek nie może dostawać słodyczy, bo ma problemy z próchnicą. Babcia nic sobie z tego nie robi i zawsze przynosi dzieciom "żelki z witaminami", przy czym nasze uwagi, że witamin jest niewiele, za to pełno cukru, nic nie dają. Dzieci zamiast obiadu jedzą też to, na co mają ochotę, czyli jogurty, płatki na mleku, kanapki. Oczywiście, raz na jakiś czas nic im się nie stanie, ale wolałabym, żeby teściowa uszanowała moje prośby. Szczególnie, że nie jest to jakieś moje widzimisię, tylko kwestia zdrowia dzieci.
O zachowanie prywatności przed teściową walczy również Karolina: – Moja teściowa zaglądała do szaf, gdy zostawiałam ją z dziećmi samą. Gdy wracałam, mówiła, że mam stertę ubrań do prasowania i nie wie, co ja robię, gdy jestem z dziećmi w domu.
Zdarzają się dobre przykłady relacji teściowa-synowa
35-letnia Ewa pewnego razu głośno powiedziała co myśli. Mimo że był to nieprzyjemny incydent, było warto. Od tego momentu jest dużo lepiej. – Teraz łatwiej mi się nawet dogadać z teściową niż z własną matką – wspomina. Przeszkadzało mi to, że teściowa dokarmia moją córkę, gdy ona idzie już spać. Moje dziecko wymyślało milion powodów, żeby tylko nie pójść spać, jednym z nich było to, że czuje się głodna. Pewnego razu teściowa wyrwała mi dziecko, nakarmiła i powiedziała, że nie odda mi mojej córki. Pokłóciłyśmy. To chwilowo wpłynęło negatywnie na jej relację z wnuczką. Wyjaśniłyśmy to sobie i od tej pory moja teściowa liczy się z moimi zasadami. Jest dobrze – kończy.
Czuje jej obecność, nawet gdy jej nie ma w pobliżu
Kobiety, szczególnie przez pierwsze 3 lata trwania małżeństwa czują się, jakby były obserwowane z ukrycia. Teściowa chyba nawet gorzej niż szef patrzy na ręce, aby przyjrzeć się, jak prasuje, jak obieram warzywa, jak przewijam lub tulę dziecko.
Ewelina, która ma 10-letnie dziecko, a w związku jest od 15 lat, mówi, że z teściową walczyła nawet o to, żeby nie dawać tak często antybiotyków choremu synkowi. Jej historia jest ciekawa również dlatego, że jej teściowa zajmowała kierownicze stanowisko przez większość życia i kierowała zespołem 100 mężczyzn. Zasady z pracy przeniosła szybko na synową: – I tutaj moja empatia nic nie pomogła – wspomina Ewelina. Ona już miała schemat działania, nie chciała nawet walczyć, bo z góry uważała, że ma rację. Wyczułam, że chce zwyciężać we wszystkim i być kierowniczką również w mojej rodzinie. Ma taki charakter – dodaje.
– Mimo że jestem również wykształcona, stale się rozwijam, miałam wrażenie, że w ogóle nie bierze pod uwagę mojego zdania na dany temat. Zmuszała mnie do dawania antybiotyków mojemu dziecku, nie przyjmując do wiadomości, że jestem ich przeciwniczkom. Dodawała cukru i soli do słoiczków Gerbera, żeby moje dzieci przytyły. Jej zdaniem był za chude – opowiada dalej Ewelina.
Nie chcą ich słoików, zupek , "złotych rad", przepisów. Chcą wolności i możliwości decydowania o swojej rodzinie.