Zamiast mówić o przyrodzie, wyjdź z dzieckiem. Tak zrobisz dla niego i Ziemi więcej

Ewa Bukowiecka-Janik
"Chronisz tylko to, co kochasz, kochasz tylko to, co znasz. Znasz tylko to, czego cię nauczono". Dziś Dzień Ziemi. Święto, które z każdym rokiem będzie coraz ważniejsze. Dożyliśmy czasów, w których powinniśmy celebrować je codziennie. Jednak jak to zrobić? Żaden wykład nie zapada w pamięć tak, jak doświadczenie.
Dziś Dzień Ziemi. Oto czego możesz nauczyć dziecko już teraz fot. archiwum prywatne
Pamiętacie akcje sprzątania świata ze szkolnych lat? Ja pamiętam. Nasi nauczyciele na Dzień Ziemi zabierali nas po prostu na łąki i trawniki wokół szkoły. Kiedy odkrywałam, ile śmieci leży wśród kwitnących roślin, ile ślimaków łazi po plastikowych butelkach, czułam wielką niezgodę i smutek. Już wtedy obudził się we mnie bunt.
Bo przecież hola hola, ten trawnik to czyjś dom. Mrówek, biedronek i setek innych żyjątek, które istnieją na tym świecie tak samo jak my.


Jak bym się czuła, gdyby ktoś przyszedł do mojego pokoju i wrzucił do niego stertę śmieci? Tak rozumowałam jako dziecko. Zwyczajnie, empatycznie, po dziecięcemu. Wystarczyło raz w roku wyjść posprzątać kawałek miejskiej łąki.

Jednak nasi nauczyciele robili coś jeszcze. Latem, często z okazji Dnia Dziecka, zabierali nas do lasu na rajdy. Wyznaczali trasy, które mieliśmy pokonać. Po drodze zbieraliśmy punkty dla swojej klasy. Dostawało się je za rozwiązanie zadania.

Przykładowym było np. znalezienie w danym miejscu pięciu różnych liści i rozpoznanie, jaka to roślina. Albo porównywanie szyszek, szukanie mrowisk itd. Banały, a do tej pory, gdy idę po lesie, zazwyczaj wiem, na co patrzę. Do dziś to dla mnie frajda. Znam dzikie rośliny, które można zerwać i zjeść. Jednak wtedy zbudowało się we mnie coś jeszcze.

Mianowicie przekonanie, że to nie jest nasze. Las nie jest nasz. To nie jest nasza własność. Wszystko w tej ziemi jest elementem wielkiej całości, która tętni życiem. Jakim prawem mamy się wtrącać? Ścinać i niszczyć? Albo polować na dzikie zwierzęta... Nie mieściło mi się to w głowie.

Dlatego dziś segregacja śmieci, wybieranie ekologicznych rozwiązań wtedy, gdy to możliwe (wybór kosmetyków, opakowań, żywności, również ubrań - kupuję tylko w lumpeksach) jest dla mnie oczywistością. To nie nawyk, który musiałam w sobie wyrabiać. To mój naturalny wybór i wciąż się uczę, jak robić to lepiej.

Nie chcę z siebie robić ekologicznej bohaterki. Nie zbieram podpisów pod petycjami (ale podpisuję, co mogę!) i nie przywiązuję się do drzew (przynajmniej na razie). Jednak widzę jedno: edukacja ekologiczna działa. Bo nie trzeba mnie do niczego przekonywać i namawiać. Wzruszać filmami o wymierających gatunkach. Od dzieciństwa mam w sobie pewność, że natura to my, a my przecież zasługujemy na najwyższy szacunek.

Powtórzę się: "Chronisz tylko to, co kochasz, kochasz tylko to, co znasz. Znasz tylko to, czego cię nauczono". To słowa senegalskiego inżyniera leśnictwa, Baby Dioum. Padły one podczas Zgromadzenia Ogólnego Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Zasobów Naturalnych w 1968 roku.

Ponad pół wieku temu! Dziś są wskazówką, która wyznacza nam kierunek. Aby zadbać o naturę, czyli o nas samych, nie ma innej drogi: musimy ją poznać i rozkochać w niej nasze dzieci.

Natura wie najlepiej. Jest wszystkim i wszędzie. To ona decyduje i ona dyktuje zasady. My jesteśmy jej częścią. Walcząc z nią, konkurując, próbując oszukać, niszczymy sami siebie. Czuję to całą sobą nie dlatego, że się naczytałam. Wystarczyło kilka prostych doświadczeń z dzieciństwa, bez zbędnego tłumaczenia.

Jeśli pomożemy naturze, będziemy wygrani, a jeśli chcemy wygrać, musimy zebrać sojuszników. Możemy ich wychować!

Dlatego dziś bierzcie dzieci i wyjdźcie przed blok. Weźcie rękawiczki i worek na śmieci. Zbierzcie wszystko, co wylądowało w zielonym domu naszych dzikich przyjaciół. Nie znam dziecka, które nie przejmuje się losem zwierzaków. A jeśli wy takie znacie, dziś może się to zmienić.

Do zobaczenia na zielonym szlaku!