Proszę, nie każcie dzieciom nazywać mnie "ciocią". To szkodliwe i niebezpieczne

Aneta Zabłocka
Nie potrafię zrozumieć trendu, w którym wszystkie kobiety w otoczeniu dziecka nazywane są "ciociami". Według mnie to szkodliwa nauka i oswajanie obcych, która może narazić dziecko na niebezpieczeństwo.
Proszę nie każcie dzieciom nazywać mnie "ciocią". Oto dlaczego tak uważam Fot. Kadr z serialu "Sabrina: nastoletnia czarownica"
"Ciocia" tu, "ciocia" tam. Gdzie się nie odwrócę, to słyszę, że dzieci znają pełno sąsiadek i mam kolegów, z którymi zostały związane przez to określenie. Gdy słyszę, że prawie obce mi dziecko chce nazwać mnie "ciocią", reaguję i nazywam siebie "panią" albo "mamą Szczepana".


Kiedyś myślałam, że "ciocia" drażni mnie, bo jestem za młoda, a ciocie zawsze są starsze, mają mężów i plastikowe korale na szyi. Ale gdy zostałam mamą, mam takie same odczucia.

Moje dzieci mają tylko dwie ciocie. Jedna jest moją siostrą cioteczną, z którą jestem bardzo związana, a druga to moja najlepszą przyjaciółka.
Pozwalam je tak nazywać, bo z jedną łączą mnie więzy krwi, a z drugą często się spotykamy, również moje dzieci.

Przeglądałam fora, zanim usiadłam do tekstu i zdania są podzielone. Niektórzy uważają, że nazywanie "ciocią" jest wskazaniem, że osoba, która pojawiła się w otoczeniu dziecka, jest godna zaufania. Inni, że to po prostu sympatyczny zwrot, zamiast straszenia oficjalną formą "pani".

Często jako ciocie wskazywane są nauczycielki z przedszkola. Rozumiem, że tu też chodzi o oswojenie z opiekunem, z którym dziecko ma spędzać większość dnia. Potem nauczycielki w szkole nie są już tak powinowate z dzieckiem, a stają się "paniami".

Czy to wskazanie, że kobietom na wyższych stopniach edukacji nie można już ufać?

Z drugiej strony jeśli prawie każda obca osoba może być "ciocią" lub "wujkiem", to jak dziecko nauczy się, że nie wszyscy dorośli są dobrzy? Jak wskaże kobietę lub mężczyznę, którzy wyrządzili mu krzywdę?

Uważam, że zamieszkiwanie we wspólnym bloku lub mijanie się na przedszkolnych korytarzach to za mało, by zostać "ciocią". Nawet spotykanie się kilka razy do roku na wspólnej zabawie to również za mało.

Kiedyś ciocia zawsze była związana z rodziną. Potem przewartościowaliśmy nasze priorytety związane z bliskimi relacjami i przekierowaliśmy je na naszych przyjaciół. Ja również.

Niestety zauważam, że zaczynamy rozrzedzać te relacje, zagarniając coraz więcej ludzi do nich. I choć do wychowania dziecka potrzeba wioski czy dobrego osiedla, to jednak nie wszyscy mieszkańcy tworzą bezpieczne środowisko dla naszych latorośli.

Powszechność "ciotek" i "wujków" drażni mnie, bo zwykle oznacza zignorowanie mojej prośby o nazywanie mnie "Anetą". Nie chcę, być "paniowana" jeśli spotykam się często z dziećmi moich znajomych, a oni nie wiedzą, jak mnie nazywać. Nie jest dla mnie problemem różnica wieku.

Wiem, że z biegiem lat nasze więzy się rozluźnią. Nie będziemy utrzymywać relacji, a "ciocia" nie będzie miała racji bytu.

A poza tym może jestem starej daty, ale uważam, że "ciocia" to ktoś ważny w rodzinnej wiosce. Dlatego nadałam ten tytuł kobietom, które będą miały znaczenie w wychowaniu moich dzieci. Mimo że w moich doświadczeniu liczne grono ciotek z mojego dzieciństwa niewiele wniosło do mojego życia.

Nagradzam więc trochę tytułem "cioci". Nie wydaje mi się, aby wniosła cokolwiek do życia dziecka mojej koleżanki, gdy mijamy się w markecie. Nie warto na tych momentach budować ciotecznej relacji i zaufania.