"One nie widzą tików i grymasów". Roboty to najsprawiedliwsi nauczyciele i przyszłość nauki

Aneta Zabłocka
Roboty w edukacji to już nie tylko pieśń przyszłości. Agnieszka Setnikowska, pedagożka specjalna, która pracuje z dziećmi z wadami rozwojowymi tłumaczy, dlaczego roboty to najsprawiedliwsi nauczyciele i jak włączyć technologię do edukacji, by nie szkodzić, a efektywnie pomagać w nauce.
Roboty w edukacji. Czemu roboty w szkole to najlepsi nauczyciele? Fot. EMYS.co
– Nie jest prawdą, że dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu nie potrzebują kontaktów z rówieśnikami i lepiej czują się we własnym towarzystwie – mówi Agnieszka Setnikowska, pedagog specjalny z Centrum Rehabilitacji dla Dzieci w Opolu.
Ich układ nerwowy nie przetwarza bodźców w sposób prawidłowy. Odbiera ich za dużo lub za mało i nie potrafi ich regulować. Mogą występować u nich trudności z koncentracją uwagi, pojawiają się zachowania trudne. Ale jak mówi Agnieszka małym nakładem pracy stworzyć dla nich bezpieczne i komfortowe warunki do nauki w szkole.


– Pościągać ozdoby z okien, zadbać o miejsce do wyciszenia, kiedy hałas narasta. Dzieci uczą się z czasem same regulować sobie bodźce, które dochodzą do nich z otoczenia i przyzwyczajają się do nich. Dziecko ma prawo i musi korzystać z pracy wśród społeczeństwa, by nauczyło się w nim funkcjonować w sposób dla siebie i dla otoczenia satysfakcjonujący. A szkoła to przecież tylko mały wycinek ich codzienności – mówi Anieszka Setnikowska.
Robotyka zaczyna być coraz śmielej wykorzystywana w edukacjiFot. Unsplash
W swojej pracy udziela pomocy dzieciom ze spektrum autyzmu, zespołem Aspergera, niepełnosprawnością intelektualną, niedosłuchem, Zespołem Downa. To liczne grono dzieci, dla których funkcjonowanie w społeczeństwie byłoby prostsze, gdybyśmy chcieli im pomóc.

Pandemia nie pomaga

Placówki jak te, w której pracuje Setnikowska działają normalnie mimo pandemii koronawirusa. Pedagodzy prowadzą zajęcia stacjonarnie. Agnieszka mówi, że ciągłe zamykanie i otwieranie szkół jedynie szkodzi dzieciom z nadwrażliwościami, bo nie mogą złapać rytmu codzienności. Wielu z nich także straciło pomoc nauczyciela wspomagającego.

Z drugiej strony widzi, że dzieci z potrzebami stały się bardziej samodzielne. – Rodzice mówią, że dzieci zamykają się w pokoju i proszą o ciszę, bo mają lekcję. Samodzielnie decydują jak będzie ta nauka wyglądać – tłumaczy. – Nauka zdalna nie jest jednak najlepszym rozwiązaniem dla dzieci z potrzebami. Rozwiązaniem tymczasowym, na pewno. Jednak one też muszą nauczyć się korzystać z życia poza zamkniętymi drzwiami.
Fot. Kadr z serialu "Mądroboty"
Rozmawiam z Agnieszką, bo w swojej pracy wykorzystuje nowe technologie i robotykę. Teraz zdecydowanie jesteśmy skazani na korzystanie z internetu w codziennej pracy i urządzeń technicznych. Czy dzieci, które mają problem z odczytywaniem bodźców mogą i powinny uczyć się na migających ekranach?

– Ile można wypełniać karty pracy i robić wyklejanki – w odpowiedzi śmieje się Setnikowska.

Internet w służbie nauki

Odciąganie dzieci z zaburzeniami rozwojowymi od technologii, pogłębia jedynie ich społeczne trudności. – Wszyscy się czymś interesują. Konkretne filmiki na You Tubie czy gry są zainteresowaniami dzieci w określonym wieku. To jeden z głównych aspektów rozmów uczniów – opowiada Setnikowska.

Układ nerwowy dzieci jest bardzo wrażliwy, niezależnie od tego czy wykazują problemy rozwojowe, czy nie. Od rodziców i ich obserwacji zależy, ile czasu dziecko może spędzać na czasie "ekranowym".

Pedagożka nie ma jednak złudzeń. – W dzisiejszych czasach trudno jest funkcjonować nawet ludziom, którzy nie potrafią zrobić przelewu internetowego. Pozbawianie dzieci możliwości korzystania z tego, z czego korzystają ich rówieśnicy tylko pogłębi różnice. Koniec końców dzieci wyjdą spod naszych skrzydeł i będą musiały radzić sobie w technologicznie zależnym świecie. A i szybciej ich układ nerwowy zacznie sobie radzić z nadmiarem bodźców z tego wynikających, tym dla nich lepiej – tłumaczy.

Patrzy na swoich podopiecznych, którzy mówią jej, że dużo grają w gry online, spotykają się z kolegami na streamach i socjalizują się. Skupiają się na grze, ale rozmawiają z innymi. Chcą się integrować, ustalać wspólne cele oraz zdobywać nowe umiejętności.

Z drugiej strony wiemy jak wpływ i nadmiar bodźców, ma wpływ na rozwój mózgu i koncentrację". Trzeba być z tym ostrożnym w stosunku do wszystkich dzieci, a w przypadku moich podopiecznych w szczególności.

Robot, robot

– Dlatego jestem ogromną fanką pracy z robotami. To nie jest kolejna karta pracy czy klocki. Jest nowe, jest wow, wchodzi z uczniami w interakcje i można nim pokierować – mówi Agnieszka.

– Dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu mają dużą potrzebę kontrolowania najbliższego otoczenia, wynika to często z trudności poznawczych, zagubienia w czasie, trudności z myśleniem przyczynowo – skutkowym. Mają też problemy z rozumieniem i przewidywaniem zachowań innych ludzi przez co zdarza się, że wolą koncentrować swoją uwagę np. na przedmiotach – tłumaczy.

Roboty dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa, bo można je kontrolować, gdy już nauczy się je obsługiwać, a jednocześnie pozostają w relacji, tak jak jest w przypadku robota społecznego. Setnikowska zaczynała od zwykłych robotów dostępnych w każdym markecie z zabawkami. Z czasem poznała bardziej zaawansowane i teraz korzysta z Photona, Minda i EMYS-a.

– W robotach fajne jest to, że możemy dostosować je do swojego celu. Ktoś tworzy je w konkretnym celu: kodowanie (Photon), nauka angielskiego (EMYS), ale ja mogę stworzyć z nich lekcję o szerszych aspektach – mówi Setnikowska.
I tak rozkłada na macie owoce, ustawia kasę i tworzy z uczniami listę zakupów. Programują robota, aby zebrał wszystkie produkty spożywcze i udał się do kasy zapłacić. – Uczę kodowania, ale także szlifuję pamięć i oswajam z codzienną sytuacją. Dzięki EMYSowi i jego szerokim akcesoriom do nauki języka mogę te sytuacje zaaranżować po angielsku, a liczne aktywności pozwalają na różne sposoby wprowadzania języka angielskiego w moje zajęcia. Dzieci od niego od razu dostają informację zwrotną i mogą naprawić swój błąd.

Robot nie ocenia, a docenia i zachęca. Można dostosować go do konkretnego ucznia. Agnieszka wspomina dziewczynkę, która ma nadwrażliwość słuchową. Pracując z EMYS-em musiała go bardzo ściszyć, tak, że jako dorosła niemal nie słyszała, co robotyczny nativ speaker mówi. A jednak jej podopiecznej nie sprawiała trudności komunikacja z robotem.

Zachęca dzieci do nauki: nagrywa głos i odtwarza frazy mówione przez dziecko, które samo ma szansę usłyszeć swoje wypowiedzi i porównać je z tym co mówi robot, organizuje zadania – ruchowe, manualne, logiczne, które poprawiają m.in małą motorykę.

Program do nauki jest przemyślany tak, aby uczyć dzieci wielozmysłowo. Zabawy i zadania są tak ułożone, aby dziecko nie siedziało cały czas w miejscu przed robotem. Przeplatają się w nim aktywności poznawcze, ruchowe, piosenki, wspólne tańce, zadania rozwijające grafomotorykę, a nawet prosi nas o to abyśmy wspólnie z nim zrobili sałatkę owocową.

Uczy słownictwa, wyrażeń i całych konstrukcji poprzez zadania dotyczące robienia prania, opieki nad zwierzętami czy przygotowań do zrobienia koktajlu z owoców - wprowadza dzieci w nieinwazyjny dla nich sposób w codzienność. Dostarcza bardzo szerokiego spektrum rozwiązań do pracy z dzieckiem przy nauce języka.
Roboty w nauce małych dzieci i dzieci z problemami rozwojowymiFot. EMYS.co

Sprawiedliwa ocena

Przede wszystkim maszyny nie oceniają swoich uczniów. Dla intefejsu liczą się umiejętności osoby, która go obsługuje. Nie interesują go tiki, grymasy twarzy, powolne ruchy. Nie oceniają tego. Dzieci rozwiązują zadania i ich wynik liczy się dla programu. Nie są jednak tez tylko przedmiotem, roboty społeczne podążają za dziećmi wzrokiem, reagują, domagają się interakcji.

Potrafią też zaprotestować gdy coś im się nie podoba przez co pokazują dzieciom granice. Dzięki temu kontakt z dzieckiem jest na poziomie relacji, a nie jednostronnego przyswajania treści np. z telefonu.

– Pamiętam, że moja koleżanka, która ma syna z trudnościami wspominała, że kiedyś oglądała filmik, na którym jej syn mówi wierszyk. Miał 3-4 lata. Gdy mówił podskakiwał i machał rękami. Powiedziała wtedy do niego "jak brzydko powiedziałeś ten wiersz". Ale to nie była prawda. Rymowanka wyszła wspaniale, to jego ruchy odciągnęły jej uwagę od tego, co liczyło się jako wykonanie zadania – opowiada Setnikowska.

I dodaje: "Oglądamy dzieci przez pryzmat zachowań, a nie umiejętności. Dzieciom zdarzają się gafy, mają manieryzmy ruchowe, bywają rozbiegane albo są roztargnione. To nie wynika z braku umiejętności, tylko z tego, że ich rozwój nie przebiega w sposób neurotypowy".

Nowa codzienność

– Polska jest w powijakach – śmieje się Agnieszka. Ale widzi dużo dobrych zmian i pragnienie rozwoju technologii w nauczaniu także dzieci z problemami.

W Stanach Zjednoczonych do pracy z dziećmi wchodzą już roboty humanoidalne, Które pomagają w terapii dzieci. Kilka lat temu bogatsze szkoły w Polsce zaczęły kupować ozoboty, roboty do nauki kodowania i programowania.

– Patrząc na nasze gospodarstwa domowe, idziemy nieuchronnie w stronę robotyzacji. Roboty mogą stać się asystentami uczniów, pomocami dla nauczycieli, a nawet zwykłymi towarzyszami w zabawie – mówi Agnieszka.

Angażują ruch, wzrok, słuch, stymulują wielozmysłowo. Roboty się nie nużą. Dzieci z trudnościami rozwojowymi, często lubią powtarzać jedną czynność lub potrzebują dużo czasu, aby coś załapać.

– Trzeba im pozwolić rozwijać się swoim rytmem, bez oceny, z możliwością i świadomością poprawienia swoich błędów. A robot będzie powtarzał zadanie tyle razy, ile trzeba. Zawsze z tym samym entuzjazmem – mówi pedagożka.
Roboty humanoidalne zaczynają być popularne w StanachFot. Unsplash