Do starszej pani, której przeszkadzał płacz mojego dziecka: tę lekcję zapamiętaj na zawsze

Iza Orlicz
Gdy syn był młodszy, nie radził sobie zbyt dobrze z trudnymi emocjami. Na wiele sytuacji reagował zdenerwowaniem, jeśli czuł bezradność lub coś go przerastało, zaczynał płakać, czasem wystarczyło zmęczenie, by z pozoru banalna sytuacja wyprowadzała go z równowagi. Czy dawałam mu prawo do tych emocji? Tak. Czy ktoś miał prawo oceniać mnie i moje dziecko? Twierdzę, że nie.
Jak zareagować, gdy ktoś poucza nas w kwestii wychowania dziecka? Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta


Do tej sytuacji doszło, gdy mój syn miał około 3 lat. Byliśmy w sklepie, jeszcze przed wejściem umówiliśmy się, że kupujemy tylko produkty na obiad, żadnych słodyczy czy zabawek.

Płakał coraz głośniej


Mój syn zgodził się, wszystko przebiegało bez zarzutu... dopóki nie stanęliśmy w kolejce. Była dość długa, posuwała się powoli, a obok kas zaczęły "kusić” mojego syna słodycze.
"Mamusiu, kup mi tylko jajko z niespodzianką” – usłyszałam nagle. "Synek, umawialiśmy się” – odpowiedziałam i zakończyłam pertraktacje na ten temat, bo wiem, że nie mają one sensu.


Nie chodzi o same słodycze, nie jestem w tej kwestii restrykcyjna i nie zabraniam mu ich jeść, ale o przestrzeganie ustalonych zasad, na które się wcześniej umówiliśmy. Minęło kolejne 5 minut, kolejka posunęła się o dwie osoby, a na twarzy mojego syna malowało się coraz większe zmęczenie i zniecierpliwienie.

To wraz ze złością, że nie chcę mu kupić jajka z niespodzianką przemieniło się w mieszankę wybuchową. Zaczął płakać, najpierw cicho, potem coraz głośniej, aż zwrócił uwagę starszej pani za nami, która orzekła: "Taki duży chłopiec, a płacze”. Próba zawstydzenia dziecka nie przyniosła żadnego rezultatu, mnie nie chciało się dyskutować na temat jej stwierdzenia, ale starsza pani nie odpuszczała. Powiedziała, że teraz dzieci za bardzo się mazgają, brakuje im "twardego” wychowania, wspomniała też coś o braku kultury.

Mam tego dość


Nie jestem "madką”, która uważa, że jej "bombelek” może wszystko. Dla mnie to też niekomfortowa sytuacja, gdy moje dziecko płacze w miejscu publicznym, bo zdaję sobie sprawę, że przeszkadza to innym. Jednak nie zawsze daje się wychowywać dziecko tylko i wyłącznie w zaciszu domowym, zdarza się, że musimy je czegoś nauczyć również w obecności innych, często obcych osób.

Nie oczekuję wtedy wsparcia, ale nie na miejscu jest ocenianie, a tym bardziej pouczanie, jak powinnam się zachowywać. Takie sytuacje to nie są jednostkowe przykłady. Mam dość, że tak łatwo przychodzi jednym ludziom mówienie innym, jak mają żyć.

Jeśli dziecku nie dzieje się żadna krzywda, a rodzic próbuje coś mu wytłumaczyć, pomaga mu coś zrozumieć i na swój sposób chce załagodzić sytuację, to po prostu pozwólmy mu na to. Bez kąśliwych uwag, krzywych min, przekazywania swoich życiowych mądrości.

Pozwólmy dzieciom być dziećmi


Co powiedziałam starszej pani? Tylko jedno zdanie: „Proszę nie wtrącać się do nie swoich spraw”. Jakakolwiek argumentacja czy przedkładanie swoich racji nie miało w tym momencie żadnego sensu.

Całemu zajściu przysłuchiwała się młoda dziewczyna, która stała przed nami. Gdy ja powiedziałam swoje, syn jeszcze cicho popłakiwał, a reszta osób z kolejki wychylała się, żeby zobaczyć, co zaszło, ona zwróciła się bezpośrednio do starszej kobiety i powiedziała: "Pani nie rozumie jednej prostej rzeczy, to jest tylko małe dziecko”.

Bo taka jest prawda – dzieci są tylko dziećmi - ze swoją bezpośredniością, entuzjazmem, radością, ale też czasem ze swoimi trudnymi emocjami - i pozwólmy im na to.