Po tym pytaniu lekarki wyrzuciłam wszystkie balsamy córki. To była najlepsza decyzja

Magdalena Woźniak
Natura jest spryciarą i "tą, która wie". Teraz czuję to bardziej i mam tego większą świadomość. Szkoda, że nie było tak trzy lata temu, kiedy na świat przyszła moja córka. Uniknęłabym bez liku błędów. Między innymi, nie wsmarowałabym w jej małe ciałko kilkunastu butelek balsamów.
Jeżeli dziecko rodzi się zdrowe i nie ma problemów skórnych, pielęgnacja powinna być jak najbardziej naturalna. Unsplash.com
Skóra dziecka jest idealna, taka jaka jest. Oczywiście, przy założeniu, że maleństwo nie rodzi się ze schorzeniami skórnymi, lub nie nabywa ich już na świecie. Nie wchodzę na ten grunt, w pełnym zrozumieniu, że każdy z nas jest inny, a problemy skórne to jedna z naszych cywilizacyjnych dolegliwości.

Jedna sugestia i jeden błąd

Moja córka urodziła się zdrowa. Piękna, oblepiona w mazi i "wymasowana" przez podróż kanałem rodnym. Od pierwszych chwil było jasne, że ma ciepły, śniady odcień karnacji po nas, a na jej skórze nie było ani jednej krostki. Była idealna.
Do czasu, kiedy pierwsza położna nie zasugerowała mi stosowania emolientów. Kilka kropel do kąpieli, balsam na pupę… i koło zaczęło się kręcić. Jak się szybko okazało, błędne koło.


Cudowna w dotyku, miękka skóra mojej córki, zaczęła przy najmniejszych przerwach w stosowaniu specyfików, miejscowo się wysuszać. Proces zaszedł tak daleko, że nie skończyła roku, kiedy pierwszy raz trafiliśmy do dermatologa.

I wtedy pierwszy raz pojawiło się pytanie, o powód wcierania w nią balsamów przeznaczonych dla skór atopowych? No właśnie, czy istniał powód? Nie. Czy było jakiekolwiek wskazanie, poza sugestią, prawdopodobnie związanej z marką, położnej? Nie.

Mimo to, zaaplikowałam skórze mojej córki kilogramy balsamów. Skórze, którą "oszołomiłam" i zmyliłam. Skórze, która była idealna, od początku, a ja "zaprogramowałam" ją na skórę problematyczną.

Pomyśl, komu ufasz

Machina wpływów na nasze, nie tylko rodzicielskie wybory, jest naprawdę potężna. Wierzymy, że kupując drogi balsam, który jest "idealny od pierwszych dni życia”, dajemy naszemu maleństwu, wszystko co najlepsze. I pewnie nierzadko tak jest. Nam rodzicom chodzi tylko o troskliwą pielęgnację i zdrowie. Tymczasem, jedno i drugie ma najczęściej źródło w naturze.

Odstawienie balsamów, jakkolwiek kuriozalnie brzmi, było trudne. Skóra potrzebowała czasu, żeby odbudować swoje naturalne, nieomylne mechanizmy obronne, wyregulować systemy produkcyjne. W tym czasie pomagałam już córce naturalnie, kupiłam pierwszy ekologiczny olej orzechowy do masażu i to było jedyna substancja, którą wcierałam w jej skórę. Nie codziennie, sporadycznie, raz na jakiś czas, w zależności od potrzeb.

Pozwoliłam skórze mojego dziecka oddychać, pierwszy raz, po ponad roku. I bardzo żałowałam, że ktoś wcześniej nie zadał mi pytania, które padło z ust lekarki: "Czy był powód stosowania emolientów?".