W zawrotnym tempie ktoś napełnił basen po raz kolejny ciepłą wodą. Kiedy wchodziłam do wody, na niebie towarzyszył mi piękny księżyc w pełni. To był bardzo uspokajający widok. Odebrałam go jako znak, który przekazywał mi Bóg, błogosławiąc narodzinom naszego dziecka.
Ciepła woda wpływała na mnie niezmiernie kojąco. Pomimo całego bólu i zmęczenia, czułam się w niej naprawdę dobrze. Przez kolejne dwie i pół godziny wypychałam swoje dziecko na świat. Mała Ate była z nami, cierpliwie głaskała moją głowę i czekała, aż zobaczy braciszka. Mąż polewał moje plecy ciepłą wodą…
Deb, moja cudowna położna była obok mnie, po drugiej stronie. Przypominała mi o prawidłowym oddechu. W końcu powiedziała, że widzi głowkę mojego dziecka. Zapytała, czy chcę jej dotknać. Odpowiedziałam, że nie… Nie wiem dlaczego, wtedy czułam strach przed tym pierwszym dotykiem. Musiało minąć kilka chwil, znalazłam w sobie siłę i odwagę, żeby to zrobić. Dobrze, że się zdecydowałam… ten dotyk dal mi pokłady siły, by kontynuować. Wszyscy bardzo mnie dopingowali, żebym parła tak mocno, jak umiem. Miałam wrażenie, że pęknę! Wszystko straciło znaczenie, miałam dość. Wedy Deb położyła mi syna w ramiona…
To było absolutnie surrealistyczne przeżycie. Przytuliłam go, zamknęłam oczy i wypowiedziałam cicho słowa modlitwy. Dziecko było przytomne, miało szeroko otwarte oczy, chłonęło ten dziwny świat, w którym się pojawiło. Owinęliśmy go w ręcznik, ciało utrzymywaliśmy zanurzone w ciepłej wodzie, czekaliśmy na łożysko. Potem przyłożyłam małego do piersi.
Mała Ate była zachwycona! Skakała wokół basenu wykrzykując – On jest taki słodki! Przyszedł mój tata i brat, wszyscy chcieli przywitać mojego syna.
Po tym jak urodziłam łożysko, przeniesiono nas na bambusową ławkę. Tam nadal karmiłam małego. Deb wyjęła łożysko, wycięła z niego niedużą część, umyła ją i pocięła na małe kawałki. Z pociętych kawałków przygotowali dla mnie coś w rodzaju smoothie. Świeże, na dziś, a resztę zamrozili na kolejne dni. To miało mi pomóc w nabraniu sił po porodzie, dojściu do siebie.
Było już po północy, kiedy wszyscy wróciliśmy do domu. W końcu mieliśmy (prawie) przespaną, spokojną noc… Z moim nowo narodzonym synkiem u boku, pierworodną córką u drugiego… i mężem w kącie łóżka.