Ubrania śmierdzą mi papierosami, a w uszach dudni techno. Takim sąsiadom mam mówić "dzień dobry?"

Magdalena Konczal
Chyba każdy, kto mieszka w bloku, doświadczył przynajmniej raz drobnych utarczek z sąsiadami. Zalane mieszkanie, imprezy w środku nocy czy ujadający pies to elementy swoistego folkloru mieszkalnego. Kto z nas tego nie zna? Jeśli tobie jednak trafili się cisi i niezauważalni sąsiedzi, to gratuluję. Ja nie miałam tego szczęścia.
Moi sąsiedzi nie mają litości. Puszczają głośną muzykę, palą na klatce i zrzucają "niespodzianki" na balkon Fot. Robert Kowalewski / AG Credit:

Pukanie, stukanie i wiercenie


Kiedy byłam mała, razem z rodzeństwem braliśmy szczotki, mopy czy cokolwiek innego w kształcie długiego kija i pukaliśmy w sufit. Pamiętam te niedzielne poranki, przedpołudnia, południa, popołudnia czy wieczory, kiedy chcieliśmy w spokoju obejrzeć "Klub Winx", "Martina Tajemniczego" czy inną fascynującą bajkę na ZigZapie.



Przeszkadzało nam wówczas wiercenie, pukanie, stukanie i naprawianie. Jednym słowem: wieczne remonty. Mieszkał nad nami pan, który uwielbiał majsterkować. Swoją pasję realizował – ku naszemu przerażeniu – w każdym możliwym momencie. Mieliśmy wrażenie, że oprócz spania jedynym zajęciem, któremu się oddawał, było wiercenie i remontowanie.

Tak minęło mi całe dzieciństwo. Właśnie dlatego z ulgą przyjęłam wiadomość, że nade mną zamieszka jakaś inna rodzina. I wiecie co? Po kilku dniach zatęskniłam za panem majsterkowiczem. To, co czułam, można zamknąć w popularnym przysłowiu: z deszczu pod rynnę.

Wieczna impreza, palenie i "prezenty" na balkonie


Kiedy w weekend chcę przez chwilę odpocząć od wszystkiego i poczytać w ciszy książkę w swoim pokoju, jestem zmuszona do słuchania głośnej muzyki. Myślę, że listę przebojów puszczaną przez sąsiadów znają już wszyscy mieszkańcy mojej klatki, o ile nie całego bloku.

Przerażające dudnienie zaczyna się mniej więcej w piątek o 15.00, kiedy jeszcze pracuję w domu. Przy dobrym wiatrach mam okazję posłuchać Shawna Mendesa. Czasami jest gorzej. Klubowe hity sprawiają, że trzęsie się cały blok, a ja nie mogę wychwycić jednej, konkretnej myśli (co dopiero mówić o napisaniu sensownego i spójnego tekstu!).

Później jest już tylko gorzej. Muzyka wcale nie cichnie po 22.00. Policja była już wielokrotnie wzywana, ale to nic nie dało. Czasami bywają cichsze weekendy, ale to rzadkość. Wszystkiemu towarzyszą krzyki i głośne rozmowy. Niekiedy budzę się w nocy i wkurzona szukam sobie miejsca w innym pokoju, łudząc się, że tam mniej słychać.

Ale głośna muzyka to dopiero początek. Moje ubrania – a nawet mieszkanie! – śmierdzi papierosami. Sąsiedzi chętnie palą nie tylko na balkonie, ale także na klatce. Czasami, będąc w domu, czuję zapach używek, tak jakby palił ktoś zaraz obok mnie.

Na moim balkonie pojawiają się rozmaite przedmioty. Raz znalazłam tam nie swoje ubrania. Innym razem rozbite jajko czy ziemniaka. Sąsiedzi naprawdę nie mają litości dla pozostałych mieszkańców. Nie obchodzi ich nasza przestrzeń i spokój, który przecież każdy chce mieć we własnym domu.

Wolnoć, Tomku, w swoim domku?


Dziś z niemałym wzruszeniem wspominam naszego pana majsterkowicza, którego jedyną wadą było to, że wiercił i remontował od rana do nocy. Żadnych niepożądanych przedmiotów, warzyw czy produktów spożywczych na balkonie, żadnych niedopałków od papierosów.

Żadnego tłumaczenia wszystkim, że przecież ja nie palę, ale śmierdzę, bo wychodzę na dwór z psem, a wcześniej muszę zejść śmierdzącą klatką z trzeciego piętra. Żadnych imprez trwających cały weekend.

Jeśli macie sąsiadów, którzy szanują waszą prywatność, przestrzeń i dają wam poczuć, że jesteście we własnym domu, a nie na imprezie, to wyściskajcie ich dzisiaj koniecznie (z uwagi na pandemię, może być metaforycznie albo na odległość). Naprawdę na to zasługują!