"Od jednego cukiereczka nie umrze!". Jestem babcią i mam prawo rozpieszczać wnusia

Agnieszka Miastowska
Odwieczna bitwa między mamami a babciami trwa. Gra toczy się o zdrowie dzieci, a stawką są słodycze. W Internecie można przeczytać masę skarg na babcie. Mamy wymieniają się historiami, jak babcie zrobiły z ich dzieci "małpki skaczące na widok czekolady", ale babcie też mają swoje racje. Napisała do nas pani Janina, która uważa, że "od jednego cukierka jeszcze nikt nie umarł".
Jestem babcią i daję wnukom słodycze. Mam prawo je rozpieszczać Pexels.com
Pod artykułem, w którym opisywałyśmy historie mam, których dzieci są przekarmiane słodyczami przez babcie ("Syn zwijał się z bólu i bał się powiedzieć dlaczego". Babcie "trują" dzieci i kłamią w żywe oczy), pojawiło się mnóstwo komentarzy. Wśród solidaryzujących z bohaterkami głosów innych matek pojawiły się także pojedyncze komentarze babć.
Niektóre z nich prosiły, by nie wrzucać ich do jednego worka z babciami-trucicielkami, bo dbają o dietę wnucząt i uważają, że taki apel powinnyśmy wystosować raczej do "cioć z przedszkola", które wynagradzają dzieci za dobre zachowanie słodyczami.


Inne będą ostro bronić swojego stanowiska, zgodnie z którym "babcia po to jest, żeby rozpieszczać". Przywołajmy więc wiadomość, którą napisała do nas pani Janina, która uważa, że to matki robią z babci Baby Jagi.

Od jednego cukierka jeszcze nikt nie umarł

Przeczytałam tekst o babciach-trucicielkach i się zagotowałam. Co by babcia nie zrobiła, jest tą najgorszą. A ja chcę wam powiedzieć jedno: wy matki jesteście od wychowania, a my babcie od rozpieszczania.

Gdy wnuki do mnie przychodzą, mam dla nich schowane ich ulubione ciastka, musy czy soczki. Bardzo to lubią, a w domu po prostu tego nie dostają. Już będąc w sklepie cieszę się, że mogę im coś kupić. Coś, co będzie czekało na ich przyjazd, tak jak i ja. I przypominało mi, że w ogóle się u mnie pojawią, bo córka nie przywozi mi ich za często.

Czy wpycham im słodycze do buzi? Nie. Po prostu stawiam na stole miskę z cukierkami, po które mogą sięgać, gdy mają ochotę. I może czasem faktycznie robią to zbyt łapczywie, ale tylko dlatego, bo w domu córka zabrania im słodyczy całkowicie. Zawsze jej mówiłam, że zakazany owoc smakuje bardziej.

Chcę, żeby chociaż u mnie miały tą chwilę luzu. Żeby do naleśników zamiast kwaśnego dżemu bezcukrowego dostały Nutellę, a zamiast bezsmakowego ciasteczka zbożowego zjadły czekoladkę. Dzieci czują się dobrze, brzuchy ich nie bolą, ale mnie zaczyna boleć głowa, gdy moja córka rozpoczyna swoje tyrady.

Słyszę, że dzieci buntuję, że uważam, że mój styl życia jest lepszy, że wtrącam się w wychowanie. Dlatego, bo dam wnukowi cukierka? Ani mu brzuch nie pęknie, ani zęby nie powylatują!

Po jednej z rozmów z córką postanowiłam, że spróbuję dokarmiać wnuki wedle jej zaleceń. Zamiast czekoladek i chipsów dałam im upieczone przeze mnie ciasto, jak to mówię – nie takie słodkie, żeby zęby wypadły. Ugotowałam zupę na warzywkach i kurczaku, żeby dzieciaki zjadły zdrowy posiłek. Zrobiłam własny dżem zamiast karmić wnuki kremem czekoladowym.

I co usłyszałam? Że babcia się na niczym nie zna, bo zamiast własnego ciastka trzeba było zrobić ciasteczka jaglane bez cukru, mleka, jajek, miodu i mąki.

Zupa, którą gotowałam kilka godzin od samego rana? "W zupie pływają tłuste oka, a jak mama już chciała robić z niezdrowym mięsem, to trzeba było wybrać kurczaka bio a nie z rynku".

A dżem to bomba cukrowa. "Trzeba było zrobić mus z surowych owoców, bez cukru i żelatyny.

Babcia na niczym się nie zna, o zdrowym odżywianiu nie wie nic, powinnam w ogóle być wdzięczna za to, że dzieci nadal do mnie przychodzą. Dlatego chcę powiedzieć córce jedno.

Gdy ty byłaś mała, trzęsłaś się na widok lepszego cukierka albo czekolady, po którą stałam kilka godzin, żeby dostać ją na kartki. I nie pamiętam córciu, żebym wtedy zastanawiała się, czy nie dostaniesz od niej próchnicy. Bo jako "wyrodna" i nieświadoma matka chciałam zrobić ci atrakcję.

Dlatego drogie mamy – dajcie babciom rozpieszczać dzieci. I jeśli zajmują się wnukami kilka godzin pod waszą nieobecność, karmią je i przewijają albo chociaż przyjmują na kilka godzin, to doceńcie to na tyle, by przyznać nam, że mamy prawo nacieszyć się wnukami na własnych zasadach.