Jestem tą matką, która patrzy nauczycielkom na ręce. Nie będę za to przepraszać

Magdalena Woźniak
Adaptacja przedszkolna, a w następnych etapach szkolna, to jedne z najważniejszych procesów w wychowaniu dziecka. Nie ma jednej metody, jak poradzić sobie z intensywnością emocji, jaka się pojawia. Jest jednak postawa, która może wam to ułatwić i nie musicie się jej obawiać.
Adaptacja przedszkolna to wymagający proces dla całej rodziny. Unsplash.com

To placówka jest dla nas

Rozstanie z dzieckiem to trudny moment dla rodziców. Brak rodziców i przystosowanie do zupełnie nowego miejsca oraz osób, to wielkie wyzwanie przed jakim staje dziecko. Do tego dochodzi poznanie nowych zasad, nauka funkcjonowania w grupie. Trudno porównywać to wydarzenie do jakiejkolwiek późniejszej transformacji.


Jako rodzice, mamy prawo w tym wymagającym czasie na emocje oraz postawę wymagania, jak najlepszych warunków dla naszych dzieci. Pozwólmy sobie na to, bez agresji i ze spokojem, ale z pełną akceptacją tego, że to kadra przedszkola jest dla nas, a nie my dla kadry.

Wymagania nie są złe

Zanim wybraliśmy przedszkole dla naszej córki mieliśmy w głowie jasne wytyczne. A właściwie jedną, główną, absolutnie najważniejszą, zależało nam na rekomendacji innego rodzica, takiego któremu ufamy. Udało nam się spełnić ten warunek, ale to nie oznacza, że ślepo ufamy placówce i kadrze.

Nigdy nie ufajmy naiwnie, zawsze pozostańmy czujni. Profesjonalna kadra zarządzająca zrozumie i stawi czoła wszelkim wyzwaniom, a na zaufanie zasłuży, drogą współpracy. Rodzic ma prawo wiedzieć o wszystkim, co dzieje się z jego dzieckiem. Zasada ta nie ma terminu ważności i nie obowiązuje tylko w tygodniach adaptacji.

Skupienie i obserwacja

Ja jestem tą matką, która obserwuje przede wszystkim swoje dziecko, ale również opiekunki przy każdej okazji. Pytam i wymagam poświęcenia mi kilku minut rozmowy podczas każdego spotkania. Oczekuję informacji o tym, co działo się w przedszkolu, z jakimi dziećmi córka się bawi i co zjadła w czasie posiłku. To nie roszczeniowość, to moje fundamentalne prawo, jako rodzica.

Nie miej wyrzutów sumienia, jeśli znowu w tym tygodniu poprosiłaś o rozmowę, bo dziecko wróciło ze smutną miną. To nie roszczeniowość, to twoja uważność i miłość.

Bądźmy sojusznikami

Współpracujmy z placówką na zasadach partnerskich, tylko wtedy dziecko będzie miało zapewnioną solidarną opiekę, pełną dobrej energii i akceptacji. Nie dajmy sobie jednak nigdy wmówić, że nasza rola sprowadza się do wejścia do szatni, a każda próba nawiązania bardziej zaangażowanego kontaktu z kadrą to łamanie zasad.

Szanujmy się wzajemnie, powtarzając sobie jednak cichutko z tyłu głowy, że kontrola jest czasem najlepszą formą zaufania.