Kiedy salowa umyła podłogę, płakałam jak dziecko. Tego nikt mi nie powiedział o połogu

Marta Lewandowska
Zanim urodzisz dziecko, zwykle wiesz już, że po porodzie następuje połóg, że będziesz krwawić z dróg rodnych. Jesteś uzbrojona w odpowiednią bieliznę jednorazową i wkładki do niej. Ale opowiem ci o tym, co mnie zaskoczyło w połogu, czego nigdy bym się nie spodziewała doświadczyć. A co najważniejsze, czego żadna z moich koleżanek mi nie powiedziała.
Co zaskoczyło mnie w połogu pixabay.com

Stałam się strasznie wrażliwa


W drugiej dobie po porodzie przyniesiono mi śniadanie, sięgnęłam po kanapkę, a ona upadła na łóżko. Zaczęłam płakać, nie mogłam się zupełnie uspokoić. Miotały mną emocje, o które zupełnie się nie podejrzewałam. Wzruszało mnie dosłownie wszystko. Salowa sprzątająca podłogę "żeby wam się, kochaniutka, lepiej oddychało" przyprawiła mnie o takie wzruszenie, że aż trzęsłam się z płaczu.


Mąż, który przyniósł mi ulubiony batonik, też mógł liczyć na swoją porcję łez. Nie mówiąc o dziecku, na które za każdym razem, jak spojrzałam, dosłownie zalewałam słonym prysznicem. Nigdy nie byłam typem osoby, która łatwo się wzrusza, jednak wyrzut hormonów po porodzie potrafi zaskoczyć człowieka.

Poczucie bezsilności


Obok niekończących się łez radości, pojawiły się też te wynikające z bezradności. Patrzyłam na mojego syna, który ewidentnie czegoś ode mnie chciał i nie wiedziałam, co z nim zrobić. W szpitalu wszyscy dokądś biegną, pielęgniarki są zajęte, więc jak poprosić je o pomoc? Na porodówce one są zajęte właśnie tym pomaganiem.

Jeśli nie wiesz, jak przystawić dziecko do piersi, nie umiesz go uspokoić, po prostu pytaj, masz do tego prawo. Znalezienie się w nowej sytuacji zawsze wzbudza w nas niepewność. Dlatego warto radzić się personelu medycznego, który ma kwalifikacje, aby ułatwić wam wspólną przygodę.

Nie mam talii osy


Tuż po pierwszym porodzie czułam się trochę oszukana. Czterokilogramowe dziecko, wody, łożysko, a ja dalej miałam wielki brzuch. Tu niestety pokutuje to, co serwuje nam Internet. Patrzyłam na te wszystkie gwiazdy, które dwa dni po porodzie wyglądały jak z wybiegu, a ja, no cóż... Niekoniecznie.

Uświadomienie sobie, że twój organizm potrzebuje czasu, aby wrócić do formy, jest tu kluczowe. Macica musi się obkurczyć, podobnie skóra na brzuchu, a jeśli przybrałaś sporo, wcale nie tak rzadko następuje rozszczep mięśni brzucha, który nie ułatwia odzyskania talii osy. Na to potrzeba czasu.

Wielka stopa


Krótko po porodzie zaczęłam puchnąć, głównie w dolnych partiach ciała, nie byłam w stanie założyć kapci, które wzięłam do szpitala. Mało tego, moje kostki były, jakby od innego kompletu. Dwa dni trwało, nim moje stopy wróciły do naturalnego rozmiaru.

Wszyscy mówili, że w ciąży zatrzymuje się wodę, że można puchnąć. Końcówkę ciąży przeżyłam latem, więc doskonale wiedziałam, o czym mowa. Ale tego, co zadziało się z moimi nogami już po porodzie, ani się nie spodziewałam, ani wcześniej nie widziałam.

Nie odkładałam dziecka

I nie wynikało to tylko z mojej niesamowitej miłości, ale głównie z tego, że przez pierwsze dwa miesiące, każdy z moich synów dosłownie non stop jadł. To nie było książkowe karmienie co trzy godziny, to był całodobowy maraton. Z każdym pociągnięciem małego czułam, jak moja macica się kurczy, czyli wraca do żywych.

Ale nie wszystko da się zrobić z noworodkiem na rękach. Chodzenie pod prysznic, a w połogu robisz to kilka razy dziennie, było możliwe tylko wtedy, kiedy obok był mąż lub moja mama. Nie znaczy to w żadnym razie, że syn był spokojny, ale miałam poczucie, że mimo iż płacze, nic mu nie grozi.

Da się to przeżyć


Każdy połóg, tak jak poród, jest inny, inaczej odczuwamy ból, inaczej znosimy emocje. Ale najważniejsze w tym okresie było dla mnie otoczenie się ludźmi, którzy nie tylko byli gotowi zabrać dziecko na spacer, żebym mogła odpocząć, ale przede wszystkim dawali mi poczucie bezpieczeństwa. Pozwalali płakać, ze wzruszenia i bezradności.

Pomagali mi znieść to, że jestem bardziej krucha, że czas, który przeżywam, jest wyjątkowy i potrzebny mi i dziecku. Połóg jest tym okresem, kiedy uczycie się siebie i tutaj żadne emocje nie są złe, ani zbędne.