W MEN ktoś postradał zmysły?! Kuriozalny temat rozprawki poniża dzieci

Agnieszka Miastowska
Rozprawka ma na celu nauczenie dzieci właściwej argumentacji, skutecznej obrony swojego stanowiska i wyrażania własnego zdania. Przynajmniej w teorii, bo przykładowe zadanie umieszczone na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej polega na tym, by dzieci zamiast napisać wypracowanie zgodnie z własnymi przekonaniami, dokonały szczególnej samokrytyki — napisały, dlaczego nie dorównują pokoleniu Zośki, Alki i Rudego z lektury "Kamienie na szaniec".
Kuriozalny temat rozprawki. Dzieci miały udowodnić, że są gorsze Agencja Gazeta / Fot. Grzegorz Skowronek

Patriotyzm filarem

Treści patriotyczne zawsze zawierały się w podstawie programowej i to już od pierwszych klas szkoły podstawowej. Wśród szkolnych lektur także przeważały te książki, w których patriotyzm jest głównym motywem. Obowiązkowe na maturze "Dziady", przerabiany ciągle Kordian i gruby jak cegła "Potop", a zaczynało się już od "Kamieni na szaniec", które dzieci przerabiają w siódmej klasie.
Nigdy jednak nacisk ze strony Ministerstwa Edukacji na "propagowanie treści patriotycznych" nie był tak duży, jak w obecnej sytuacji.


Kilka miesięcy temu Przemysław Czarnek na antenie Polskiego Radia przekonywał nawet o konieczności wprowadzenia większej liczby tekstów osób świętych do kanonu lektur, by przekazywane treści były zgodne z duchem katolicyzmu i patriotyzmu.
Nie godził się np. na odmowę cytowania Jana Pawła II czy św. Tomasza z Akwinu.

Nie specjalnie dziwi więc fakt, że na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej pojawił się przykładowy temat rozprawki, który narzuca rozumienie patriotyzmu jako poświęcenia oraz stawia taką postawę wyżej od tego, czego od dzieci wymaga współczesny świat.

Temat narzuca tezę, z którą uczeń nie ma opcji się nie zgodzić. "Napisz rozprawkę, w której udowodnisz, że współczesna młodzież nie dorównuje pokoleniu Alka, Zośki i Rudego".

Uczniowie z marszu dowiadują się więc, że nie mają szansy dorównać bohaterom książki. Narzucone im z góry zdanie, stawiające ich w gorszej sytuacji, muszą dodatkowo udowodnić.

Czemu ma służyć taki rodzaj wypracowania? Nie pobudza ono dzieci do kreatywnego myślenia, nie ma tutaj także szansy na wyrażenie własnego zdania (o ile przeciętny 13-latek faktycznie nie czuje się gorszy od nastolatków żyjących w czasie wojny i okupacji).

Wśród komentujących temat rozprawki pojawiły się jednak głosy, że dzieci pisząc rozprawkę, muszą umieć postawić się po stronie tezy, z którą niekoniecznie prywatnie się zgadzają. To rozwija umiejętności retoryczne.

Trudno się z tym nie zgodzić, jednak warto zadać sobie pytanie, w czym właściwie gorsze miało by być pokolenie obecnych dzieci od bohaterów "Kamieni na szaniec". Nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy, więc może zastanówmy się, jakiej odpowiedzi oczekiwaliby egzaminujący?
Bo obecne pokolenie dzieci nie żyje w piekle wojny? Bo obecne pokolenie dzieci nie musi poświęcać swojego życia dla ojczyzny? Bo obecne pokolenie nie ma szansy na "wykazanie się patriotyzmem"? Teraz młodzież ma inne problemy, lecz "inne" nie znaczy przecież "mniejsze".

Poza "naciąganą" tezą tego typu temat ma jeszcze inne wady. Pozostawia dzieci w poczuciu, że nie są wystarczająco dobre. Nie mogą realizować się w roli "obywatela, patrioty, dobrego człowieka", jak pokolenie wojenne, bo po prostu nie mają na to szansy.

Kompletnie zaciera im także rozumienie hasła patriotyzm, które zaczyna być wytartym sloganem albo pomnikiem oznaczającym wojnę, śmierć, walkę z wrogiem.

Prawdopodobnie, gdy zapytacie przeciętne dziecko, czym jest patriotyzm, usłyszycie, że walką na wojnie, walką o wolność, poświęceniem dla ojczyzny.

Uczniowie nie łączą patriotyzmu z polską literaturą, sztuką, spełnianiem obywatelskich obowiązków jak chodzeniem na wybory, dbaniem o ekologię, byciem życzliwym dla ludzi we własnym kraju. Nie łączą tego, bo wszystko, co wiedzą o patriotyzmie, to wojna i cierpienie.

Pałeczka leży po stronie nauczycieli — ci mogą treść patriotyczną przekazać na podstawie innych tekstów kultury i przykładów. Mogą, jeśli w ogóle przyjdzie im do głowy, spojrzeć na patriotyzm inaczej niż np. Czarnek.

Dla wielu nauczycieli naciski ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej stały się otwartą furtką do wychowania "nowego pokolenia patriotów". Przypomina mi to sytuację, w której znajoma 7-klasistka wzięła udział w konkursie na temat patriotyzmu.

Pytanie było proste i dawało pole na (mogłoby się wydawać) dowolną odpowiedź. Uczennica postanowiła odnieść się do wydarzeń, które miały miejsce na Marszu Niepodległości.

Zaczęła od tego, czym patriotyzm nie jest: dyskryminowaniem osób ze względu na odmienną narodowość, kolor skóry, orientację seksualną czy wyznanie. Ubolewała, że patriotyczne treści przywłaszczają sobie osoby, które z poszanowaniem ojczyzny niewiele mają wspólnego.

Nauczycielka zareagowała oburzeniem. Uznała, że praca ma konkurs się nie nadaje. Jest nie na temat. Wyśmiewa się z polskich patriotów, a w wypracowaniu o patriotyzmie nie ma miejsca na tematy "kontrowersyjne" — takie jak osoby o innej orientacji seksualnej.

Uczennica przepisała więc wypracowanie, tak jak pani jej kazała. Usunęła fragment o tolerancji, otwartości, akceptacji i równości. Dopisała o wojnie, walce, śmierci, poświęceniu i wrogu. Pozostaje tylko pytanie, czy pani polonistka miała tak duży problem z czytaniem czy ze zrozumieniem, że dziecko miało, w przeciwieństwie do niej, odwagę wyjść poza szkolne ramy?