Spędzam całe dnie w domu, więc zatrudniłam nianię. Usłyszałam, że jestem leniwą matką

Agnieszka Miastowska
"Bardzo długo wahałam się, czy zostawić Wiktorię z kimś innym niż ja sama. Gdy wreszcie znalazłam odpowiednią nianię, miałam wrażenie, że odetchnę z ulgą. Nie zdążyłam, bo pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam od rodziny, było: widocznie jesteś leniwą matką" — pisze do nas Ania. I nie tylko ona spotkała się z taką opinią. Czemu aż tak nas boli, że matka ma prawo odpocząć od dziecka?
Zatrudniłam nianię i usłyszałam, że jestem leniwą matką. To bzdura Pinterest. com @Baby Chick

Zatrudnienie niani to fanaberia?

Mogłoby się wydawać, że korzystanie z pomocy niani jest powszechną formą wsparcia dla rodziców. Okazuje się jednak, że wiele kobiet, gdy zatrudnia nianię, ma wyrzuty sumienia i czuje jakby nie w pełni poradziły sobie z macierzyńskimi obowiązkami.
Opowiadanie swoich historii, zaczynają od usprawiedliwiania się — jakby sam fakt korzystania z pomocy przy dziecku wymagał tłumaczeń i akceptacji obcych ludzi.


— Zatrudniłam nianię, gdy moja córka miała trzy latka. Początkowo miałam zostać w domu albo podrzucać Wiktorię do jednej albo drugiej babci. Po trzech latach siedzenia w domu byłam nią tak zmęczona, że marzyłam o pracy i tutaj zaczęły się schody — wyjaśnia.

Młoda mama najpierw usłyszała od męża, że nie ma potrzeby, by pracowała, bo on jest w stanie ją utrzymać. Babcie zgodnie stwierdziły, że "szkoda, żeby dziecko wychowywało się bez mamy".

— Tak jakbym miała nagle zostawić je same sobie i opuścić rodzinę. Wreszcie po wielu rozmowach zdecydowaliśmy, że do pracy pójdę na pół etatu, ale to i tak wymagało, by Wiktoria została z kimś sama. Znalazłam nianię i prawie odetchnęłam z ulgą. Prawie, bo nie spodobało się to rodzinie — wyjaśnia.

Niania dogadała się z dzieckiem świetnie. Problemem była reszta rodziny, szczególnie starsze pokolenie, które powiedziało Ani wprost, że "niania to fanaberia".

Niania sprawia, że jestem lepszą mamą


— Usłyszałam, że zatrudniłam sobie służącą. Służącą, bo mam kogoś, kto posprząta czy ugotuje coś za mnie, tak jak ja bym w domu "leżała i pachniała". Traktują nianię jak kogoś, kto opiekuje się moim dzieckiem, gdy ja je "zaniedbuję", będąc w pracy. I co najciekawsze kogoś, kto odbiera babciom wnuczkę, bo przecież w tym czasie powinna być z nimi! — tłumaczy.

— A prawda o posiadaniu niani jest zupełnie inna. Gdy mama się realizuje, jest po prostu szczęśliwsza, a dziecko razem z nią. Gdy wracam do domu, jestem za Wiktorią stęskniona. I mamy czas na zabawę — ona dzięki niani jest najedzona, przebrana, ja dzięki niej nie muszę biec do garów i mogę spędzić czas z córką — wyjaśnia.

Po co ci niania, skoro siedzisz w domu?

Ula na zatrudnienie niani zdecydowała się mimo tego, że całe dnie spędzała w domu. Na pracy. Ale jednak w domu.

— Gdy zaczęła się pandemia, oboje z mężem przeszliśmy na pracę zdalną. Moja 3-latka była z nami non stop i po kilku dniach pracy z dzieckiem przy nodze było już dla mnie jasne, że będę korzystać z opiekunki — wyznaje Ula.

Kobieta, mimo zupełnie innej sytuacji niż Ania, spotkała się z bardzo podobną reakcją otoczenia. — Przyjaciółka spytała mnie, po co mi niania, skoro siedzę cały dzień w domu. Tak jakby 3-letnie dziecko było w stanie zrozumieć, że jego mama przez najbliższe 8 godzin obok niego przy komputerze jest akurat "zajęta" — mówi z ironią.

Uli zostawienie córki z nianią, mimo tego, że dzieliła je tylko ściana, dało coś jeszcze. Przekonanie, że jej dziecko poradzi sobie bez niej. Na początek na kilka godzin, bawiąc się z "ciocią" w pokoju obok.

— W pewnym momencie stałam się nadopiekuńczą mamą, nie chciałam nawet puścić Lidki do żłobka, bo uznałam, że nie będzie tam miała właściwej opieki, nie poradzi sobie beze mnie. Skoro potrafiła zostać z ciocią na parę godzin, to odważyłam się zostawić ją w żłobku. I to była najlepsza decyzja — wyjaśnia.

Problemem nie jest niania, a nasze myślenie o matkach

Słuchając wyznań matek mam wrażenie, że to niania jest problemem dla społeczeństwa. Niektórych nadal razi to, że kobieta jest nie tylko mamą i mimo miłości do dziecka, należy jej się odpoczynek i prawo do pracy w spokoju.

Widać to po "złotych radach", które wiele mam słyszy, szczególnie od starszego pokolenia. "Kiedyś to kobiety miały pięcioro dzieci, chodziły do pracy, zajmowały się domem i jeszcze obiad z dwóch dań gotowały". Mamy im zazdrościć? Brać przykład z ideału, który sprawiał, że kobiety nie miały prawa do bycia sobą, dopóki dzieci nie wyfrunęły z gniazda?

Bo osoba niani paradoksalnie sprawia często, że mamy dopiero zaczynają mieć czas dla dzieci. Jakościowy czas — w którym, zamiast jedną ręką gotować obiad, a drugą odkurzać, mogą skupić się na własnym dziecku. Nie traktując tego jak obowiązek i poświęcenie, a wyczekane spotkanie z maluchem.