Żurnalista pisze to, co kobiety chcą usłyszeć najbardziej. Nie wierzę, że to mężczyzna
Jego twarzy nie zobaczymy w Internecie. Jego prawdziwy głos wybrzmiał publicznie tylko kilka razy. Pisze książki o miłości, które sprzedają się w setkach egzemplarzy, a jego najintymniejsze przemyślenia na Instagramie czyta prawie 430 tysięcy osób. Tak popularny, a jednocześnie tak anonimowy. O miłości i emocjach pisze tyle, że mam wątpliwości, czy pod jego nickiem nie ukrywa się wrażliwa kobieta. Poznajcie Żurnalistę.
słyszeć, to zapewne: kim jesteś? Pisarz, poeta, model, influencer (mam nadzieję, że to nie obraza) — jakbyś sam siebie określił?
Sobą, chociaż jedni mogą nazywać mnie pisarzem, inni poetą, a część miernotą i każdy będzie miał rację. Richard Bach zawsze mówił, że profesjonalny pisarz to amator, który się nie poddał.Może cię zainteresować także: Są ciekawsi niż większość młodych influencerów. Oto para seniorów, która robi karierę na Instagramie
Jak to się stało, że zostałeś "żurnalistą" – kimś, kogo ludzie chcą czytać, w kogo zapisane emocje wierzą i odnajdują w nich siebie?
Byłem śmieciem, przestraszonym – że muszę żyć. Umorusany w gównie chciałem spełniać wielkie marzenia, ale życie ciągle sprowadzało mnie do parteru.
Cały twój image jest niesamowicie charakterystyczny, a na Instagramie obserwuje Cię prawie 430 tysięcy osób. Chcesz być popularny czy anonimowy?
W pewien sposób "ja" nie istnieję. Moja twórczość jest rozpoznawalna. Pisałem o próbach samobójczych, bezdomności i tęsknocie za mamą, która mnie nie chce.
O twoich emocjach obserwujący wiedzą dużo, masa osób pisze do ciebie dzieląc się swoimi problemami. Jak to się stało, że zdobyłeś ich zaufanie?
Myślę, że nie musieli się bać, że będę ich oceniał. Poznali moje emocje i porażki na wylot. Ja dzięki nim dowiedziałem się, że nie jestem sam. Tysiące myśli, których wstydziłem się wyznać znajomym, napisałem im.
teraz to czyta, to po prostu: dziękuję i pamiętajcie, że wasza wrażliwość jest zjawiskowa.
Czy czujesz się internetowym terapeutą, faktycznie im doradzasz?
Nie. Staram się tylko przekazać, że zbyt często do każdego przykładamy tę samą kalkę idealnej rodziny. Nie każdy może być super-tatą, mamą czy po prostu dobrym człowiekiem.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że Instagram cię brzydzi, z drugiej strony
to dla ciebie główne medium przekazu. Co jest z nim nie tak?
Myślę, że okładki w playboyu przestały szokować, ponieważ Instagram oferuje dzisiaj więcej nagości. IG wyidealizował życie, które nie istnieje, ponad to, w którym się budzimy i myjemy zęby.
Wyśmiewasz płytkość social mediów, ale z drugiej strony "sprzedajesz" ludziom krótkie sentencje o emocjach, bluzy z napisem "miłość". Nie dokładasz cegiełki do robienia z miłości popularnego sloganu?
Mój profil to urywki zdań z moich książek. Ktoś może widzieć w nim slogan reklamowy, a inny swoje życie. Publikując to zostawiam pole do interpretacji odbiorcy. Ja w każdym zdaniu widzę siebie. W dużym stopniu obnażonego bardziej, niż gdybym pozował w bikini na Zanzibarze.
Wiele kobiet czytając twoje przemyślenia na temat miłości, uważa, że jesteś ideałem faceta. Mężczyźni tak emocjonalnie wrażliwi i otwarci "po prostu się nie zdarzają". Skąd w Tobie taka łatwość w mówieniu o emocjach?
Przed tym jak zacząłem pisać, zamykałem się w sobie. Nie potrafiłem wykrztusić z siebie słowa ani łzy. Pisanie stało się dla mnie autoterapią i wolnością moich myśli, które skrępowane wewnątrz mnie szarpały się, tracąc siłę.
Żurnalista
wewnątrz własnych przeżyć.
Zrozumiałem swoje błędy, a z nich stworzyłem książki. Nie jestem ideałem i kurewsko daleko mi do niego, dlatego napisałem, że jestem Hankiem Moodym dzisiejszego świata, bo czy ja tak naprawdę istnieję? Przecież tylko dałem życie swojej przeszłości jako Żurnalista.
Co tak naprawdę robisz na co dzień?
Oglądam masę wywiadów. Biegam, wychodzę z psami i ostatnio gram w tenisa. Mam różne okresy – przez pierwsze 4 lata Żurnalisty pisałem po 7–8 godzin dziennie, dla samego treningu. Kocham swoją pracę, to ona jest na dzisiaj moim życiem.
publiczności swój pierwszy wpis — co byś sobie powiedział?
Nic, bo na szczęście nigdy nie pomyślałem, że pisząc, robię to dla publiczności, ale oni byli tam dla mnie i za to im dziękuję.
Może cię zainteresować także: Używamy ich dla zabawy, kończymy z kompleksami. Znasz ten stan, w którym zaczynasz czuć się brzydka?