"Jeszcze jeden szew i będzie pani jak dziewica". Kobiety zdradzają, jak okalecza się je po porodzie

Agnieszka Miastowska
Gdy Dominika – cierpiąc przy zaszywaniu krocza po porodzie – zapytała swoją ginekolog, ile szwów musi jeszcze znieść, usłyszała, że "jeszcze tylko jeden szew dla męża, sama mi podziękujesz". Magdę lekarz przekonywał, że po szyciu "będzie znowu jak dziewica", dlatego zrobi to ciaśniej... Skutkiem był jedynie ból. Kobiety mówią o tym ze wstydem, a lekarze przyznają, że w medycynie nie ma czegoś takiego, jak "szew dla męża". Jaka jest prawda?
Szew dla męża okalecza kobiety. Ginekolog wyjaśnia, dlaczego go nie robić Fot. Raphael Goetter /http://bit.ly/1zDD0v0 CC BY 2.0 /http://bit.ly/1mhaR6e

Nacinanie krocza w czasie porodu

Nacinanie krocza przy porodzie jest w Polsce niestety wciąż powszechną praktyką, wykonuje się ją średnio w co drugim przypadku, podczas gdy w innych krajach europejskich zabieg ten dotyczy tylko 10-20 proc. wszystkich porodów.
Moje rozmówczynie nie miały w planie porodu nacinania krocza, jednak przed ostatnim skurczem partym lekarze przekonywali je do podjęcia takiej decyzji.


— Właściwie to nie wyraziłam pisemnej zgody na cięcie i w swoim planie porodu miałam prośbę o ochronę krocza, ale kiedy moja lekarka powiedziała, że pęknę w stronę cewki moczowej, zgodziłam się na cięcie — wyjaśnia 26-letnia Magda.

— Na szczęście dostałam znieczulenie, więc szycie nie było bolesne. Usłyszałam jednak od swojej położnej "no bardzo fajnie zszyłam, po zagojeniu będzie pani jak dziewica" — dodaje.

Późniejsze doświadczenia były jednak dla kobiety o wiele bardziej bolesne niż samo szycie. Rana zaczęła się goić, ale dyskomfort i ciągnięcie narastało, dlatego Magda zdecydowała się na prywatną wizytę u ginekologa.

— Lekarka zrobiła mi pełny przegląd, używała profesjonalnych, ale zrozumiałych zwrotów, jednak nie mogłabym do niej wrócić po tym, gdy nieumiejętne szycie moich miejsc intymnych nazwała "klapciochą". Kto tak mówi? Na ciągnięcie i dyskomfort doradziła mi się przyzwyczaić, bo "ciało kobiety po porodzie się zmienia i trzeba się z tym pogodzić"... — wyznaje.

Pierwsza lekarka zasugerowała, że funkcja seksualna kobiety jest istotniejsza niż jej komfort. Kolejna ginekolog wykazała się zupełnym brakiem empatii, zawstydzając pacjentkę.

Z równie niedopuszczalną sytuacją spotkała się Dominika, która również w planie porodu zaznaczyła chęć ochrony krocza.

Szew dla męża zagwarantuje doznania dziewicy?


— Położna przy rodzeniu główki powiedziała niestety, że musi naciąć krocze, bo córka rodzi się z rączką zaciśniętą przy główce. Mówiła, że krocze jest napięte i mogę za chwilę pęknąć sama. Zgodziłam się wystraszona, ale na szczęście ból nie był duży — wyjaśnia.

Gorzej było jednak w czasie zaszywania krocza. Kobieta podkreśla, że lekarka odmówiła jej kolejnego znieczulenia, więc trzymając swoje dziecko na klatce piersiowej, czuła każdy ruch igły.

— Krzyczałam z bólu, a ona przekonywała mnie, że to jeszcze tylko 3 szwy. Liczyłam je ze łzami w oczach i zwróciłam jej uwagę, że chyba wystarczy. Usłyszałam, że jeszcze "szew dla męża". Przekonywała mnie, że jeszcze jej podziękuję, bo będę ciaśniejsza, co zapewni lepsze odczucia przy stosunku — dodaje.

W tej historii szew także nie okazał się lekarstwem na poprawę życia seksualnego, raczej wprost przeciwnie.

— Jestem już 7 miesięcy po porodzie i boję się inicjować stosunek, bo pierwsze kilka razów było bolesnych. Wymagało długiej gry wstępnej i żelu nawilżającego — wyjaśnia Dominika.

Podkreśla jednak, że na wizytach kontrolnych zarówno lekarze, jak i fizjoterapeutka uroginekologiczna podkreślali, że rana po nacięciu wygląda dobrze, goi się łatwo i szybko. Ginekolog dodała nawet, że pacjentka wygląda jakby "w ogóle nie rodziła". Dominika nie jest jednak zadowolona z tego, jak zostało potraktowane jej ciało.

— Ból faktycznie jest mniejszy z miesiąca na miesiąc, ale uczucie ciasności pozostało. Najgorsze jest to, że ja o nic takiego nie prosiłam, nie chciałam żadnego szwu dla męża. Położne i lekarze mają taki stosunek, jakby najważniejsze było dziecko, a przecież nawet w samolocie maseczkę zakładamy najpierw sobie, potem jemu — wyjaśnia.

Ciało kobiety jest skazane na ból?

Magda i Dominika jak setki innych kobiet usłyszały od lekarzy, że ból jest nieunikniony, tak wygląda ciało po porodzie, należy się z tym pogodzić — tak jakby cierpienie i dyskomfort było wpisane w bycie kobietą, a lekarze nie mogli nic zrobić.

Z drugiej strony nie brak głosów, że nie istnieje zabieg zwany "szwem dla męża". To jedynie niewybredny komentarz lekarza, który chciał usprawiedliwić zbyt długi zabieg czy nieumiejętnie wykonane zbyt ciasne szycie.

Sytuacje, które dzieją się w czasie zaszywania pacjentek trudno obiektywnie ocenić. Zdarza się, że kobiety słyszą od lekarza komentarze, które mogą im sugerować, że ten podejmie się ciaśniejszego szycia, założenia "dodatkowego szwu".

Ginekolodzy zaprzeczają jednak stosowaniu takich praktyk, fizjoterapeutom uroginekologicznym także trudno jest po czasie ocenić, w jakim celu lekarz zastosował dany rodzaj szycia.

Czy zbyt ciasne wykończenie jest błędem w sztuce, czy minie po ćwiczeniach pochwy, a może jest celowym zabiegiem wykonanym bez zgody pacjentki wie tylko specjalista, który stosował dany rodzaj szycia. W ocenie takich sytuacji należy więc zachować ostrożność i wprost mówić lekarzowi o swoich dolegliwościach i obawach.


O komentarz dotyczący szwu dla męża poprosiłam jednak doktora Tadeusza Oleszczuka. Ekspert wskazuje, że po nacięciu krocza ginekolog ma zadanie tak zszyć mięśnie, by je zbliżyć do siebie, zebrać, żeby nie były rozszerzone.

Dodaje jednak, że nigdy nie spotkał się z określeniem "szew dla męża", jako terminem medycznym, które w samej nazwie przekazuje błędne założenie — że nie robimy czegoś dla komfortu pacjentki, a dla satysfakcji jej partnera.

— Chodziło pewnie raczej o przekazanie informacji, że lekarz już prawie kończy szycie i zostało mu już założenie ostatniego szwu — wyjaśnia lekarz.

— W medycynie nie ma takiego pojęcia jak "szew dla męża" i zbyt ciasne szycie nie ma żadnego medycznego uzasadnienia. Prawidłowe zszycie krocza wymaga od lekarza dużych umiejętności i jest sztuką — tłumaczy ekspert.

Ginekolog o szwie dla męża


— Jeśli lekarz za ciasno zszyje pacjentkę, to oczywiście ona może czuć dyskomfort, ale to raczej nie jest celowy zabieg, który możemy nazwać "szwem dla męża" — dodaje.

Lekarz wyjaśnia, że do "zacieśniania" mięśni pochwy może służyć inny zabieg, który wykonuje się oczywiście na jasne żądanie pacjentek i to kobiet, które nie mają już planów rozrodczych.

— Czym innym są natomiast zabiegi waginoplastyki, zarezerwowane dla kobiet, które urodziły już kilkoro dzieci i czują dyskomfort, luźne mięśnie. Wtedy zajmujemy się tym i faktycznie te kobiety odczuwają wyższą satysfakcję seksualną i komfort życia. Ale nie spotkałem się nigdy jeszcze z umyślnym zaszywaniem pacjentek za ciasno. Szycie należy poprawić, jeśli pacjentka odczuwa dyskomfort — wyjaśnia.

"Szew dla męża"
nie jest więc realnym zabiegiem, którego stosowanie może poprawić życie seksualne. Ważne jest też to jak przebiega samo gojenie szycia krocza, bo często szwy ulegają rozpuszczeniu dopiero po kilku miesiącach, a wtedy odczucia ciasności mogą ustąpić.

Mięśnie pochwy od razu po szyciu mogą być bolesne, nadwrażliwe czy naciągnięte. Stąd też wrażenie obrzęku i ciasności.

Kluczowy jest kontakt z lekarzem lub fizjoterapeutką uroginekologiczną, którzy wyjaśnią nam, jak ćwiczyć, by przywrócić mięśnie pochwy do stanu przed porodem lub w razie zbyt ciasnego szycia skierują pacjentkę na zabieg. Wszystko wymaga odpowiedniej oceny i postępowania.