Jak długo dzieci pochodzą do szkół? "Nie jesteśmy cudotwórcami, czeka nas powtórka z jesieni"

Sandra Skorupa
Zniknęła ekscytacja i panika w związku z powrotem uczniów do szkół. Nauczyciele i urzędnicy z różnych regionów Polski przyznają, że "co będzie, to będzie". Urzędy, sanepidy i placówki edukacyjne muszą dostosować się do wytycznych. To ich główne zadanie, a co dalej — czas pokaże.
Jak wygląda powrót do szkół 2021? Eksperci o powtórce z jesieni Fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Gazeta

Jak wygląda powrót do szkół 2021?

We wrześniu 2020 roku, gdy uczniowie wracali do szkół, wydaje się, że nauczyciele mieli bardziej negatywne nastawienie niż obecnie. Mówili "pochodzimy do 15 września". Ostatecznie okazało się, że trochę dłużej, ale jednak mieli rację, nadeszła druga fala i szkoły znów trzeba było zamknąć.


Dnia 18 stycznia 2021 roku decyzją rządu uczniowie klas 1-3 znów wrócili do szkół, mimo że eksperci oceniają, iż nie jest to najlepszy pomysł, a poziom zakażeń od wielu tygodni utrzymuje się na poziomie od kilku do kilkunastu tysięcy dziennie.

Powrót dzieci do szkół jest przedwczesny i nieodpowiedzialny. Wpierw nauczycieli trzeba było zaszczepić, a dopiero później otwierać szkoły – mówił dr Paweł Grzesiowski w rozmowie z "Super Expressem".

W samej Warszawie do nauki stacjonarnej w klasach 1–3 szkół podstawowych wróci ponad 46 tysięcy dzieci.

— Z poziomu miasta wszystko zostało przygotowane tak, aby zarówno uczniowie i uczennice, jak i nauczyciele oraz nauczycielki byli jak najmniej narażeni na zakażenie koronawirusem. Nie jesteśmy jednak cudotwórcami: bez pilnego zaszczepienia personelu szkół prawdopodobnie czeka nas powtórka sytuacji z jesieni. Epidemia nie wygasła. Dlatego apelujemy do wszystkich o jak największą odpowiedzialność i przestrzeganie wymogów, dla naszego wspólnego bezpieczeństwa — mówi w rozmowie z Mamadu warszawski radny Marek Szolc,

Otwarte szkoły — "co będzie, to będzie"

Co na to sami nauczyciele i organy prowadzące szkoły? Jak wygląda powrót do szkół od 18 stycznia 2021? Zadzwoniliśmy do kilku regionalnych biur edukacji i departamentów oświaty oraz zapytaliśmy dydaktyków o ich podejście do ponownego otwarcia placówek. Większość urzędów uważa — "co będzie, to będzie". Z kolei większość nauczycieli, z którymi rozmawialiśmy, zaznacza, że ma "dość nauki na Teamsie". Oczywiście oba środowiska wciąż są podzielone. Nadal wiele osób obawia się powrotu do szkół, uważa, że to kwestia czasu i placówki znów będą świecić pustkami. Za każdą opinią stoi indywidualna ocena własnej sytuacji.

Inaczej do sprawy podchodzą np. ci, którzy znajdują się w grupie ryzyka ze względu na wiek, choroby współistniejące bądź zamieszkiwanie ze starszymi rodzicami, a także ci, których COVID-19 dotknął osobiście.

W nowym roku przygotowani na stare wytyczne

Dyrektorzy szkół i urzędnicy mówią na konferencjach i w prasowych komunikatach beznamiętnie "musieliśmy się dostosować".

— Jesteśmy przygotowani według wytycznych, tak samo jak byliśmy we wrześniu — usłyszeliśmy od urzędniczki ze Słupna.

Trudno, żeby szkoły były przygotowane inaczej, bo "nowe wytyczne dla szkół 2021" to te same wytyczne, które obowiązywały we wrześniu 2020 roku. Jedynym urozmaiceniem są tzw. bańki, które Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek tłumaczył:

Dzieci pójdą do szkół w tzw. bańkach — będą klasy od klas oddzielone, nie będą się ze sobą te klasy spotykały, nie będzie również spotkań między nauczycielami. Po to to wszystko, żeby zachować maksimum bezpieczeństwa na tyle, na ile się da.

Departament edukacji we Wrocławiu komentując kwestię powrotu do szkół od poniedziałku 18 stycznia, wskazuje: "Powrót najmłodszych uczniów podstawówek nie spowoduje bardzo dużych zmian w dotychczasowym funkcjonowaniu szkół. W okresie, w którym szkoły prowadziły co do zasady zajęcia zdalne, placówki pozostawały otwarte i funkcjonowały, choć w ograniczonym zakresie. Część nauczycieli prowadziła zajęcia, właśnie pracując w szkołach".

— Dziś (w pierwszy poniedziałek nauki) nie mamy ze strony szkół, dyrektorów, nauczycieli, rodziców, uczniów żadnych zgłoszeń o nieprawidłowościach — informuje Anna Bytońska z Urzędu Miasta Wrocław.

Co, gdy w szkole pojawi się koronawirus?

Z kolei Ratusz z Lublina poinformował nas, że po konferencji Zastępcy Prezydenta ds. Oświaty i Wychowania Mariusza Banach z dyrektorami szkół zostali zapewnieni, że wszyscy są gotowi do ponownego powrotu uczniów do szkół i nie zgłoszono w tym zakresie żadnych uwag.

Czy istnieje w ogóle perspektywa zamknięcia szkół po 18 stycznia z powodu koronawirusa?

— Jeżeli zaszłaby taka konieczność, raczej będzie to się odbywało tak jak dotychczas — mówi urzędniczka ze Słupna.

Co znaczy "tak jak dotychczas"? We wrześniu 2020 roku, gdy w szkole pojawiał się przypadek koronawirusa, powszechną praktyką było izolowanie tylko jednej klasy lub konkretnej grupy uczniów i nauczycieli, którzy mieli styczność z osobą zakażoną. Nie zamykano całej szkoły.

Wówczas był bardzo niski odsetek całkowicie zamkniętych szkół. Niemniej wystarczy spojrzeć na wykres, by spostrzec, że właśnie po ponownym otwarciu szkół ilość zakażeń w Polsce wzrosła i rozpoczęła się druga fala epidemii. Podobnie było w innych krajach, co dokładnie analizowaliśmy w artykule o powrocie do szkół na świecie.
Koronawirus w Polsce - wykresworldometers.info

Szczepienia dla nauczycieli. Powinni być w grupie 0?

Przed powrotem uczniów do szkół rząd rozpoczął akcję badań przesiewowych nauczycieli klas 1-3, które umożliwiłyby powrót do szkół tylko nauczycieli z negatywnym wynikiem testu. Jak podaje MEN z przebadanych 134 tys. dydaktyków, prawie 2,5 tys. nie wróci do pracy stacjonarnej z powodu pozytywnego testu na obecność COVID-19. Niemniej dla wielu nie jest to żadne rozwiązanie. Prawdziwe bezpieczeństwo w szkołach, zwiększyłoby się po wprowadzeniu nauczycieli do grupy 0 — osób mających pierwszeństwo w szczepieniu przeciwko COVID-19. Takiego zdania jest również ZNP i o takie rozwiązanie apelował Sławomir Broniarz.

Ponadto z sondażu United Surveys dla RMF FM wynika, że 68 proc. respondentów uważa, iż zaraz po medykach na drugim miejscu uprzywilejowani w kwestii szczepień na koronawirusa powinni być właśnie nauczyciele.