Lockdown to najlepsze, co przydarzyło mi się w Sylwestra. Dlaczego czuję ulgę, że nigdzie nie idę?

Agnieszka Miastowska
Plany na Sylwestra zazwyczaj trzeba mieć już kilka miesięcy wcześniej. A w tym nową kreację, znajomych, którzy będą chcieli z wami spędzić ten "niesamowity" dzień, ochotę na głośną muzykę i alkohol, a w głowie listę sukcesów kończącego się roku. Dla mnie brzmi to jak totalna presja na sztuczną zabawę. Ale nie w tym roku. Tym razem mogę z czystym sercem powiedzieć: lockdown to najlepsze, co przydarzyło mi się w Sylwestra.
Nie lubię Sylwestra i wreszcie czuję ulgę. Lockdown w Sylwestra jest super! Kadr z filmu "Legalna blondynka"

Impreza zaplanowana nie ma prawa się udać

Ten tekst miał być o tym, dlaczego jak co roku nienawidzę Sylwestra. Coroczna presja, która pojawia się już w grudniu, jest tak mocna, że przez długi czas nie pamiętałam o tym, że ten Sylwester będzie przecież inny niż wszystkie. A gdy tylko uświadomiłam sobie, ile "zabawy" mnie ominie, poczułam ulgę.
Dla tych, którzy nienawidzą Sylwestra — czytajcie listę wad tego sztucznego święta i solidaryzujcie się ze mną w oczyszczającej nienawiści. Nie ma to jak katharsis na Nowy Rok. A jeśli za nim tęsknicie — może uda mi się przekonać was, że nie ma czego żałować.


Po pierwsze Sylwestra trzeba było zaplanować. A kto z nas lubi robić plany z wyprzedzeniem i to jeszcze takie dotyczące imprez?

Przecież zasada jest jedna — im wcześniej ustalicie ze znajomymi, co robicie w Sylwestra, tym więcej planów się posypie.

Ktoś się rozchoruje, ktoś w ostatniej chwili wybierze imprezę z lepszymi znajomymi niż wy, a jeśli pokusicie się o wspólny wyjazd na Sylwestra, gwarantuję, że szybciej się pokłócicie, niż spędzicie razem cudowny czas. Nie wspominając o tym, że najlepsze imprezy to te spontaniczne.

To jednak tylko jedna z wersji organizacji Sylwestra. Zazwyczaj w tym czasie orientujecie się, że wy właściwie zbyt wielu znajomych nie macie. A jeśli macie, to wybrali na ten dzień inne grono przyjaciół.

Nikt was na domówkę nie zaprosił i jeśli nie macie drugiej połówki, to desperacko szukacie drugiego samotnika, który przynajmniej obejrzy z wami jakiś film i wypije kieliszek szampana przed północą. I żałośnie będziecie udawać, że to zupełnie inny wieczór niż wszystkie towarzyskie spotkania do tej pory.

Presja gorsza niż na Boże Narodzenie i Walentynki

Bo nawet jeśli wybierzecie alternatywną wersję Sylwestra — spędzicie go w łóżku z książką, tak jak lubicie najbardziej, to i tak będziecie scrollować Instagrama i Facebooka, czując lekkie ukłucie zazdrości, gdy zobaczycie, jak świetnie i ekstrawertycznie bawią się wszyscy oprócz was.

Myślicie, że przesadzam? Żadne inne święto nie kładzie na nas takiej presji. Nawet Walentynki, które dla wielu osób są świętem kiczowatym albo łamiącym ich singielskie serce, można po prostu olać.


Chcecie mnie przekonać, że nie da się nie zauważyć wszechobecnych sylwestrowych reklam i petard strzelających już dwa dni przed? Wszystkie znaki na niebie i ziemi przypominają nam o tym, że COŚ się wydarzy, a my musimy brać w tym udział.

Załóżmy jednak, że podstawy sylwestrowej zabawy gotowe. Znajomi zaprosili was do siebie. Szukacie sylwestrowej kreacji, ale to jasne, że nie macie czegoś takiego w szafie, bo to kategoria ciuchów, których potem nie założycie nigdzie.

Zazwyczaj kończy się to tak, że zakładacie bluzkę, która jest przynajmniej czarna, w najlepszym razie obsypana brokatem i nazywacie ją "sylwestrową".

No dobrze. Mamy już znajomych, plan domówki, coś w rodzaju kreacji i... zupełny brak ochoty na jakąkolwiek imprezę.

Impreza w styczniu to nieporozumienie

Dopiero co skończyły się Święta, zaraz skończy się wam wolne w pracy. Jesteśmy przejedzeni i zaspani, a na dworze jest ciemno i zimno. Zaczynam wtedy świetnie rozumieć bohaterki komedii "Lejdis", które Sylwestra co roku urządzały w sierpniu.

Każdy miesiąc byłby lepszy niż przełom grudnia i stycznia. Proponowałabym chociaż wrzesień, gdy dzieci wreszcie idą do szkoły i rodzice mają trochę spokoju. Albo początek wakacji, bo to okres, w którym zazwyczaj spotykają nas niespodzianki.

Gwarantuję, że od 1 stycznia nie zmieni się nic poza cyferkami w dacie, a wy macie świętować "nowy okres w waszym życiu", jakbyście jutro co najmniej kończyli studia albo brali ślub.

I wspominali najlepsze momenty roku 2020. Szczególnie w tym roku brzmi to jak żart. Ale tu przychodzi pocieszenie! Dla wielu z nas 2020 rok był tak zły, że jeśli możecie przynajmniej usiąść na kanapie z lampką szampana lub herbatą, to i tak jesteście zwycięzcami.

Sylwester w czasie lockdownu to najlepszy Sylwester

Wszyscy będą sobie życzyć, by 2021 był lepszy niż 2020 i nie będą wcale mieli na myśli tego, że życzą Wam ślubu, kredytu i nowego samochodu. A jedynie tego byście zachowali pracę albo "pozostali zdrowi".

Nie trzeba nikomu tłumaczyć się z sylwestrowych planów, bo nareszcie wszyscy mamy wspólny! Nieambitny, ale jakże uwalniający od presji, plan na siedzenie w domu.

Czytać książki, oglądać seriale i upijać się na wideo rozmowie ze znajomymi można co prawda jak co roku. Ale po raz pierwszy nie jest to wstyd ani powód do tłumaczenia się przed znajomymi, którzy akurat wylecieli na Majorkę albo wynajęli domek na 20 osób w centrum Zakopanego. Brzmi jak Sylwester marzeń.