Tu wyprawką nie są kredki, ale zimowa kurtka i termos. Tak wygląda codzienność leśnego przedszkola

Magdalena Konczal
Staś jest królem całego lasu. W rękach wcale nie trzyma patyka i szyszki, ale laskę i berło. Marysia z kolei przygotowuje szablę. Już niebawem wyprawa, a tam mogą czekać na nią niebezpieczne stwory. Do swojej torby pakuje pożywienie, które udało jej się zdobyć. Scenariusz przedstawienia dla dzieci? Skądże! To rzeczywistość w leśnym przedszkolu.
Czym są leśne przedszkola? Facebook Przedszkola Leśnego Włóczykij
Las jest ich królestwem. Jeśli sądzisz, że Marysia właśnie wkłada tam kamyki i przesuszone liście, to jesteś w błędzie. To kulki z chleba i lecznicze ziele. Jeszcze tylko chwila, a niebawem wszyscy wyruszą w podróż – musi się do tego wydarzenia odpowiednio przygotować.

W Leśnym Przedszkolu "Włóczykij" dzieci nie siedzą pod kocem, przed ekranem. Nie mają na sobie kurtek i czapek, kiedy na zewnątrz temperatura sięga 20 stopni. Nie eksplorują budynku, ale świat.

Raz promyk jesiennego słońca muśnie im twarz, a innym razem będą z radością skakać po błocie. Poczują na swojej skórze płatki śniegu i mocniejszy wiatr. Zbudują własną bazę na drzewie. Ich twarze szybko stają się zdrowe i zarumienione. Właśnie takie są dzieci, które uczęszczają do leśnych przedszkoli.



Przedszkole bez murów


Pierwsza placówka – jeśli w ogóle można tak nazwać przestrzeń bez ścian – powstała w 2015 roku w Białymstoku. To właśnie tam swoją działalność zapoczątkował Polski Instytut Przedszkoli Leśnych (PIPL).
Facebook Przedszkola Leśnego Włóczykij
Czym dokładnie są leśne przedszkola? To przestrzeń bez murów, w której dzieci żyją w zgodzie z naturą. Niemalże każdą wolną chwilę spędzają na zewnątrz, poświęcając się eksplorowaniu świata.

Idea leśnych przedszkoli opiera się na całkowitym zanurzeniu dziecka w naturze. Wiatr i deszcz nie są tutaj przeszkodą, by spędzać czas na dworze, a dzieci mają szansę się wyszaleć i ubrudzić.

Jak można się domyślić, po jakimś czasie w Polsce zaczęły się pojawiać kolejne tego typu placówki. Gdańsk, Kielce, Michałówek i Ostrołęka – to właśnie tam dzieci mają szansę codziennie żyć w zgodzie z przyrodą.

Jedyną zabawką jest własna wyobraźnia


Porozmawiałam z Martą Cichowską-Napiórkowską – współzałożycielką Przedszkola Leśnego Włóczykij z siedzibą w Ostrołęce i wiceprezeską Fundacji Strefa Przetrwania. Opowiedziała mi o tym, w jaki sposób funkcjonuje leśne przedszkole i co nieustanne przebywanie na zewnątrz daje dzieciom.
Facebook Przedszkola Leśnego Włóczykij
Leśne przedszkola posiadają swoje bazy przy lesie lub w środku niego. Dzieci wolny czas spędzają w otoczeniu przyrody. Cała idea polega na tym, że z podstawą programową wychodzimy w teren. Nie jesteśmy związani takimi ograniczeniami jak posiłki, stoliki, pomoce dydaktyczne, czy nawet budynek. W ten sposób uczymy dzieci funkcjonowania wśród natury – wyjaśnia współzałożycielka Przedszkola Leśnego "Włóczykij".

W pierwszej chwili cała koncepcja wydaje się nieprawdopodobna. Niektórzy rodzice mogą czuć obawy. Czy maluszek się nie przeziębi? Czy nic mu się nie stanie? A jak przemokną mu spodnie? Marta Cichowska-Napiórkowska rozwiewa wątpliwości i przekonuje, że zalet jest naprawdę dużo.

– W społeczeństwie wciąż jeszcze pokutuje myślenie, że zimny i mokry las nie jest zdrowy dla naszego dziecka, a kolorowa sala z czystymi stoliczkami już tak. Niektórzy rodzice nie dostrzegają tego, że ich dzieci mają deficyty wynikające z braku możliwości spędzania czasu na zewnątrz. Przebywanie cały rok na świeżym powietrzu działa na korzyść organizmu, pozwala go zahartować. Dzieci są zdrowsze, trudniej o choroby czy rozprzestrzenianie się wirusów – mówi Marta Cichowska-Napiórkowska.
Facebook Przedszkola Leśnego Włóczykij
Nie chodzi jednak tylko o budowanie odporności. Moja rozmówczyni przekonuje, że kreatywność dzieci wzrasta – są one bowiem pozbawione standardowych zabawek przedszkolnych, a każdy kamyk, patyk, szyszka czy liść mogą stać się doskonałym przedmiotem zabawy.

Poza tym leśne przedszkolaki zaczynają coraz bardziej przyglądać się sobie samym i zauważać własne potrzeby, np. kiedy jest im za zimno, a kiedy za ciepło.

– Warto wspomnieć też o lepszej sprawności, która wynika z codziennych wypraw terenowych. Dzieci biorą wówczas swoje plecaki. W nich mają śniadaniówkę, termos lub bidon. Wybierają się na 3-godzinną (czasami 4-godzinną) wyprawę poza bazę. Mają większą siłę mięśni, która buduje się dzięki bieganiu po nierównym terenie, górkach czy wspinaniu się na drzewa – mówi współzałożycielka Przedszkola Leśnego Włóczykij.

Każdy dzień jest przygodą


Marta Cichowska-Napiórkowska opowiedziała mi także, jak wygląda codzienność leśnego przedszkolaka. Zapytała o to, w jaki sposób przygotować wyprawkę dla dziecka, mającego udać się do przedszkola bez murów.

– Każda pora roku wymaga innego przygotowania. Podstawą jest odpowiedni strój i plecak. Jesienią oczywiście zabezpieczamy dzieci przed deszczem, wyposażając je w nieprzemakalne ubrania i kalosze. Zimą zakładamy ciepłe swetry i kurtki. Warto założyć dziecku czapkę i rękawiczki. Ważne, żeby zawsze był to strój przystosowany do chodzenia po lesie. Każde dziecko przychodzi ze swoim plecakiem. Tam ma śniadanie, obiad w termosie i ciepły napój, jeśli jest zima. Poza tym dzieci przychodzą z dodatkową torbą, w której znajdują się ubrania na zmianę – wyjaśnia Marta Cichowska-Napiórkowska.

Jak przedstawia się jesienny lub zimowy dzień małych odkrywców, kiedy już gotowe i wyposażone stawią się na skraju lasu?

– Dni jesienne czy zimowe nie różnią się znacząco od tych wiosennych lub letnich. Zwykle deszcz czy śnieg to okazja do najlepszych zabaw! Plan jest stały, a zmienia się jedynie ubranie przedszkolaków. Warto ubrać dziecko na cebulkę. Pamiętajmy jednak, że dzieci są w stałym ruchu: biegają, ganiają się itd. To my, dorośli bardziej odczuwamy zimno. Poza tym każde przedszkole ma swoją bazę (namiot sferyczny lub jurtę mongolską), która jest ogrzewana, np. przez kominek – mówi moja rozmówczyni.

To głównie dorośli odczuwają przerażenie na wieść, że dziecko będzie spędzało długie godziny na zewnątrz zimą. Dzieci tymczasem z radością oddają się swoim codziennym, leśnym zadaniom.

– Plan dnia jest standardowy. Jednym z pierwszych elementów jest spotkanie w kręgu, rozmowa i powitanie. Później jest czas na drugie śniadanie, a następnie dzieci ruszają na wyprawę. Wszystko jest dostosowane do aktualnej aury i nastrojów. Na przykład, gdy pada bardzo długo, decydujemy się na pozostanie w namiocie. Po wyprawie wracamy do bazy, a po obiedzie jest czas na odpoczynek, czytanie książek, a dla niestrudzony dalsze zabawy na zewnątrz – opowiada Marta Chichowska-Napiórkowska.

Wróćmy do leśnych korzeni


To nam, dorosłym stale się coś wydaje. Myślimy, że dzieciom będzie brakowało spokoju, odpoczynku czy ukochanych zabawek. Tymczasem jest zupełnie inaczej.

– Zabawy leśnych dzieci różnią się od tych, które obecne są w tradycyjnych przedszkolach. Nie ma tutaj dodatkowych zabawek. Korzystamy z tego, co jest wokół nas. Patyki, liście, szyszki są wszystkim tym, czego potrzeba najmłodszym. Dzieci, które nie mają na miejscu zabawek, niespecjalnie o nie pytają. Na zewnątrz naprawdę jest co robić. Cały świat jest jedną wielką salą dydaktyczną, a przyroda najlepszym nauczycielem. Przedszkole bez ścian, w którym podłoga jest z mchu i paproci, a dachem jest niebo, to niepowtarzalne miejsce dla zmysłów i uważności na drugiego człowieka. Dorośli są tu tylko cieniami, które towarzyszą dzieciom w tej niesamowitej lekcji życia – mówi obrazowo moja rozmówczyni.

Zresztą przypomnijmy sobie siebie samych z dzieciństwa. Nie raz i nie dwa przychodziliśmy brudni, zziajani i z posiniaczonymi kolanami. Całe dnie spędzaliśmy, bawiąc się na powietrzu, czasami na drugim końcu miasta albo wioski.

W sianie, z rozwianymi włosami i zarumienionymi policzkami. Dzięki przedszkolom bez murów to samo doświadczenie możemy dziś zaoferować naszym dzieciom.

Przedszkola leśne obrały sobie za cel odczarowanie obrazu współczesnego dzieciństwa. I faktycznie to robią – podsumowuje Marta Cichowska-Napiórkowska.