Są dwa rodzaje rodziców. Pierwsi zakładają dziecku czapkę i dodatkowy polar, kiedy na zewnątrz piękna, złota jesień, a termometry pokazują +15 stopni. Dodatkowy szaliczek i może jeszcze rękawiczki, żeby przypadkiem nie przemarzło. A drudzy? Postanawiają zrobić ze swoich pociech... morsy!
Morsują młodzi ludzie, którzy zdają sobie sprawę, jak ważne jest to, by zwiększać odporność. Okazuje się, że morsują także dzieci. Nawet te najmłodsze. Dlaczego? Powodów jest sporo.
Wszystko w wolności
– Moje dzieci bardzo chętnie morsują – opowiada Ania. – Ja ich wcale do tego nie zachęcałam. Sama zastanawiałam się, czy to jest dobry pomysł, ale zobaczyłam, że sprawia im to dużo frajdy. Ja i mój mąż morsujemy od kilku lat. Wydaje mi się, że dla naszych dzieci to taka sama forma aktywności jak jeżdżenie na plażę latem.
Rodzice, którzy opowiedzieli mi historie związane z rodzinnym morsowaniem, za każdym razem podkreślali jedno: do niczego nie można zmuszać dziecka. Jeśli widać, że jest przestraszone i ewidentnie nie chce wejść do wody, należy zrezygnować.
– Mam 10-letnią córkę. Jeżdżę z nią na morsowanie raz na tydzień, czasami raz na dwa tygodnie. Niekiedy tylko się przygląda, ale czasami wchodzi razem ze mną. Myślę, że to i tak duży sukces. Oczywiście nie chcę, by wchodziła na siłę. Morsowanie to nie tylko element zdrowego trybu życia, ale także ciekawe hobby – przekonuje Żaneta.
Niektóre dzieci stały się morsami jeszcze przed narodzeniem.
– Morsowałam do 8. miesiąca ciąży. Można powiedzieć, że syn wyssał zimną wodę z mlekiem matki. Jak miał ponad 3 lata zdecydowaliśmy, że spróbujemy z nim wejść pierwszy raz. Nie było płaczu, ale po jakichś trzech razach nie chciał już wchodzić. Od zeszłego roku wchodzi sam świadomie i widać, że ma na to ochotę. Najpierw mąż lub ja wchodzimy z synem na rękach, zanurzamy się po szyję i wychodzimy na krótki bieg i potem młody wchodzi sam raz albo dwa – opowiada Maja.
Najmłodszy mors, którego historię miałam okazję usłyszeć, ma obecnie 5 miesięcy!
– Inspiracją stały się dla mnie zdjęcia i filmiki ze wschodu, na których widziałem kilkumiesięczne dzieciaki wkładane do przerębla lub oblewane zimną wodą. Skonsultowałem z lekarzem tę decyzję. Pierwszy raz morsowałem z synem jak miał 4. miesiące. Trzymałem go blisko siebie, był ciągle przytulony do mnie. W kontakcie skóra do skóry zanurzyłem się na chwilę razem z nim. Mały nawet się nie rozpłakał. Był lekko zaskoczony, ale po chwili już się uśmiechał – opowiada Dariusz.
Głos przeciwko morsom?
Zapytałam rodziców, czy nie spotykają się z krytyką ze strony osób, które "dbają" o zdrowie dzieci, ubierając je najgrubiej, jak się da. W końcu w naszym społeczeństwie wciąż jeszcze pokutuje mit, który wypowiadany jest głosem niektórych ciotek-znachorek: "lepiej załóż mu czapeczkę, bo przemarznie".
Jak więc wytłumaczyć rodzinie i znajomym, że zabiera się dziecko jesienią czy zimą nad jezioro i pozwala mu pływać w tak niskiej temperaturze?
– Wcale nie przejmuję się zdaniem innych ludzi – mówi Piotr. – Wiem sporo na temat morsowania i chcę, by moje dzieci, jeśli tylko mają na to ochotę, mogły morsować razem ze mną. Naturalne i sprawdzone sposoby na budowanie odporności są bardzo ważne, a to jest jeden z nich.
Od jakiego wieku można zacząć morsować razem z dzieckiem? Okazuje się, że nie ma żadnych ograniczeń. Wystarczy wyposażyć się w wiedzę na temat morsowania, by nie zrobić dziecku krzywdy.
Należy też przed samym morsowaniem skonsultować tę decyzję z lekarzem. Najważniejsze jest to, by dowiedzieć się, czy dziecko nie ma chorób kardiologiczno-naczyniowych, które mogą być przeszkodą w morsowaniu. Poza tym sprawdźmy, czy nasza pociecha jest zainteresowana taką formą spędzania wolnego czasu. To podstawowa zasada.
Morsowa rodzina
Okazuje się, że morsowanie to nie tylko dbanie o zdrowie czy ciekawa forma spędzania wolnego czasu, ale także społeczność, do której się przynależy.
– Nasza przygoda zaczęła się dzięki znajomemu, który morsuje od ponad dwudziestu lat. My jesteśmy bardzo aktywną rodziną, więc szybko złapaliśmy bakcyla. Moje dzieci miały wówczas 5 i 6 lat. Zostaliśmy zaproszeni przez znajomego "starego" morsa na rozpoczęcie sezonu. Weszliśmy, przekonaliśmy się, że to fajne uczucie i tak to już trwa cztery lata. Moje dzieci nie chorują. Ludzie pozytywnie podchodzą do tego, co robimy. Zaczepiają nas, wypytują. Nasza grupa staje się coraz liczniejsza i to jest cudowne – mówi Maja.
Morsowanie staje się formą spędzania wolnego czasu, która łączy rodziny. To aktywność międzypokoleniowa. Morsować może każdy!
– Zaczęłam morsować dokładnie rok temu. Od tamtej pory należę do grupy Morsy Reset Szczytno. Z grupą wyjeżdżamy zimą w góry, żeby morsować w przeręblu, a latem po prostu moczymy się w zimnej wodzie. Zawsze zabieram ze sobą swoje dzieci. Chłopcy mają 13 i 5 lat – opowiada Justyna.
Mały mors
– Mój syn morsuje już drugi sezon. Zauważyłam, że mniej choruje. Bardzo chętnie wchodzi do wody i robi tzw. RESET, a więc całkowicie zanurza się na początku kąpieli. Pomysł na morsowanie wyszedł z jego inicjatywy. Zobaczył, jak morsują jego rodzice i po prostu zaczął chodzić z nami. My morsujemy trzeci sezon, a syn drugi – opowiada Marta.
Dlaczego rodzice decydują się na to, by ich dzieci zostały morsami? W ten sposób już od małego zwiększa się odporność. To nic innego jak hartowanie dziecka. Rodzice wielokrotnie zwracali uwagę na to, że ich pociechy nie są aż tak bardzo narażone na infekcje sezonowe.
– Mój syn raczej nie choruje – mówi Maja. – Katar i gorączka nas omijają. Nie pamiętam, kiedy ostatnio brał antybiotyk czy inne leki. Wierzę, że morsowanie przyczynia się do budowania odporności. Widzę to także po sobie.
Poza tym poprawia się wydolność układu sercowo-naczyniowego. Morsowanie może pozytywnie zadziałać także na kontuzje czy poprawić wygląd naszej skóry. Jak widać, zalet jest naprawdę sporo. A dla wielu dzieci morsowanie jest po prostu świetną zabawą.
– Ostatnio widziałam czteroletnie dziecko w grupie morsów. Kiedy wszyscy dorośli wychodzili zziębnięci z wody, ono krzyczało i nie dawało złapać się rodzicom. Mówiło, że chce zostać jeszcze trochę – śmieje się Martyna.
O czym powinniśmy pamiętać, zabierając dziecko na morsowanie? Przede wszystkich zacznijmy od wspomnianej już konsultacji z lekarzem. Gdy już dowiemy się, że wszystko jest w porządku, weźmy czapkę, strój kąpielowy, ręcznik i ciepłe ubranie, które będziemy mogli założyć synowi lub córce po wyjściu z wody.
Przyda się też ciepła herbata w termosie. A przede wszystkim umiejętność przełamania się i wejścia do lodowatej wody. Choć z tym dzieci raczej nie mają problemu.
– Moja córka pokochała morsowanie od małego. Za pierwszym razem weszła bez żadnych oporów. To już nasz rodzinny rytuał. Najpierw rozgrzewka, bieganie, później wchodzimy do zimnej wody na kilka minut, a po wyjściu zakładamy na siebie kilka warstw i jedziemy do domu na ciepłe kakao – mówi Żaneta.