Napisałam list do kochanki mojego męża. Chcę, żeby zrozumiała coś bardzo ważnego

List do redakcji
Zdrada. Dla wielu kobiet to definitywny koniec związku nawet wieloletniego małżeństwa. Dla innych to po prostu jedna z ciemnych stron długiej relacji. Cierpimy, ale wybaczamy i wracamy do porządku dziennego — nie chcemy przekreślać tylu lat wspólnego życia i tracić rodziny z powodu skoku w bok. Myślałaś kiedyś, co zrobiłabyś, gdyby twój mężczyzna cię zdradził? A może co powiedziałabyś jego kochance? Kamila znalazła się w takiej sytuacji i postanowiła do kochanki swojego męża napisać list.
Przeczytaj list zdradzonej żony do kochanki męża. To podziękowanie Kadr z filmu "Inna kobieta"
Jednak nie po to, by wysłać go pocztą... Pisanie miewa działanie uwalniające. Oto jaką perspektywę na zdradę ma Kamila, której list publikujemy poniżej.

Byłaś "średnią" koleżanką z pracy

Droga kochanko! Wybacz, że tak się do Ciebie zwracam. Wiem, jak masz na imię. Właściwie wiedziałam od pierwszego razu jak mój mąż polajkował twoje zdjęcie na Facebooku. Głupie, co? Brzmi jak w liceum. Nigdy nie byłam obsesyjnie zazdrosna, ale zwracałam uwagę na nowe znajome mojego męża.
Pamiętam nawet, jak pierwszy raz wymawiał przy mnie twoje imię. Nowa koleżanka z pracy. Dajmy na to "Monika". Zapytałam, czy jesteś ładna. Uznał, że nie do końca.


Czasem często o Tobie wspominał, w końcu zaczął mówić nawet negatywne rzeczy na twój temat.

"Nie radzi sobie w pracy, nikt jej w biurze nie lubi". Nie doceniał cię? Nie chciał, żebym zapamiętała kim jesteś? Teraz się z tego śmieję.

Jestem, a może byłam, z moim mężem 10 lat. Nie wiem, czy to długo. Czy na tyle długo, że można się mną skutecznie znudzić? Teraz powinnam zacząć mówić, jaką dobrą byłam żoną.

Że sprzątałam po nim brudne skarpetki, gotowałam mu jego ulubione spaghetti, zaprzyjaźniłam się z jego matką, chociaż to dość męcząca kobieta, nosiłam spięte włosy, bo tak lubił najbardziej, chociaż zawsze lubiłam rozpuszczone.

Młoda siksa i słodka-idiotka

Tylko, w sumie, co cię to obchodzi? To jak bardzo się starałam, żeby nasze małżeństwo było udane, mogę powiedzieć mojemu mężowi. Jakby pranie skarpetek miało uchronić przed zdradą, jeśli jego partner planuje to zrobić. Znowu śmieszne.

Gdy dowiedziałam się, że zdradza mnie z młodszą i atrakcyjną kobietą (niech ci będzie, przyznaję) byłam na Ciebie wściekła. Młoda siksa. Młoda, głupia siksa, która nie ma pojęcia o moim małżeństwie. O tym, co przechodzimy. O tym, jak się czuję. Potem jednak pomyślałam, że ty nie masz prawa mieć o tym pojęcia. To on ma taki obowiązek.

Trudno mi przestać myśleć o Tobie jak o słodkiej-idiotce, która poleciała na kwiaty i czekoladki od mojego męża. Serio, ja też je na początku dostawałam, ale uwierz, że piszę do Ciebie, żeby Ci podziękować.

Złamałaś mi serce?

Po pierwsze na początku chciałam powiedzieć, że Cię nienawidzę. Czytałam wasze rozmowy, jego komplementy, twoje głupie żarty, wspomnienia ze wspólnie spędzonych nocy i chciało mi się rzygać. Jakby ktoś kopnął mnie w brzuch.

Chciałam zacząć ten list od: słów złamałaś mi serce. I wtedy zaczęłam się śmiać przez łzy. Przecież to nie ty złamałaś mi serce! Jesteś tylko figurą, którą mogłaby zastąpić każda inna kobieta. Jego nikt nie mógłby zastąpić w łamaniu mi serca. Dlatego dziękuję Ci, bo to nie była twoja wina.

Po drugie to mnie skrzywdził bardziej niż Ciebie. W końcu to mi obiecał wierność, nie wiem, co mówił Tobie. Że będziecie razem, a może chciałaś tylko seksu? Jednak jednej rzeczy poskąpił Ci bardziej niż mnie.

Nie wysilił się

Powtarzał słowa. Czytałam wasze wiadomości. Nie wymyślił nic nowego. Prawił Ci komplementy, które ja słyszałam już tysiąc razy, puszczał piosenki, które ja mu pokazałam, mówił o filmach, które oglądaliśmy razem.

Nie wysilił się na oryginalność, kopiował stare schematy. Przykro mi, że tak robił. I dziękuję Ci, że pokazałaś mi jego brak kreatywności. I lojalności. To były "nasze piosenki". Zasługiwałaś na swoje własne.

Uwiodłaś mi męża!

Nie powiem Ci, jak powiedziałaby moja mama czy babcia do "lafiryndy, która uwiodła im męża", że na cudzym szczęściu własnego nie zbudujesz. Po pierwsze: jak bardzo nie starałabyś się go uwieść, on miał swój rozum. Wiedział, że przysięgał mi miłość i wierność.

Przypominała mu o tym obrączka i nawet nie będę pytała, czy przy Tobie ją zdejmował, to już nie ma znaczenia. Po drugie być może da się zbudować solidny związek nawet na fundamencie rozpadu poprzedniego. Przecież tak wygląda życie — rozstajemy się i schodzimy.

Znajdujemy nowe osoby, którym oddajemy serce. Poza tym nie sądzę, żebyś swoim romansem chciała mnie skrzywdzić. Myślę, że mogło być Ci nawet mnie żal, jeśli tak to dziękuję ci za to. Jeśli podśmiewałaś się z naiwnej żony, nie mam już urazu.

Dzieliłyśmy ze sobą łóżko

Po trzecie droga Moniko, czuję, że zaraz się zaprzyjaźnimy, mamy w końcu podobny gust do facetów, co? Tak naprawdę nadal mnie to nie bawi i chcę, żebyś wiedziała coś, co Ciebie także nie ucieszy. Mój mąż sypiał z Tobą, co raczej dobrze wiesz. Ale w tym samym czasie sypiał także ze mną.

Wiem, to ty byłaś jego nową boginią, młodą i świeżo zdobytą. Ale gdy pisał, że wraca "do tamtej baby" witał mnie czułymi pocałunkami we włosy, przytulał, nie obrażał się na naszą sypialnię. I myślę, że nie potraktował Cię fair. Dlatego dziękuję, że dzięki Tobie mogłam dowiedzieć się, że nie szanuje także innych kobiet niż ja sama. W końcu zostałyśmy jego mini-haremem.

Codzienność to nuda

Chcę Ci też powiedzieć, że codzienność z nim może Cię rozczarować. Wiem, że słyszałaś o mnie, że go nie doceniam, skąpie mu komplementów, nie interesuje się jego pracą, a może nawet, że jestem despotyczna.

Jeszcze parę lat wcześniej te same cechy nazywał kolejno: niezależnością, pazurkami, mocnym poczuciem humoru i byciem dominującą. Mówił Ci, co w Tobie lubi? Za parę lat zacznie na to patrzeć jak na wady.

I wiesz co? Nie zasługujesz na to. Chciałabym, żebyś zachowała pazurki na dłużej. Długo zajęło mi zrozumienie tego, że nie jesteś moją rywalką. Kochałam jego, a nie Ciebie i moje serce zostało złamane przez to, co on zrobił mi. Nie Tobie. Nie Ty.

On bawił się nami dwiema. Teraz myślisz, że chcę Tobą manipulować? Nie. Ale po śniadaniu z Tobą zabierał mnie na obiad. Bawiliśmy się na nim świetnie, wspominaliśmy początki naszego związku i wiem, że nie kłamał. A Tobie pisał, że "odhacza obowiązki małżeńskie", idzie "grać dobrego męża".

Nigdy nie chowaj pazurków

Znałaś go dopiero kilka miesięcy, nie miałaś pojęcia o związkowej rutynie, a on już wtedy okłamywał Cię i zostawiał na długie dnie dla innej kobiety. Dla swojej żony. Ale nie powinien mieć taryfy ulgowej.

Dlatego chcę Ci podziękować, za to, że spojrzałam na wasz romans przez pryzmat jego błędów. Ty jesteś po prostu nową dziewczyną, którą za kolejne 10 lat z nim, może spotkać to samo co mnie. Wcale Ci tego nie życzę. Nie będę go prosiła, żeby do mnie wrócił i chcę, żebyś pamiętała: sama nigdy tego nie rób. Facet może Cię upokorzyć, ale nie rób tego samej sobie.

Zawsze jest jakaś "Monika"

Nie jesteś moją rywalką, jesteś kobietą, która zasługuje na kogoś wartościowego. Tak jak ja. I wiesz, on nim dla mnie nie jest. Mam nadzieję, że będzie dla Ciebie, ale wątpię. Tak czy owak, dziękuję. A ten list możesz zachować i odczytać, jak sama zauważysz zbyt dużo powiadomień na jego Facebooku. Od nowej "Moniki" z pracy. Pamiętaj, tylko żeby jej ode mnie podziękować.