Za życia bezdomna niania, po śmierci ikona fotografii. Poznajcie Vivian, ekscentryczną Mary Poppins

Magdalena Konczal
Mógł to być rok 1957. Jedną z nowojorskich ulic przechadzała się młoda kobieta wraz z trójką podopiecznych. Była nianią, która, chcąc zdobyć pieniądze na utrzymanie, zajmowała się dziećmi dobrze sytuowanej rodziny. Wydawało się, że to historia jakich wiele. Nic bardziej mylnego.
Vivian Maier była fotografką i nianią w jednym Kadr ze zwiastuna "Szukając Vivian Maier"/ YouTube.com/Kino Muranów

Zwykły człowiek lub zniszczony but

Jakiś czas po śmierci tej na pozór zwyczajnej dziewczyny okaże się, że była ona jedną z najlepszych fotografek XX wieku. To właśnie dzięki Vivian Maier – bo tak właśnie nazywała się artystka i niania w jednym – mamy szansę zobaczyć, jak wyglądało życie zwykłych ludzi w drugiej połowie minionego stulecia.
Jej fotografie były bardzo nowatorskie. Nie bała się bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem, nawet tym, który był biedny i opuszczony. W swojej późniejszej twórczości skupiała się jednak nie na sylwetkach ludzi, ale przedmiotów, które po sobie zostawiają.


Te zdjęcia to tzw. packshoty. Stare buty, niedopałki czy śmieci były przedmiotem jej artystycznego uwagi.

Wróćmy jednak do chwili, kiedy około 30-letnia Vivian spacerowała ulicą razem z dziećmi. Bardzo lubiła wykonywany przez siebie zawód. Podopieczni mówili o niej jako o ekscentrycznej Mary Poppins, która niejednokrotnie zabierała dzieci w nieoczywiste, a czasami nawet niebezpieczne zdjęcia, by móc tam fotografować otaczającą ją rzeczywistość.

Fotografować wszędzie


Któregoś razu postanowiła, że zwiedzi świat. Odwiedziła m.in. Indie, Włochy, Syrię, Egipt, Los Angeles. Tam też robiła mnóstwo zdjęć.

Po powrocie znów pracowała jako niania, ale teraz nie miała już warunków, by stworzyć ciemnię i móc wywoływać zdjęcia. Nauczyła się wówczas robić odbitki. Część rolek pakowała do kartonów. Po jakimś czasie wpadła w kłopoty finansowe. Znajdowała się też w kryzysie bezdomności, a swoje rzeczy – także pudła z negatywami – musiała zamknąć w wynajętych schowkach. Ostatecznie w 2007 roku jej rzeczy trafiły do domu aukcyjnego.

Vivian pomieszkiwała jeszcze trochę u swoich poprzednich pracodawców. Pewnego dnia potknęła się i uderzyła w głowę. Wypadek początkowo nie wydawał się groźny, ale później stan jej zdrowia znacznie się pogorszył. Trafiła do domu opieki, gdzie wkrótce zmarła.

Życie po życiu


Jej historia nie kończy się jednak w tym miejscu. Można nawet powiedzieć, że dopiero się zaczyna, ponieważ fotografie Vivian w jakimś sensie przedłużają jej życie.

Maier fotografowała przez blisko pięćdziesiąt lat, pozostawiła po sobie niemalże 100 tysięcy negatywów fotografii, które dzisiaj uważane są za prawdziwe dzieła sztuki.

Twórczość fotografki jest wciąż archiwizowana i katalogowana. W 2013 roku John Maloof, który został nabywcą większości jej fotografii, nakręcił o niej film: "Szukając Vivian". Całe życie tej (nie)zwykłej postaci może zmusić nas do refleksji nad sensem i znaczeniem sztuki. Czy trzeba być powszechnie znanym, by tworzyć niezwykłe i ponadczasowe dzieła? Jakie role odgrywa sztuka w naszej codzienności?

Czy realizowanie pasji mimo niesprzyjających warunków ma rację bytu? Vivian Maier jest dowodem na to, że na kartach historii znajduje się mnóstwo inspirujących i ciekawych postaci kobiecych. Trzeba je tylko odkryć.