Nie kupowałam ubrań przez rok. 5 korzyści, które naprawdę odmieniły moje życie

Magdalena Konczal
Pamiętam te stosy ubrań wysypujące się z mojej szafy i worki na śmieci z rzeczami "na wydanie". Oprócz tego były też teksty, z których wyczytałam, że ktoś musi pracować za marne grosze, żebym ja mogła co sezon kupować sobie nowe ubrania, a oddawać lub wyrzucać stare. Dodając jedno do drugiego, szybko postanowiłam, że w najbliższym czasie zrezygnuję z zakupów. Przez rok nie kupowałam ubrań i... żyję!
Przez rok nie kupowałam ubrań - co to we mnie zmieniło? Pixabay
Dzięki portalowi Buissness Insider dotarłam do wyników badań Clean Clothes Campaign.

– Ani jedna duża marka odzieżowa nie zapewnia godziwych płac wszystkim pracownikom w łańcuchu dostaw – nawet jeśli ci pracują w nadgodzinach – czytamy w nagłówku.

Później jest już tylko gorzej. Kiedy uświadomimy sobie, ile kosztuje koszulka kupiona przez nas w sklepie, a ile pieniędzy z tego otrzymują osoby, które rzeczywiście ją wykonały, szybko ogarnie nas złość. Na system i brak poszanowania dla godności ludzkiej.

Właśnie dlatego jestem dumna ze swojej decyzji – przez miniony rok nie przyczyniłam się do tych przedsięwzięć, na które w jakimś sensie nieświadomie godzi się każdy z nas.


Moje motywacje o podjęciu takiej decyzji były różne, jednak ostatecznie niekupowanie ubrań okazało się dla mnie zbawienne. Dlaczego? Już wam wyjaśniam.

1. Szacunek


Przede wszystkim nauczyłam się szacunku do rzeczy. Staram się o nie dbać, zakładać odpowiednie ubrania do konkretnych czynności i sytuacji, prać je w zgodzie z informacjami zawartymi na metce. Zauważyłam, że szacunek, którego nabrałam do ubrań, zaczyna przekładać się także na inne przedmioty. Stałam się bardziej oszczędna i praktyczna.

Przestałam kupować także kosmetyki, przerzucając się na kosmetyczny minimalizm. Zrezygnowałam z wyposażania się w książki, których i tak nigdy nie przeczytam. Mam poczucie, że przedmioty są bardzo ważne, ale nie najważniejsze i to sprawiło, że moje życie jest prostsze.

2. Pomysłowość


Bardzo łatwo jest pójść do sklepu i kupić sobie ciekawy T-shirt z napisem "Girl Power" czy postacią z bajki Disneya. Trochę trudniej byłoby go zrobić samemu. Odkąd zaczęłam interesować się szyciem, nie tylko zauważyłam, jak żmudną pracę trzeba wykonać, żeby uszyć jedną, zwyczajną spódnicę, ale także zobaczyłam, że można eksperymentować z rzeczami, które ma się w domu.

Przyszycie dodatkowej kieszonki może urozmaicić znudzoną sukienkę. W ten sposób dajemy jej drugie życie. Odkryłam także, jak cenne jest wymienianie się ubraniami z koleżankami. Ja oddawałam im to, co mi wydawało się nudne i przechodzone, a w zamian otrzymywał coś od nich.

Popularne są także aplikacje, dzięki którym można sprzedawać ubrania lub wymieniać się nimi. Wystarczy tylko trochę pomysłowości i pozytywnego kombinowania.

3. Rozważne zakupy w przyszłości


Mam świadomość, że nie da się w nieskończoność powstrzymywać od zakupów. W końcu w czymś trzeba chodzić. Staram się jednak coraz bardziej zwiększać świadomość na temat tego, skąd wzięło się ubranie, które aktualnie trzymam w rękach. Czy ktoś otrzymał za wykonanie tych dżinsów odpowiednią zapłatę?

Czy kobiety, pracujące w danej fabryce, w której została uszyta konkretna koszulka (zawód ten wciąż jest bardzo sfeminizowany) miały prawo do urlopu macierzyńskiego? Dzięki Clean Cloths Campaign wszystkie te informacje można teraz sprawdzić na ich stronie. Wystarczy wpisać markę ubrania, która nas interesuje.

Nie trzeba całkowicie rezygnować z "ubraniowych" zakupów (chociaż polecam to rozwiązanie, chociażby na kilka miesięcy), by mieć czyste sumienie. Wystarczą mądre, odpowiedzialne zakupy.

4. Oszczędność czasu i pieniędzy


Ten aspekt jest bardzo praktyczny. Nie myślę już sobie: "A może bym tak powłóczyła się po galerii?", bo wiem, że i tak nic tam nie kupię. W rzeczywistości wcale nie przepadałam za zakupami, nie muszę więc już marnować wolnych chwil na buszowaniu po stronach internetowych czy galeriach handlowych.

Mam świadomość, że teraz będę odwiedzała takie miejsca jedynie wówczas, gdy naprawdę będę czegoś potrzebowała. Poza tym skorzystał na tym mój portfel. Zaoszczędzone pieniądze mogę wydać na coś, czego naprawdę potrzebuję. Zwiększyła się także moja świadomość na większość potrzeb. Przed zakupem pytam samą siebie: "Czy ja naprawdę tego potrzebuję?".

5. Wewnętrzny spokój


Chyba każda kobieta ma w sobie przekonanie, że co jakiś czas musi kupić nowe ubranie, żeby poczuć się dobrze. Nie chodzi zresztą jedynie o nasze samopoczucie, ale zewnętrzną presję, by wyglądać inaczej. Wystarczy spojrzeć na kwestię wesel – mężczyzna włoży ten sam garnitur na różne uroczystości, zakładanie przez kobietę tej samej sukienki wciąż jest jeszcze uważane przez niektóre osoby za coś niestosownego.

Kobiecy "zakupowy szał" powielany przez hollywoodzkie filmy to mit. Uwolniłam się od tej presji kupowania, która w jakimś sensie związana jest z moją płcią (samo określenie "płeć piękna" wiele mówi nam na ten temat). Poczucie, że wreszcie "nie muszę" jest bardzo uwalniające.

Jeśli komuś chodzą po głowie myśli, by zrobić sobie taki "ubraniowy" odwyk – bardzo polecam! Jak widać, korzyści jest mnóstwo.