Czy "poród naturalny" poniża kobiety po cesarce? Matki się spierają, my wyjaśniamy

Magdalena Konczal
Coraz częściej zaczęłam spotykać się opinią, że z naszych rozmów powinniśmy usunąć określenie "poród naturalny". Dlaczego? Z jednej strony jest ono pojęciem-widmem, w którym nie do końca wiadomo, o co chodzi. A z drugiej — skoro jest poród naturalny, no to musi być przecież jakiś inni, drugi, "nienaturalny".
Czy powinniśmy używać określenia "poród naturalny"? Kadr z serialu "Przyjaciele"

Poród naturalny, czyli jaki?


Tradycyjnie za poród naturalny uznaje się ten, podczas którego usuwa się wszelkie procedury medyczne. Jest jedynie kobieta rodząca i położna, która ma wspierać matkę w chwili narodzin. O plusach i minusach tego typu porodu można przeczytać naprawdę wiele. Jednak część osób myli poród naturalny z porodem siłami natury, a więc "porodem przez pochwę".


Zostawiając jednak terminologię na boku, warto zauważyć to, jak łatwo jest nam definiować kogoś przez jego wybory. Pytamy na przykład znajomą kobietę w ciąży, na jaki poród się decyduje, mając świadomość, że ten naturalny, standardowy jest lepszy.

Podobnie jest zresztą później, jeżeli chodzi o karmienie piersią. Zaskakująco szybko przychodzi nam ocenianie mam, które karmią dzieci w sposób… no właśnie, jaki? Nienaturalny?

Oczywiście nie chcę deprecjonować tego, co dała nam matka natura. Chyba każdy z nas wie, że poród przez pochwę czy karmienie dziecka piersią przynosi więcej korzyści, czy to dla nas, czy dla naszej pociechy.

Jednak we wszystkim trzeba zachować umiar i rozsądek, a także pamiętać, o tym, że każda z nas jest inna, mamy zupełnie różne sytuacje życiowe.

Mój poród jest lepszy niż twój


Nazywając coś "naturalnym" lub "nienaturalnym" stąpamy po bardzo cienkim lodzie. W tym stwierdzeniu zawarte jest wartościowanie. To, co naturalne uznajemy za dobre, słuszne. To, co nienaturalne, przeciwnie. Właśnie dlatego w pewnym stopniu rozumiem argumenty osób przeciwnych temu określeniu porodu mianem naturalnego.

Mam też wrażenie, że pisząc o tym zagadnieniu, trzeba by najpierw rozwiązać problem natury etymologicznej. Jak podaje Słownik Języka Polskiego PWN"naturalny" to z jednej strony "właściwy naturze, przyrodzie, zgodny z jej prawami", a z drugiej "zgodny ze zwykłym porządkiem rzeczy, zrozumiały sam przez się".

Wydaje mi się, że w przypadku potocznego mówienia o "porodzie naturalnym" dochodzi do mieszania się tych dwóch pojęć i stąd całe zamieszanie.

Zresztą, jakby przyjrzeć się zagadnieniu naturalnych porodów dogłębniej, doszlibyśmy do wniosku, że w rzeczywistości mało kto w Polsce doświadcza takiego porodu w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. W polskich szpitalach wciąż przecież dominuje medykalizacja w tym zakresie.

Gdyby ktoś mnie dzisiaj zapytał, czy powinniśmy zdecydowanie wykreślić stwierdzenie "poród naturalny" ze słownika odpowiedziałabym szczerze, że nie wiem. Wydaje mi się, że nie chodzi tutaj o pojęcia, a raczej o podejście.

Wciąż przecież gdzieś tam głęboko w nas pokutuje przekonanie, że "poród przez pochwę" jest wartościowany bardziej pozytywnie niż "poród przez brzuch". Jeśli nie na głos albo w internecie, to chociaż w myślach powiemy do siebie z dumą: "Ona urodziła przez cesarkę, a mi udało się naturalnie".

Ciągle coś nam podpowiada, że musi być trudno, źle, strasznie. Musimy przez poród przejść jak przez prawdziwe piekło, a dopiero wówczas nobilitujemy i stajemy się osobą, która godna jest nazwania ją matką albo prawdziwą kobietą. Od takiego przekonania już tylko krok do ważenia własnych "porodowych i okołoporodowych zasług".