Cesarka to nie poród - usłyszała mama. Tą odpowiedzią zamyka usta tym, którzy tak myślą
Redakcja MamaDu
16 marca 2018, 15:11·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 16 marca 2018, 15:11
Tak naprawdę to nie rodziłaś. Poszłaś na łatwiznę, bo bardziej cenisz swoją wygodę niż zdrowie dziecka. To "wydobyciny", a nie urodziny. To tylko kilka nieuprzejmości, które na swój temat mogą przeczytać kobiety, które miały cesarskie cięcie.
Reklama.
Tym razem głos zabrała Laura Mazza (prowadzi stronę "Mum on the Run"), która po dwóch porodach siłami natury, dowiedziała się, że jej trzecie dziecko urodzi się poprzez cesarskie cięcie. U kobiety zdiagnozowano "placenta previa", czyli łożysko przodujące, które całkowicie przykrywa szyjkę macicy. Nawet jeżeli ta sytuacja uległaby zmianie, to poród tradycyjny nie byłby możliwy.
Życie czy śmierć?
Laura pisze wprost: "Nie ma innego sposobu. Nie mam wyboru. To kwestia życia i śmierci dla mnie i mojego dziecka". Jednocześnie nie może wyobrazić sobie, że za jakiś czas mogłaby usłyszeć, że "tak naprawdę to nie rodziła". Albo że po walce o życie i poważnej operacji zostanie oceniona jako matka, która wybrała proste wyjście i jest wygodna.
Kobieta nie powinna wstydzić się swoich blizn i doświadczeń. Laura apeluje, by przestać dzielić matki ze względu na doświadczenia porodowe. Silne są wszystkie - te, które miały cesarskie cięcie i te, które rodziły tradycyjnie. Bo później, gdy dzieci dorastają, przechodzą przez wszystkie etapy rozwoju, zakochują się nie ma znaczenia dzięki czemu pierwszy raz nabrały powietrza. Matka i tak kocha swoje dziecko bezgranicznie.
– Rozstępy nie definiują matki, brzuch nie definiuje matki, blizna również nie definiuje matki. Są to po prostu przypomnienia, że miłość matki jest jedną z najtwardszych i najsilniejszych. Dzięki nim pamiętam o tym każdego dnia. Noszę je z dumą – podsumowuje Laura.