"Festiwal obwiniania" za 3, 2, 1. Rząd zostawił szkoły na lodzie i wszystko zepchnął na samorządy

Sandra Skorupa
Minister Piontkowski od samego początku zamknięcia szkół za zły stan polskiego systemu edukacji, chaos i bałagan obwinia innych. Najbardziej obrywa się oczywiście samorządom, a dodatkowo obarcza je niemal całą odpowiedzialnością za podejmowane decyzje i stan szkół w czasie epidemii. Jednak, jak sami samorządowcy wskazują, w rzeczywistości najgorzej mają dyrektorzy. Apel o więcej pieniędzy i dokładniejsze przepisy to zapowiedź wrześniowej klęski MEN.
Wytyczne dla szkół 2020 a koronaweirus - MEN kontra samorządy Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta

Wytyczne MEN dla szkół — "największa presja na dyrektorach"

Gdy MEN podało wytyczne funkcjonowania szkół od września 2020 roku, samorządowcy złapali się za głowy. Nic dziwnego, że kilka dni później Unia Metropolii, Związek Miast i Związki Powiatów i Gmin Polskich zorganizowały wspólny briefing. Na konferencji przedstawili swoje stanowisko, bo "góra" mówiła niekonkretnym językiem i obawiają się "festiwalu obwiniania".

— Samorządy po raz kolejny pozostawiono samymi sobie. MEN zarządziło, że odpowiedzialność za ewentualne zagrożenie mają ponieść gminy, miasta, powiaty, a największa presja ciąży na dyrektorach. To nas martwi. Potrzebujemy dokładniejszych wytycznych — mówi w rozmowie z Mamadu Rafał Rudnicki Zastępca Prezydenta Białegostoku.


Podobnego zdania jest Prezes Zarządu Powiatów Polskich Andrzej Płonka, który dla Mamadu komentuje:

— Mówiąc nieco przewrotnie — wytyczne MEN są jasne na poziomie językowym, tylko że mało konkretne. Do brania odpowiedzialności za nasze lokalne wspólnoty jesteśmy przyzwyczajeni. Obawiamy się tylko jednego. Jest praktycznie nieuniknione, że przy uruchomieniu szkół pojawią się pojedyncze ogniska Covid-19 w szkołach. Oczekujemy wtedy ze strony rządu jasnego komunikatu medialnego, że było to praktycznie nieuniknione; nie zaś festiwalu obwiniania organu prowadzącego, który miał mniej szczęścia od innych. W podobny sposób odpowiedzialność zrzucano na dyrektorów szkół, gdy podczas nauki zdalnej mówiło się o tzw. znikających dzieciach, czy wzroście przemocy domowej. Wówczas o niepokojących sytuacjach do MEN apelowały organizacje pozarządowa m.in. SOS Wioski Dziecięce czy FDDS.

Nie wykreowano wtedy żadnego rozwiązania, które wskazywałoby dyrektorom i kuratorom, jak reagować i zapobiegać temu zjawisku w dobie epidemii. Okres przed wakacjami był ostatnią szansą, by dotrzeć do dzieci, z którymi kontakt się urwał. Nie zrobiono nic. Dyrektorzy usłyszeli, że to oni są odpowiedzialni za uczniów swojej szkoły i to w ich gestii leży klasyfikacja, także w tak wyjątkowych warunkach.

Więcej pieniędzy na rok szkolny 2020/2021

W liście do MEN organizacje samorządowe podkreślają, że poza jasnymi wytycznymi i zrzucaniem na nich odpowiedzialności pojawia się również problem finansowy. Tak samo, jak dodatkowych funduszy potrzebowały firmy i przedsiębiorcy oraz rodziny w związku z kryzysem epidemicznym, tak samo wyższej subwencji potrzebują teraz szkoły. MEN o konkretnym wsparciu nie wspomniał ani razu.

— Specjalny tryb prowadzenia szkoły w czasie epidemii wymaga wyższej subwencji na oświatę dla samorządów. Takie finansowanie rządowe dziś nie pokrywa nawet w normalnych warunkach połowy kosztów, jakie ponosimy w związku z prowadzeniem placówek edukacyjnych — wskazywał Rafał Rudnicki.

Teoretycznie rządowa subwencja na oświatę dla samorządów co roku rośnie, ale w rzeczywistości gminy, powiaty czy miasta muszą coraz więcej dopłacać z własnych budżetów. W 2018 roku na 314 powiatów jedynie w 9 wspomniana subwencja wystarczyła na pokrycie bieżących wydatków oświatowych.

— W roku 2019 zarówno gminy, jak i powiaty musiały przeznaczyć na edukacyjne wydatki bieżące kwotę ok. 26 mld złotych, przy czym przeszło 6 mld jest konsekwencją zmian prawnych i organizacyjnych dokonanych po roku 2016. W roku 2020 sytuacja jeszcze się pogorszy, również ze względu na dodatkowe wydatki na wprowadzenie niezbędnych środków ostrożności wynikających z trwającej epidemii Covid-19 — tłumaczy Andrzej Płonka.

Jedyne pieniądze, o jakich MEN wspominał dla szkół to miliony wydane na laptopy oraz zapowiedź wiceszefa MEN Macieja Kopcia o funduszach na zajęcia wyrównawcze dla uczniów, którzy mieli utrudniony dostęp do nauki w czasie epidemii. MEN zwrócił się do Ministerstwa Finansów z możliwością przeprowadzenia zajęć uzupełniających, tam, gdzie będzie taka potrzeba.

A o tym, gdzie będzie taka potrzeba i jak ona duża będzie, zdecydują oczywiście… dyrektorzy. W związku z tym resort chciałby wstępnie pozyskać na ten cel kilkaset mln zł.

Wytyczne dla szkół bez konsultacji z samorządami

O ile MEN konsultował tworzenie wytycznych dla szkół z kuratorami oświaty i wybranymi dyrektorami, o tyle samorządy na tym etapie prac pominięto. Niemniej na briefingu jasno wybrzmiało, że organizacje samorządowe również chcą wziąć udział w konstruowaniu wytycznych i wyrażają wolę współpracy z MEN.

— Unii Metropolii zależy, aby prowadzić dialog, ale jest to trudne — dodaje Rafał Rudnicki.

Samorządowcy i dyrektorzy nie są sami w walce o sprawiedliwe powierzanie i zarządzanie obowiązkami. Każdy ma swój zakres. Z wytycznymi i przerzucaniem odpowiedzialności przez MEN na dyrektorów nie zgadzają się również rodzice. Co więcej, sami w przypadku wprowadzenia w ich regionie strefy żółtej czy czerwonej nie mają zamiaru ponownie "bawić się w nauczycieli".

Z tego powodu 22 sierpnia organizują strajk "Dzieci do szkół", a w petycji do Ministerstwa Edukacji Narodowej zaznaczali, że wspierają dyrektorów i nie zgadzają się na obciążanie ich decyzją wprowadzenia w placówce modelu mieszanego czy zdalnego. Taka decyzja co prawda może zapaść wyłącznie po konsultacji z sanepidem i tu... znów organem prowadzącym. Niemniej w wypadkach zagrożenia jedynie jeden z trzech podmiotów posiada kompetencje w zakresie zdrowia publicznego i nadzoru nad warunkami higieny…

Odgórne zarządzanie strachem zawsze wprowadza więcej bałaganu niż porządku, a już na pewno nie motywuje do zarządzania z myślą o dobru innych. Samorządowcy, mając nad sobą widmo konsekwencji, będą chcieli ich uniknąć, niekoniecznie z dobrym skutkiem dla zarządzanych. Szkoda, że wszystko ponownie odbywa się kosztem dzieci.