"Niektórzy pytali, czy jestem pedofilem". Oto kulisy pracy Damiana, który został nianią

Magdalena Konczal
Przedszkolanka, opiekunka, niania – nawet język podpowiada nam, że te zawody stereotypowo są przeznaczone dla kobiet. Jak rodzice reagują, kiedy okazuje się, że nianią może być mężczyzna? Jak reagują dzieci? O walce z utartymi schematami i prawdziwej wartości pracy z najmłodszymi porozmawiałam z Damianem Szumigajem – człowiekiem o niesamowitej energii i charyzmie, który zawodowo zajmuje się opieką nad dziećmi.
Damian Szumigaj jest mężczyzną, który zawodowo zajmuje się opieką nad dziećmi Archiwum prywatne Damiana Szumigaja
Zdecydował się Pan na zawód, który raczej nie jest kojarzony z mężczyznami. Skąd pomysł, by zostać nianią?

U mnie narodziło się to samoistnie, ponieważ wcześniej przez szesnaście lat pracowałem z dziećmi. Na początku jako fizjoterapeuta z małymi dziećmi (do trzech lat). Jakieś sześć lat temu narodził się pomysł, by zająć się opieką i wówczas zacząłem pracę. Miałem już pod swoimi skrzydłami przeszło piętnaścioro dzieci.

Jak wyglądały początki kariery "pana niani"? Czy spotykał się Pan z przykrymi komentarzami, dotyczącymi tego, że mężczyzna wykonuje stereotypowo kobiecy zawód?


Wiadomo, że start był dla mnie trudniejszy, niż dla kobiety. W Polsce zazwyczaj osobą zajmującą się dziećmi zarówno w rodzinie, jak i zawodowo jest właśnie kobieta. Pokazanie się kogoś takiego jak ja na rynku było dużym zdziwieniem.

Można powiedzieć, że było tak 30% akceptacji i 70% szoku, czyli reakcji w stylu: "Jak to facet?". Czasami niektórzy ludzie, głównie mężczyźni, zadawali mi pytania: "A tobie się będzie chciało?". To jest pokłosie myślenia o facetach jako o tych, którym się nie chce zajmować dziećmi. Postrzega się ich jako osoby, które będą pracowały w firmie, na budowie, może jako informatyk, ale na pewno nie jako opiekun.

Dla ludzi było to po prostu coś nowego. W Warszawie jest kilku mężczyzn, którzy są nianiami. W ten sposób łamiemy stereotypy. Po sobie widzę, że czasami jest to trudne, ale zawsze staram się iść do przodu.

Czy wymagano od Pana jakichś kursów, czy innych kwalifikacji, z uwagi na to, że jest Pan mężczyzną?

Jako fizjoterapeuta posiadam naprawdę obszerną wiedzę na temat rozwoju dziecka, której pewnie niejedna niania nie ma. Informacje dotyczące zajmowania się niemowlęciem i pierwsze dni rozwoju dziecka mam w małym palcu.

Jeśli chodzi o wszelkie nowoczesne techniki wychowania, to w tej dziedzinie także jestem obeznany. Mam dwoje dzieci, 7-letnią córkę i 11-letniego syna, więc wiem, w jaki sposób wychowuje się młodych ludzi.

Kurs pierwszej pomocy i różne kwestie psychologiczne wyniosłem ze studiów. Ale oprócz kursów do tego zawodu trzeba mieć przede wszystkim dar i serce. Nie da się pracować z małymi dziećmi, kiedy się tego nie czuje.

Co było dla Pana największym wyzwaniem na drodze zawodowej?

Zawodowo mało co może mnie zaskoczyć. Zazwyczaj najtrudniejszym wyzwaniem jest komunikacja z rodzicami. Są to w większości młodzi rodzice, którzy mają pierwsze dziecko. Dopiero uczą się, w jaki sposób się nim zajmować.

Najtrudniejsze sytuacje to te, kiedy dziecko się wywróci lub sobie coś zrobi, wtedy może pojawić się stres. Jednak w większości przypadków stresu nie ma.

Spotkał się Pan z przykrymi komentarzami, dotyczącymi tego, że mężczyzna wykonuje stereotypowo kobiecy zawód? Czy może raczej ludzie byli życzliwi i patrzyli na Pana aktywność z zainteresowaniem?

Osoby, które chciały nawiązać współpracę z mężczyzną, były zainteresowane tym, w jaki sposób funkcjonuję, pracuję, jaki mam pomysł na dzień spędzany z dziećmi, co potrafię robić. Były też osoby, które z góry zakładały, że facet nie nadaje się do tego zawodu, bo przecież nie jest kobietą, a więc nie urodził dziecka, nie przeżył tego bólu, nie karmił itd.

Tacy ludzie uważali, że mężczyzna się do tego nie nadaje, bo nie ma matczynej miłości. Jeśli ktoś ma takie wyobrażenie, to ja nie zamierzam go wyprowadzać z błędu. Miałem taki okres w życiu, że z tym walczyłem. Kiedy na portalach internetowych, czy w prywatnych wiadomościach pojawiały się komentarze, dotyczące tego, że jest to zawód dla kobiety, starałem się tłumaczyć i wyjaśniać.

Pytałem, dlaczego tak uważają, w czym jesteśmy gorsi od kobiet. Jako mężczyzna mam też swoje zalety, jestem na przykład dużo bardziej stanowczy.

Miałem na rozmowie sytuację, podczas której pierwszym pytaniem, jakie usłyszałem od mężczyzny, było "Czy nie jest pan pedofilem?". Na coś takiego zawsze starałem się odpowiadać z żartem i humorem. Jednocześnie uważałem, że to pytanie jest po prostu nie na miejscu. Ono wcale nie zachęcało mnie, potencjalnego pracownika, do tego, by chcieć u takich ludzi pracować. Miałem dwie takie sytuacje.

Czy dzieci w jakikolwiek sposób zwracają uwagę na to, że jest Pan opiekunem, a nie opiekunką?

Myślę, że nie. Jeżeli od początku rodzina jest pełna, to nie ma z tym problemu. Często spotykam się z informacją od mam: "Ale moje dziecko nie lubi mężczyzn". Wówczas mówię, że zawsze możemy się spotkać w neutralnym miejscu, porozmawiać, zobaczyć reakcję dziecka.

Często na takie pierwsze, niezobowiązujące rozmowy poświęcam trzy, pięć, a nawet siedem godzin, bo chcę poznać się z rodzicami i z dzieckiem. Patrzę wtedy, czy rodzi się między nami więź, bo w tej pracy jest ona kluczowa.

Jeśli na pierwszym spotkaniu widzę chęć zatrudnienia mnie i sam również jestem pozytywnie nastawiony do rodziny, to wiem, że coś wyjdzie z tej współpracy. Jeśli nie, to już na wstępie mówię o tym, że nie widzę się w tej współpracy.

Czy na rozmowach pojawiały się frazy "A czy pan w ogóle potrafi zajmować się dziećmi?"?

Zawsze się mnie pytano, co potrafię, a czego nie potrafię, więc to jest naturalne. Tak jak wspominałem, zdobyłem duże doświadczenie i wiedzę. Oprócz tego mam też duży dar, który sprawia, że dzieci lubią ze mną spędzać czas.

Wcale nie mam problemu z tym, żeby przytulić się do dzieci, jeśli one tego chcą. Sam wychowywałem się w środowisku, w którym dzieci były blisko z rodzicami, więc nie stanowi to dla mnie problemu.

Co Pan najbardziej lubi w swojej pracy?

To, że zostawia się tam cząstkę siebie. Tak samo, jak w pracy fizjoterapeuty, w opiekowaniu się dziećmi jest jakiś cel, który widać na końcu. Mam swoich pacjentów, których znam dziesięć lat, którzy dzisiaj są dorośli, mają swoje rodziny, a ja dalej mam z nimi kontakt.

Widzę, jak oni funkcjonują ze swoim schorzeniem, dorastają, a ja mam poczucie, że mogłem im pomóc. Tak samo jest w pracy z dziećmi. Najciekawsze jest to, że można przy nich być, patrzeć jak się rozwijają i wspierać je.

Poza tym, kiedy pracuje się z ludźmi dłuższy czas, nawiązują się przyjaźnie. Mam na przykład jedną rodzinę, u której pracowałem, a dzisiaj nasze dzieci się spotykają, spędzają ze sobą czas. Takich i podobnych znajomości jest wiele.

Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym szedł do pracy z negatywnym nastawieniem. Tak jak wielu ludzi opowiada o tym, że rano budzą się i myślą o tym, jak bardzo nie chce im się iść do pracy, tak mi się to jeszcze nigdy nie zdarzyło. Chociaż wiadomo, że po całym dniu pracy bywam bardzo zmęczony.

Jaka jest najcenniejsza lekcja, którą otrzymał Pan od dzieci?

Miłość, którą dzieci w sobie mają. One nie patrzą czy ma się dobry, czy zły humor. Zawsze przychodzą, przytulają się, uśmiechają, biorą za rękę.

Poza tym codzienność, zabawa, wygłupy, tarzanie się po podłodze, malowanie na szybie, ściganie się, sypanie piaskiem. Na tym polega ta praca i właśnie to w niej jest ciekawe.

Jak Pana bliscy zareagowali na to, że jest Pan opiekunem?

Dużo osób nie wiedziało. Wychodziło to w czasie rozmów. Pytali wówczas: "Od kiedy? Jak to z dziećmi?". Tłumaczyłem im, że to jest zawód, jak każdy inny. W większości ludzie mówili mi, że pasuję do tego, by zajmować się dziećmi. Znajomi to akceptują, cieszą się i polecają mnie innym.

Co by Pan powiedział osobom, które chcą wykonywać jakiś zawód, ale nie jest on "standardowy" dla ich płci?

Podstawą jest, żeby się nie bać, iść do przodu, realizować swoje cele i nie patrzeć na to, co mówią inni. Jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Ja, pracując w środowisku warszawskim, w którym rodzice mają bardzo duże wymagania, miałem odwagę, żeby zacząć wykonywać ten zawód.

Staram się w ten sposób łamać stereotypy. Chciałbym, żeby szczególnie rodzice zrozumieli, że facet nie musi być od razu kimś nieodpowiednim i gorszym od kobiety. Tak naprawdę to wszystko nie zależy od płci czy wykształcenia, ale od tego, kim się jest.