Matka zapytała, jak zmusić dziecko do komunii. Pomysły Polaków to dowód, że przemoc ma się świetnie

Agnieszka Miastowska
— Parę razy pasem po dupie i po buncie! — takie rady dają rodzicom troskliwi komentujący. W jakiej sprawie? Otóż, to odpowiedź na pytanie, co zrobić, gdy dziecko nie chce przystąpić do... Pierwszej Komunii Świętej. Co ważne, cytowana reakcja to nie wyjątek, a podejście do wychowania to zjawisko. Zmartwiona mama postanowiła zapytać na forum, jak przekonać dziecko do sakramentu. Postawa wielu rodziców to dowód, że w Polsce przemoc ma się świetnie.
Co zrobić, gdy dziecko nie chce iść do Pierwszej Komunii? "Pas w rękę i po buncie" Fot. Grzegorz Dąbrowski/Agencja Gazeta
Umówmy się, pytanie o to, jaki prezent kupić dziecku na Pierwszą Komunię, by namówić je do przystąpienia do sakramentu, to nie jest dobrze postawione pytanie. Temat narzucania religijności dzieciom jest w Polsce kontrowersyjny, bo powszechnym przekonaniem jest, że racja i decyzja zawsze jest po stronie rodziców.

Po jakie środki sięgają rodzice, którzy chcą mieć religijne dziecko, ale wychowanie "w wierze" nic nie dało? Pokazują to m.in. komentarze pod postem, w którym kobieta zapytała o to, jakim prezentem przekonać syna do przystąpienia do Pierwszej Komunii.


Jak nie prośbą, to groźbą

Po pierwsze religijni dorośli czują się nie tylko oburzeni, ale wręcz prywatnie obrażeni tym, że ośmioletni chłopiec nie rozumie idei sakramentu na tyle, żeby tryskać entuzjazmem na myśl przystąpienia do niego.

Komentujący dość dokładnie wyjaśnili, że według nich dziecko nie ma prawa głosu, a chęć decydowania o własnym losie jest policzkiem, wymierzonym w stronę jego rodziców, którzy chcą przecież jak najlepiej...

— Za niedługo dzieci same będą decydować czy w ogóle do szkoły pójdą. Fajnie, że te dzieci takie "mądre". Rodzice też mogą decydować jak to dziecko. Jak nie chcą niewiernego dziecka to oddać je domu dziecka i zrobić następne, może z kolejnym się uda — głosi jeden z internautów.
Inny podkreśla, że pozwolenie dziecku na wyrażenie swoich wątpliwości albo podjęcie decyzji jest równoznaczne z tym, że chłopiec wyrośnie na egoistę, który kiedyś swoim postępowaniem skrzywdzi rodziców.

— Wszyscy jesteście państwo tacy liberalni? Nie zmuszać? Sam wybierze? Teraz ma 10 lat i ma swoje zdanie przy tak ważnej decyzji, to kiedyś wyrzuci swoich rodziców z domu, bo będzie mu się tak podobać? — pyta.
Wniosek jest prosty: jeśli dzieciak nie chce, należy go zmusić. Jak to się kiedyś mówiło: "przetłumaczyć ręcznie". — Parę razy pasem po dupie i po buncie! — czytamy w jednym z komentarzy. I tak od dyskusji o dobrym wychowaniu w wierze w Ducha Świętego przeszliśmy do rękoczynów...

Na wątpliwości — pas

"Proponuję zakupić dziecku gumowy młotek, żeby sobie głupoty z głowy wybił, a prezent nie obciąży budżetu domowego", "Jak dziecko chce tobą rządzić to, co z ciebie za matka, weź sprawy w swoje ręce" - czytamy w dyskusji. Komentarze promujące przemoc wobec dziecka (bo inaczej takiego podejścia nie da się nazwać) zebrały największy poklask.

I niestety niekoniecznie powinno nas to dziwić... Z sondażu SW Research wynika, że 42% Polaków popiera klapsy jako metodę wychowawczą. Poza tym 17% badanych nie potrafiło nawet zająć stanowiska w tej kwestii, dając ciche społeczne przyzwolenie na przemoc.

Jak to możliwe? — Często rodzice odwołują się do własnych doświadczeń z dzieciństwa, gdzie kary i klapsy były stosowane. Kiedyś nie było takiej wiedzy, jak to wpływa na naszą psychikę. Na pewno sami doświadczali kary fizycznych. Jednak ci dorośli już ludzie często mają dobry obraz własnych rodziców — wyjaśnia w rozmowie z MamaDu psycholog i psychoterapeutka Marzena Kraśniewska z Centrum Pomocy Dzieciom w Starogardzie Gdańskim.

— Jako dzieci idealizujemy własnych rodziców, szczególnie gdy już ich z nami nie ma. Po latach gloryfikujemy dobre momenty, a te złe staramy się pomniejszyć, ułagodzić. Uważamy, że kara cielesna nie jest niczym złym, bo nasi rodzice — ci dobrzy i kochający — też tak robili. Przyznanie, że nasz rodzic, którego kochamy, użył wobec nas przemocy, byłoby bardzo trudne i bolesne — dodaje.

Jasne zdanie w tej sprawie ma także WHO: "celowe użycie siły fizycznej lub władzy, sformułowane jako groźba lub rzeczywiście użyte, skierowane przeciwko samemu sobie, innej osobie, grupie lub społeczności, które albo prowadzi, albo z którym wiąże się wysokie prawdopodobieństwo spowodowania obrażeń cielesnych, śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów niezbędnych do normalnego życia i zdrowia". Dlatego nie powinniśmy mieć wątpliwości, że klaps to przemoc.

Warto przypomnieć, że w Polsce od 2010 roku obowiązuje całkowity i prawny zakaz stosowania kar cielesnych.

Klaps to nie bicie?

"Wychowawcze" klapsy są w Polsce promowane przez czołowych polityków, dziennikarzy, a nawet samego Rzecznika Praw Dziecka, który w rozmowie z Magdaleną Rigamonti dla DGP wyznał, że sam bywał karany przemocą fizyczną przez własnego ojca, że nigdy nie uderzył swoich synów, jednak "trzeba odróżnić klapsa od bicia".

Przykładem było zachowanie prawicowego publicysty Łukasza Warzechy, który wyniki haniebnego sondażu na temat bicia dzieci przez rodziców skomentował hasłem: "To znaczy, że Polacy nie zatracili zdrowego rozsądku!" oraz uznał, że wychowanie dziecka "wymaga pewnych form przymusu, a nawet przemocy".

Taki rodzaj tłumaczenia jest furtką dla normalizacji wszystkich form przemocy wobec dzieci. Eksperci podkreślają, że dorośli, którzy skrzywdzili dziecko, nierzadko utrzymują potem w sądzie czy przed prokuratorem, że dali tylko kilka klapsów. Nie czują się winni, bo przecież wszystko można podciągnąć pod idee posłuszeństwa...

Klaps w imię Boga

Dziecko grzeczne i posłuszne kojarzy się z takim, które szanuje rodziców. Takie zachowanie idealnie pasuje do stereotypu dziecka religijnego. Które bezmyślnie składa rączki i idzie do ołtarza. Nie zadaje pytań i broń Boże nie wszczyna buntu.

Kilka miesięcy temu głośno było o książce chrześcijańskiego wydawnictwa Słowo Prawdy pt. "Pasterz serca dziecka", promującej bicie dzieci, nawet niemowląt "za karę". W jej fragmentach opublikowanych na Facebooku możemy przeczytać m.in. że gdy dziecko nie posprząta po sobie zabawek, pomimo że tatuś kazał je pozbierać, to karą będzie klaps. "Dziecko rozumie, co zrobiło. Dzięki takiej rozmowie możesz się przekonać, że dziecko wie, dlaczego dostaje lanie" – czytamy. W dalszej części autor radzi rodzicom: "Usuń rzeczy, które mogą zneutralizować karę (pielucha, kalesony itp.). Zaraz po wykonaniu kary załóż odzież z powrotem" lub: "Musisz być rozsądny. Niektórzy są nawet gotowi donieść policji, że sprawiasz swoim dzieciom lanie".

Kontrowersyjny poradnik został wycofany ze sprzedaży, jednak fakt, że tego typu treści znalazły się właśnie w wydawnictwie chrześcijańskim, nie pozostaje bez znaczenia. W końcu posłuszeństwo (czy to Bogu, czy rodzicom) to w dyskursie religijnym cnota.

Choć stereotypy i uogólnienia są krzywdzące, to mają one swoje uzasadnione źródło.

– Sporo pacjentów, z którymi pracuję i którzy stosują klapsy, potrzebują naprawdę głębokiego przemyślenia, by zrozumieć, że to, co robią jest złe. Używanie klapsa jest atrakcyjne, bo jest prostą metodą na rozwiązanie sytuacji. Nie wymaga zastanawiania się nad tym, co dziecko czuje. Gdyby zaczęli się zastanawiać, sytuacja zaczęłaby się niewygodnie komplikować – podkreśla Marzena Kraśniewska.

– Okazałoby się, że wywołujemy w dziecku, które kochamy, uczucia rozpaczy, złości na nas. Poczucia, że jest niekochane. Wyłączenie emocji w tym przypadku ułatwia nam szybkie działanie. Wymierzenie klapsa to wyłączenie myślenia i najprostsze rozwiązanie. Można to porównać do zabrania dla siebie, jakiegoś przedmiotu, bo nam się spodobał, ale staramy się, nie myśleć o tym, że jest to kradzież – wyjaśnia psychoterapeutka.

Ani kij, ani marchewka

Co ciekawe, ani mama chłopca, ani większość komentujących nie wpadła na to, że rozwiązaniem tego problemu może być po prostu rozmowa z dzieckiem. Zapytanie chłopca, dlaczego właściwie nie chce przystąpić do sakramentu, dokładne wyjaśnienie, na czym polega Komunia i co się z nią wiąże. To również smutne świadectwo naszej polskiej mentalności, w której dziecko nie ma tych samych praw, co dorośli.

— Kary cielesne straszą dziecko, ale nie uczą go, dlaczego nie można się tak zachowywać. Nie wyjaśniają, w jaki sposób inne osoby odczuwają jego zachowanie. Kary to przemoc, nieuczenie dziecka, czym jest konsekwencja jego działań — wyjaśnia Marzena Kraśniewska.

Zatem jedno jest pewne: dziecko zmuszone klapsem do Komunii na pewno straci wiarę. Nie tylko w Boga, ale przede wszystkim w siebie i w swoich rodziców.