Powstanie krajowy rejestr prób samobójczych? Eksperci alarmują: "To niebezpieczne!"

Iza Orlicz
Czy powstanie krajowy rejestr prób samobójczych? Taki pomysł pojawił się w zespole ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia. Spotkał się on z krytyką części specjalistów, którzy podkreślają, że jest to zbytnia ingerencja w podstawowe prawa człowieka.
Czy powstanie krajowy rejestr prób samobójczych? unsplash.com
Zdaniem członków zespołu ds. prewencji samobójstw i depresji, dostęp do informacji, że dana osoba już raz targnęła się na własne życie, mógłby pomóc zapobiec kolejnemu takiemu zdarzeniu. Podkreślają, że kiedy pacjent z myślami samobójczymi czy objawami depresji trafia na psychiatryczną izbę przyjęć, lekarz dyżurny nie zawsze jest w stanie precyzyjnie ocenić ryzyko samobójstwa i może wypuścić go do domu.

Rejestr jak najszybciej


– Gdyby wiedział o wcześniejszej próbie samobójczej, z dużym prawdopodobieństwem zatrzymałby go w szpitalu na leczenie, ratując mu życie – tłumaczy prof. Piotr Gałecki, konsultant krajowy psychiatrii w rozmowie z "Rzeczpospolitą”.


Jak podkreśla, należałoby taki rejestr przygotować jak najszybciej, bo stres związany z pandemią i kryzysem gospodarczym może w najbliższych miesiącach zaowocować wzrostem zaburzeń psychicznych i prób samobójczych.

Teraz dane o próbach samobójczych są trudno dostępne - znajdują się zwykle tylko i wyłącznie w dokumentacji medycznej oddziału szpitalnego, na który trafił pacjent. Jak przekonują pomysłodawcy, gdyby wszedł w życie krajowy rejestr prób samobójczych, dostęp do takiej bazy miałaby ograniczona ilość osób - część personelu medycznego (np. w izbie przyjęć, w szpitalnym oddziale ratunkowym czy w zespole ratownictwa medycznego) czy funkcjonariusze policji, czyli osoby i służby, które zajmują się ochroną zdrowia i życia obywateli.


To niebezpieczne


Wielu jednak specjalistów, zarówno z zakresu prawa, jak i psychiatrii podkreśla, że takie rozwiązanie jest bardzo niebezpieczne. Z jednej strony byłby to bowiem rejestr publiczny, który mógłby naruszać prawa podstawowe, szczególnie do ochrony danych osobowych, prywatności, intymności, godności czy życia rodzinnego.

Z drugiej strony łatwo wyobrazić sobie sytuację, że do bazy mogłyby mieć dostęp osoby niepożądane lub nastąpiłby "wyciek” tych informacji. To dane szczególnie wrażliwe i powinny być objęte ochroną.

Do sprawy odniosła się też specjalistka psychiatrii i psychoterapeutka Maja Herman.
"Pozwólcie, że wyjaśnię tylko kilka niebezpieczeństw. Lęk przed znalezieniem się w rejestrze spowoduje radykalizację prób, by mieć pewność, że się na niej nie znajdzie. "Jeden kryzys w młodości zostanie na zawsze zarejestrowany, a osoba która go podjęła już na zawsze będzie nosić piętno, które nie należy się nikomu.

I pozwólcie, że coś powiem jeszcze o drzwiach, które otwieramy... następny będzie: rejestr heteroseksualnych, rejestr homoseksualnych, rejestr biseksualnych, rejestr feministek, rejestr wrogów narodu etc... etc... i nie mów, że przesadzam - to mój zawód, płacicie mi za przewidywanie ludzkich zachowań" – napisała psychoterapeutka w poście na Facebooku.