"Wciąż jestem tym, kim byłem". Film z Jerzym Stuhrem otwiera oczy na rzeczywistość tysięcy dzieci

Katarzyna Chudzik
– Kiedy byłem chory, otrzymywałem mnóstwo listów. Jednym z najpiękniejszych, jakie otrzymałem, był list od dzieci chorych onkologicznie. Te dzieci napisały, że są dumne, że chorują na tę samą chorobę, co pan Stuhr – opowiada Jerzy Stuhr w klipie Fundacji Pomocy Dzieciom z Chorobą Nowotworową. Głównym celem kampanii jest uświadomienie wagi opieki psychologicznej dla dzieci chorych na raka.
U Jerzego Stuhra raka zdiagnozowano w 2011 roku. Aktor napisał o tym książkę pt. "Tak sobie myślę" YouTube.com
"Wciąż jestem tym, kim byłem"
W Polsce co roku diagnozuje się 1200-1300 nowych zachorowań na nowotwór wśród dzieci, a w szpitalach opieka psychoonkologiczna pozostawia wiele do życzenia – rodzice i lekarze skupiają się głównie na leczeniu. Tymczasem dzieci chorujące na raka czują lęk i wstyd, obawiają się reakcji koleżanek i kolegów, boją się, że zostaną zapomniane przez klasę, podwórko i świat.

O tym, że nie mają powodów do obaw, opowiada – głosem Jerzego Stuhra – pierwszy animowany klip kampanii "Wciąż jestem tym, kim byłem". To kampania niepotrzebna dla tych konkretnych dzieci, które do aktora listy pisały. Z nimi bowiem – co widać gołym okiem – pracował już psychoonkolog. O poczucie dumy zamiast wstydu, żaden chory bez odpowiedniego wsparcia by się nie pokusił. A jakże to budujące!
Misja osiołka ze Shreka
Aktor pokonał (choć sam używa słowa "pokonuje codziennie") raka krtani. Bywa częstym gościem w szpitalach i hospicjach dziecięcych i uważa, że chorym trzeba dawać radość, bo w niej jest nadzieja, siła i energia. – Kiedyś chłopiec, który miał operowane płuca, chciał, żebym mówił głosem osła ze Shreka. Śmiał się, ale widziałem, że bardzo go boli. Mówił jednak, żeby nie przestawać, bo wolał, żeby go bolało, ale żeby być przez chwilę w świecie radości, fikcji, baśni – opowiada.


Jego zdaniem niezwykle ważna jest umiejętność zachowania się rodzica w momencie, kiedy usłyszał diagnozę i ma ją przekazać swojemu dziecku. – Ten moment inicjuje walkę z chorobą. Trzeba natychmiast przejść do sytuacji aktywnej, zastanowić się, co trzeba robić, czym się zająć, jak wzbogacić to nowe przez chwilę życie. Natychmiast trzeba zmobilizować wszystkie siły do walki – mówi.
– Najczęstszym tematem poruszanym przeze mnie w takich miejscach jest "gdzie pojedziemy, jak się choroba skończy". Wtedy ja im opowiadam, gdzie byłem, co robiłem i widziałem. Podpowiadam, gdzie powinni pojechać szybciutko jak tylko wyzdrowieją – mówi Jerzy Stuhr, przekonując, że najważniejsza jest wiara w to, że choć ciało jest chore, to osobowość, energia i marzenia pozostają zdrowe. I że mimo choroby jesteśmy tym, kim byliśmy.

To zadanie nie tylko rodzica, ale też właśnie dla psychoonkologa, który potrafi znaleźć i podpowiedzieć motywację do jakiejkolwiek aktywności, która pomoże w walce z chorobą. Bo smutek, wycofanie i brak poczucia sensu nie jest dobrym przyjacielem.