14-letnia Maja napisała emocjonalny list do premiera. "Coraz mniej mi to wszystko odpowiada"

Katarzyna Chudzik
Polska – jako jedyny kraj Unii Europejskiej – odmówiła zobowiązania się do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. Decyzja premiera Morawieckiego wzbudziła liczne protesty, które przybrały na sile na skutek pożarów w Australii. Polacy masowo zaczęli wysyłać do Kancelarii Premiera listy i e-maile. Wśród nich znalazł się ten wyjątkowy – od 14-letniej Mai Wójcik ze Szczecina, z którą udało nam się porozmawiać.
Maja w przyszłości chce zostać polityczką. Na razie uczy się 8. klasie Archiwum prywatne
List Mai
Instagram.com
Instagram.com
Liczysz na odpowiedź od premiera?

Wiem, że dużo osób podobny list napisało, ale wątpię, że ktokolwiek akurat mój odczyta. Może ta ilość nadchodzących maili coś sprawi, może choć jedna osoba stwierdzi, że warto się w to zagłębić? Media opozycyjne nie robią na politykach wrażenia, ale jeśli prośby wypłyną bezpośrednio od obywateli, to może inaczej na to spojrzą? Jak dostaną namacalny dowód, a nie nagonkę medialną?

Co wstrząsnęło tobą na tyle, że zainteresowałaś się tym tematem?


Bardzo długo nie byłam świadoma, że jest aż tak źle. Koleżanka mi o tym opowiedziała, więc zaczęłam czytać na temat klimatu. Uświadomiłam sobie, że świat nam się kończy. Że ja mogę nie mieć dzieci, mogę nie mieć wnuków, mogę nie mieć przyszłości. Bardzo zaniedbujemy planetę – ja nawet jakbym chciała unikać plastiku, to nie bardzo mogę, bo wszystko jest w ten plastik zapakowane! Coraz mniej mi to wszystko odpowiada i boję się tego, co będzie dalej.

Zaczęłam obserwować ludzi na Instagramie, zobaczyłam, że się przeciwko temu buntują i zdecydowałam, że ja też mogę. Że mój wiek ma o tyle znaczenie, że nie mogę sama głosować, ale przecież list napisać mogę.

Widziałam na twoim InstaStory, że namówiłaś do tego samego kolegę z klasy. Jak go przekonałaś?

Napisałam, że jeśli mu się spodobało to, co zrobiłam, to niech sam napisze. Wysłałam mu adres Kancelarii Premiera. Żadne argumenty nie były potrzebne. Ludzie – nawet w moim wieku – się światem interesują. Mam dość komunikatów w stylu: "nic nie wiecie o życiu, wracajcie do zabawek, zostawcie to dorosłym". Przecież pokolenie X i Y nic z tym nie robi, a skutki poniesiemy my!

Od kogo słyszałaś takie komunikaty?

Jest spora fala hejtu na aktywistów. Mówią, że Greta Thunberg tylko gada, zamiast coś zmienić. Ale przecież ona nie może napisać ustawy, ma 17 lat! Fajnie by było, żeby dorośli się ruszyli. Może jeśli mają dzieci – i chcą przecież dla nich dobrze – to wreszcie posłuchają. Dzięki bogu – w przeciwieństwie do poprzednich pokoleń – mamy głos. Możemy się publicznie wypowiadać przed osiągnięciem pełnoletności.

Albo powiedzą, że wśród nastolatków każdy chce być drugą Gretą. Że zorientowaliście się, że ekologia jest "modna" i chcecie w ten sposób być "fajni", zwrócić na siebie uwagę.

Dorośli lubią uogólniać: jeśli jedna osoba nie ustąpi miejsca staruszce w autobusie, to od razu cała młodzież nie ustępuje miejsca w autobusie starszym osobom. I trzeba ich shejtować.

Poza tym ja uważam, że to jest dobra moda. Nawet jeśli ktoś to robi tylko po to, żeby być fajnym! Co za różnica, jaka jest intencja, skoro odnosi dobry skutek, czyli dociera do większej ilości ludzi? Poza tym to mówią najczęściej zwolennicy prawicy. A mnie strasznie wkurza, że łączymy ekologię z poglądami politycznymi. Wkurza mnie to, że kiedy opozycja chce zmian, to rządzący robią wszystko, żeby tych zmian nie było, tylko dlatego, że muszą być inni niż ich przeciwnicy polityczni.

A w domu, w szkole?

W domu pierwsza zaczęłam się tym interesować, opowiadać rodzicom. Oni też uważają, że coś jest mocno nie tak. W szkole mamy w tym roku hasło "Ratujmy ziemię, bo nam nie wybaczy" i np. pani od biologii wprowadziła z nami segregację śmieci. Ale z kolei jak był strajk klimatyczny w naszym mieście, to nie pozwolono mi nawet wywiesić plakatu o tym wydarzeniu, bo powiedziano, że wtedy ludzie by nie przyszli do szkoły.

Nie rozumiem tego – zwłaszcza że po strajku moglibyśmy dostać zadanie, żeby np. napisać rozprawkę na temat klimatu.

Skąd czerpiesz informacje na co dzień?

Głównie z Instagrama. Na początku nie chciałam z niego korzystać, bo mi się kojarzył z Kim Kardashian, a ja takich treści nie chcę obserwować, bo to mi tylko zaniża samoocenę. Potem koleżanka pokazała mi Ewę Bujacz czy Karolinę Korwin-Piotrowską i cały mój pogląd na temat zawartości w mediach społecznościowych się zmienił.

Ale to nie jest tak, że "tylko Instagram". Czasami też sprawdzam na stronie Sejmu, próbuję się sama doedukować, bo w szkole na WOS-ie nie uczę się np. o rządzie. Sama czytam, sprawdzam. Na geografii mieliśmy lekcję o tym, z czego czerpiemy energię, ale z materiałem trzeba się spieszyć, więc żeby realnie rozumieć różne zależności, to trzeba doczytywać na własną rękę.

Wiążesz swoją przyszłość z aktywizmem?

Chciałabym, ale nie jestem osobą, która głośno krzyczy. Czuję, że to się nie uda. Kiedyś myślałam, że chcę być lekarzem, teraz najbardziej na świecie chciałabym być politykiem. Żeby móc coś zmieniać. Ale nie wiem czy to wyjdzie. Chciałabym walczyć o ekologię, ale nie wiem, czy jestem lewicowa. Myślę, że jestem bardziej prawicowa, ale boli mnie łączenie prawicy z zaprzeczaniem sensu ekologii, wypieraniem badań naukowych i Kościołem.

Kiedy rozmawiam z mamą Mai – panią Agnieszką – mówi mi, że razem z mężem są z córki bardzo dumni. Ma nadzieję, że głos Mai zmieni – choćby w jej szkole – podejście do ekologii i trzyma kciuki za zmiany.