Toksyczna moc sukcesu. Jak Polacy spuchnęli z dumy po PISA 2018 i przeoczyli najważniejsze

Ewa Bukowiecka-Janik
Od kilku dni w mediach, jak grzyby po deszczu mnożą się nowe artykuły na temat wyników PISA 2018. W międzynarodowym badaniu polskie nastolatki odnotowały godny uwagi sukces. Dla przypomnienia: młodzi Polacy stanęli na podium w UE w rozumowaniu matematycznym (3 miejsce za Estonią i Holandią) i rozumowaniu w naukach przyrodniczych (3 miejsce za Estonią i Finlandią) oraz zajęli 4 miejsce w UE w czytaniu ze zrozumieniem i interpretacji. Jednocześnie młodzież z tych samych krajów odnotowuje najniższe samopoczucie – to również wyniki PISA 2018. Dlaczego?
Wyniki PISA 2018. Jak zachłysnęliśmy się sukcesem i zapomnieliśmy o najważniejszym Fot. Grzegorz Skowronek / AG
Zachwytów nad sukcesem młodych Polaków nie ma końca, a jego matkami czują się wszyscy. Bo tyle słów krytyki wylewa się na polską szkołę, na system, na nauczycieli, na rodziców, którzy cisną dzieci, i co? I opłacało się. Uff, nasze dzieci są mądrzejsze niż wasze.

Jednak w badaniu PISA są też inne statystki. Zwrócił na nie uwagę dziennikarz Oko.press Anton Ambroziak. Jego artykuł ma tytuł: „Ciemna strona badań PISA 2018” i traktuje m.in. o tym, że czołówka z najlepszymi wynikami to czołówka z deklarowanym najgorszym samopoczuciem.

Tak wychwalamy Finów, a 15-latkowie z edukacyjnego raju znoszą szkołę gorzej niż polskie dzieci – tak, to również wyniki badań PISA 2018. Młodzi Holendrzy podobnie. Polacy są w tym wypadku na 3 miejscu od końca.


Nie można stwierdzić uniwersalnej zależności między czasem spędzanym nad książkami, a wynikiem i samopoczuciem. Młodzi Polacy faktycznie biją rekordy: na naukę poświęcają 47 godzin tygodniowo, czyli więcej niż dorosły człowiek pracujący na obowiązki zawodowe. Ale Finowie o fatalnym samopoczuciu uczą się tygodniowo aż 11 godzin mniej.

Wielkim problemem polskiej szkoły jest też przemoc. Aż 26 proc. 15-latków przyznało, że doświadczają szkolnej przemocy kilka razy w miesiącu (!). Statystycznie pod tym względem w Holandii (12 proc.) czy Finlandii (18 proc.) jest o niebo lepiej.

A mimo to nastolatkowie z tych krajów, tak jak polskie dzieci, deklarują niskie samopoczucie, poczucie wykluczenia, brak satysfakcji z nauki oraz spadek wiary w siebie po porażce. Czy zatem wysokie wyniki w nauce równa się depresja?

– Najgorszym wnioskiem byłoby rozumowanie, że skoro mamy wysoki wynik w PISA to znaczy, że nic nie trzeba zmieniać – mówi w rozmowie z MamaDu psycholog szkolna Justyna Filipiuk. Warto wspomnieć, że w badaniu PISA 2018 nie widać skutków reformy edukacji. A to przecież właśnie ją obwinia się za zły stan polskich uczniów.

Toksyczna moc sukcesu
Zależnością, którą widać w przytoczonych wyżej wynikach jest: im lepsze osiągnięcia w nauce, tym gorsze samopoczucie. W przypadku polskiej młodzieży rzeczywiście wszystko wskazuje na to, że atmosfera w szkole, przemoc oraz długie godziny spędzone nad książkami mają wpływ na złe samopoczucie uczniów.

Jednak ewidentnie istnieją inne czynniki, które pogrążają np. młodych Finów czy Holendrów i które mogą być wskazówką, co gnębi wszystkich 15-latków bez względu na to, w jakim kraju żyją, a które łatwo przegapić dorosłym podczas analiz, mających na celu poprawienie warunków do nauki.

– Na szkolenia "jak sprawić, by moje dziecko odniosło sukces" przychodzą tłumy. A kiedy zaczynamy mówić o emocjach, uczuciach, relacjach to nagle wszyscy zasłaniają się liczbami – komentuje Justyna Filipiuk.

Przede wszystkim dla żadnego 15-latka nie jest życiowym priorytetem skupiać się na swojej wciąż odległej przyszłości. Młodzież żyje tym, co tu i teraz i to jest naturalne. Nauka dla nich ma przynieść efekty dopiero za kilka lat, kiedy będą starać się o dobre studia czy pracę. To abstrakcja, więc dążenie do jak najlepszych wyników w nauce jest dla nich nienaturalnym zajęciem.

Tymczasem na podstawie swoich osiągnięć uczniowie są oceniani i wartościowani i to pogrąża ich samopoczucie, nawet jeśli odnoszą sukcesy. Bo wciąż czują oddech porażki na karku. Nietrudno sobie wyobrazić, że Finowie, którzy w całej Europie stawiani są za wzór dobrej edukacji, odczuwają presję. Upadek z wysokiego konia boli bardziej.

Wniosek: budowanie presji i przywiązywanie dużej wagi do wyników szkodzi psychice młodych ludzi. Nawet jeśli statystycznie zajmują pierwsze miejsca.

Social media
– Z doświadczeń w mojej pracy wynika, że obecność w mediach społecznościowych ma na dzieci ogromny wpływ. Mogę pracować z danym uczniem, idzie nam nieźle, wiem, co dalej robić – jednego dnia. Drugiego startujemy z zupełnie innego miejsca, bo coś wydarzyło się ostatniego wieczoru na Messengerze – mówi Justyna Filipiuk.

Istnieje równoległy, wirtualny świat, w którym toczy się spora część życia współczesnych 15-latków. Rządzi się on swoimi prawami, które dla dorosłych nie będą zrozumiałe z oczywistego względu – młodzież w internecie wychowuje się od początku. My-dorośli do życia online tylko się przystosowaliśmy.

– Social media mogą wywoływać u nastolatków efekt zamknięcia. 15-latkowie nie mają świadomości, ile krzywdy mogą wyrządzić drugiej osobie jednym memem, wpisem, czy „zagraniem” online. W kontakcie face to face łatwiej się tego nauczyć. Widzimy reakcje drugiej osoby. W sieci nie. Łatwiej ukrywać emocje, udawać kogoś innego, a to sprzyja konfliktom i komplikuje emocjonalny rozwój nastolatka. Przez obecność dzieci w social mediach nieraz bardzo trudno jest znaleźć przyczynę ich stresu i złego samopoczucia – tłumaczy psycholog.

Między dzieciństwem a dorosłością
Wiek 15 lat to moment, w którym bardzo intensywnie daje się we znaki dylemat: jestem dorosły, czy jestem dzieckiem. Rodzice i nauczyciele często o tym zapominają, traktując młodzież w tym wieku jak dzieci, lub przeciwnie: jak w pełni dojrzałych, odpowiedzialnych za siebie ludzi. Tymczasem to skomplikowany moment rozwojowy dla nastolatków na każdej szerokości geograficznej.

– 15-latkowie to bardzo zróżnicowana grupa rówieśnicza. Jedni dojrzewają szybciej, inni wolniej. Jedni mają za sobą niejedno doświadczenie załamanego serca, drudzy ani razu jeszcze się nie zakochali. Jedni wiedzą, co chcą robić w przyszłości, inni kompletnie nie – a nierzadko tego się od nich wymaga. Wszystko to sprawia, że próżno doszukiwać się uniwersalnych przyczyn, dlaczego tak, a nie inaczej wypadły badania PISA. W kwestii wyników naukowych, i w kwestii samopoczucia nastolatków. Na te wyniki wpływ mogły mieć setki czynników, również niezależnych od szkoły – komentuje Justyna Filipiuk.

Pompowanie narodowej dumy z naszych uczniów nie może przysłonić mrocznych wyników tego samego badania. Pal licho wysokie słupki, jeśli nasze dzieci gnębią inne demony. Można ich szukać w statystykach, ale niech raporty nie zasłaniają nam perspektywy, która przy diagnozowaniu problemów nastolatków powinna być jak najszersza.

Nie dla wszystkich polska szkoła jest szkodliwa, nie dla wszystkich jest szkodliwa z tego samego powodu. Nie wszystkim służy fiński system edukacji. Nie ma nic bardziej krzywdzącego niż generalizowanie.