Chłopiec zaczynał dzień od ściągania majtek przed dziećmi. Zdziwicie się, jak reagowali pedagodzy

Katarzyna Chudzik
Wpadasz w panikę, kiedy widzisz, że twoje dziecko okłada kolegę plastikową łopatką? O gorączkowe poty i grypowe dreszcze przyprawia cię wizja malucha ściągającego majtki przed przedszkolnymi kolegami celem demonstracji miejsc intymnych? Z jednej strony trudno się dziwić, z drugiej – Japończycy mają do takich zachowań całkiem inny stosunek niż Europejczycy. I może warto odrobinkę od nich zaczerpnąć. Byle nie zbyt wiele!
Sposoby Japończyków przerażają, ale.. można w nich znaleźć coś dobrego Agencja Gazeta
Badania przedszkolaków
W odległym już roku 1985 profesor Joseph Tobin z Uniwersytetu Stanu Arizona z dwoma innymi naukowcami postanowili udokumentować na taśmie wideo (aż się łezka w oku kręci) i opisać w książce zachowania przedszkolaków. Przedmiotem ich badań były dzieciaki z Japonii, Chin i Hawajów.

Dzieci sprawiały rozmaite problemy wychowawcze w każdym z tych krajów, ale wszędzie były one rozwiązywane inaczej. Najbardziej zdumiewające okazały się metody wychowawcze Japończyków, które – co potwierdził prof. Tobin w 2002 roku – utrzymywały się tam również przez późniejsze lata.


Bez majtek
Najbardziej kontrowersyjnym przykładem z japońskiego przedszkola był chłopiec, który każdy dzień zaczynał od wymachiwania wyciągniętym ze spodni penisem. To zdarza się wszędzie, ale nigdzie indziej nie bywa tak, by nauczyciele i wychowawcy w żaden sposób na to nie reagowali.

Gdy popychał inne dzieci, jego zachowanie również było przez dorosłych ignorowane. Bójka mogła być przerwana tylko w momencie, w którym życie lub zdrowie dziecka byłoby zagrożone.

W przyszłości mamy nie będzie
Japońscy nauczyciele uważają bowiem, że dzieci powinny wykształcić w sobie siłę i wytrwałość, a realna zmiana zachowania wywoływana jest poprzez interakcje z rówieśnikami i nie może być narzucana z góry. Ich zdaniem dzieci, które stawały się ofiarami rozrabiaki, powinny jak najwcześniej zrozumieć, w jaki sposób sobie z delikwentem poradzić – najlepiej ignorując go lub dyskutując z nim – bo irytujących ludzi będą spotykać na swojej drodze przez całe życie. Nie będą mogły wówczas poprosić o pomoc mamę czy nauczyciela.

W japońskim społeczeństwie rzecz jasna pojawiają się głosy, że dzieci muszą się tego nauczyć od dorosłych, a w sytuacji konfliktu nauczyciel powinien rozdzielić dzieci i aktywnie pomóc im w rozwiązaniu problemy. Brak ingerencji może bowiem spowodować poważne zagrożenie przemocą i prześladowaniem oraz prowadzić do ślepego podążania za grupą. To, obok obaw przed prawnymi konsekwencjami, sprawia, że japoński model wychowawczy powoli się zmienia.

Motywacja wewnętrzna Japończyków
Nie da się jednak zignorować przeprowadzonych w 2006 roku badań przeprowadzonych przez George'a Beara z Uniwersytetu Delaware. Zbadał on uczniów amerykańskich i japońskich pod kątem ich motywacji do właściwego zachowania.

Okazało się wówczas, że niemal wszyscy amerykańscy uczniowie (92 proc.) powiedzieli badaczom, że złych rzeczy nie powinno robić nie powinno się przede wszystkim dlatego, że można zostać wówczas złapanym i ukaranym. 90 proc. Japończyków w ogóle o tym nie wspomniało! Ich motywacja była moralna, wewnętrzna: mówili, że zły uczynek może kogoś zranić, wywołać w nim wstyd.

Samobójstwa wśród młodzieży
Nie zmienia to jednak faktu, że w Japonii samobójstwa są "popularną" formą radzenia sobie z problemami. Obecnie tamtejszy wydział edukacji próbuje zwiększać świadomość dotyczącą depresji i samobójstw, które pośrednio mogą wynikać z zaprezentowanego powyżej modelu wychowawczego. Po pierwsze bowiem: dzieci bardziej narażone są na prześladowanie z którym nikt im nie pomoże, po drugie: być może mechanizmy "radzenia sobie z problemami", które otrzymali od rodziców i nauczycieli są niewystarczające.

Czerpanie garściami z tego systemu byłoby co najmniej nierozsądne, jeśli nie okrutne. Coś jednak możemy z niego wziąć dla siebie – przede wszystkim przekonanie, że nie warto być rodzicem helikopterem, za to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pozwalać dziecku popełniać błędy w interakcji z rówieśnikami. Od jednej kłótni, która nie byłaby stłumiona w zarodku przez rodziców, jeszcze nikt nie umarł.

Warto dać dziecku przestrzeń na naukę samodzielnego rozwiązywania konfliktów i radzenia sobie z irytującymi zachowaniami jego rówieśników. To cenna lekcja, która – uzupełniona rozmowami o uczuciach innych ludzi – może sprawić, że wychowamy człowieka, którego wyznacznikiem zachowań nie będzie zagrożenie karą, lecz empatia.