Nauczycielka wyznała "całą prawdę" o rodzicach. Jej słowa rozwścieczą niepracujące matki

Alicja Cembrowska
– Jestem przerażona, tak na poważnie. Czym? Właściwie kim? Otóż rodzicami, czyt. niepracującymi "madkami" – napisała w wiadomości do Doroty Zawadzkiej czytelniczka, a w komentarzach rozpoczęła się regularna przepychanka.
Nauczycielka napisała wiadomość do Doroty Zawadzkiej o "niepracujących madkach" Prawo autorskie: dotshock / 123RF
Takie tam na pogaduszkach z koleżanką
Nie ma się jednak co dziwić. Wiadomość od matki 10-letniej dziewczynki i nauczycielki z 15-letnim stażem w publicznym przedszkolu napisana jest w takim tonie, że trudno przejść obok niej obojętnie. Teoretycznie żyjemy w czasach "mam prawo do swojej opinii", często jednak są to opinie bardzo generalizujące. Zwyczajnie krzywdzące.

Co to za grupa rodziców, która tak bardzo denerwuje autorkę kontrowersyjnych słów? To niepracujące mamy, które w "piękne słoneczne dni zadają sobie wiele trudu, aby wstać wcześnie rano, wyszykować miłość swojego życia, czyli ich osobiste kochane dzieciątko i prowadzą je do dyżurującego przedszkola, zostawiają na cały dzień w nagrzanych salach, a same idą na zasłużony odpoczynek, na pogaduszki z koleżanką itp. A po kilku godzinach pojawiają się z pytaniem "czy zjadło?", bo przecież nie będą gotować specjalnie!". Oddać dziecko i mieć spokój?
Kobieta dodaje, że takie matki nie pytają o nic więcej, nie są zainteresowane dzieckiem, a raczej ekranem swojego telefonu. – I tak mija dzień za dniem, ze smartfonem w ręku i dzieckiem gdzieś tam... Nawet fajnie, że jest ten dzieciak, bo jeszcze 500+ wpadnie. O jeszcze trzeba kilka ładnych fotek wstawić w ładnych modnych ubrankach, które znalazły, godzinami przeglądając na chińskich stronach. I mam wrażenie, że ja znam te dzieci lepiej niż one same. Mówią mi, że są niegrzeczne. Ja się pytam kiedy? Bo nie zauważyłam...


Z jednej strony oczywiście trzeba przyznać, że w takich relacjach jest sporo prawdy. Wielu rodziców jest zabieganych, ma dla dziecka mało czasu, bywają tacy, co zaniedbują potomka z przeróżnych powodów. Razi jednak oceniający, ostry ton, wrzucanie wszystkich do jednego worka.

Prawo do odpoczynku
– Zawożę codziennie synka do żłobka, mimo że mam urlop. Jestem w 9. miesiącu ciąży, więc to jedyna możliwość, żebym troszeczkę odpoczęła i przygotowała się do przyjścia na świat drugiego dziecka. Kiedy odbieram go po 5-6 godzinach pytam panie czy jadł, bo jest niejadkiem i chcę wiedzieć, czy podać mu w domu obiad, czy owoce. Strach pomyśleć jakie wnioski można wyciągnąć z mojego zachowania... Niestety ludzie bardzo szybko oceniają innych, wyciągają często błędne wnioski, generalizują. Ale taka nasza natura, takie pójście na skróty – skomentowała jedna z kobiet.

Każdy ma swoje obowiązki i zadania, które wypełnia każdego dnia. Szczególnie przy dziecku. Jednak w kontekście wpisu nauczycielki pojawia się jeszcze jeden ważny aspekt – nawet jeżeli jedna czy druga matka korzysta z opieki przedszkolnej, a wolny czas spędza na "pogaduszkach z koleżanką", to ma do tego prawo. Ma prawo do odpoczynku, rozrywki, pójścia do kosmetyczki czy na spotkanie ze znajomymi. Chyba już pora skończyć z wizerunkiem matki, która składa ofiarę ze swojego życia, poświęca wszystko, a ostatecznie gubi samą siebie.

Jakie są wasze refleksje? Widujecie rodziców opisanych przez nauczycielkę w przedszkolach, do których chodzą wasze dzieci?