Wszyscy mnie krytykują za to, że nie posłałam syna do przedszkola. Kiedyś pożałują
List do redakcji
01 sierpnia 2019, 15:32·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 sierpnia 2019, 15:32
Dla większości rodziców posłanie dziecka do przedszkola jest życiową koniecznością. Rodzice muszą pracować, dzieci muszą mieć opiekę. Jednak, jak wiadomo, placówki to nie tylko „przechowalnie” dzieci. Chodzi również o rozwój. Są jednak rodzice, którzy wolą zostawić dziecko z babcią lub nianią. Czy taka opieka przygotowuje dziecko do życia tak samo, jak przedszkole? Niektórzy twierdzą, że nawet lepiej.
Reklama.
Do redakcji MamaDu napisała pani Joanna, mama 5-letniego Maksymiliana. Chłopiec nie chodzi do przedszkola, na co dzień zajmuje się nim babcia, za co jego rodzice na każdym kroku są oceniani.
"Zbliża się wrzesień i znowu słyszę z każdej strony pytania: czy Maks pójdzie do przedszkola? Nie, nie pójdzie! I mam już dość tłumaczenia, dlaczego...
Za każdym razem, kiedy mówię, że mój syn nie chodzi do przedszkola, od razu zaczyna się porównywanie: czy tak samo liczy, jak inne dzieci, czy tak samo rysuje, czy potrafi sam jeść i sam się załatwić. Ponieważ mieszkamy w dużym mieście i wszystkie dzieci wokół chodzą do jakichś placówek, mój Maks obserwowany jest jak jakiś okaz z zoo. Jak przedmiot ryzykownego eksperymentu.
Mój syn codziennie jest z moją mamą i babcią w moim rodzinnym domu. Tak wychowałam się ja i moje siostry – też bez przedszkola. Tak wychowują się dzieci moich sióstr. Nikt dotąd nie czuje się pokrzywdzony, inny albo zacofany. Pierwsze negatywne skutki tej decyzji odczuwamy my – rodzice Maksa – ale tylko i wyłącznie przez reakcje innych rodziców.
Kiedy moja mama potwierdziła to, co było wiadomo od początku – że Maks nie musi iść do przedszkola, a ja mogę normalnie wrócić do pracy, poczułam wielką wdzięczność. Cieszę się, że mój syn codziennie jest z najbliższymi. Że codziennie bawi się z babcią i kuzynami oraz kolegami z podwórka. Mają swój świat, swoje zabawy i wielką swobodę.
Szczerze mówiąc, jak obserwuję inne dzieci, to uważam, że nie mam czego żałować. Wręcz przeciwnie. Taka opieka nad Maksem zaprocentuje w przyszłości tym, że moje dziecko będzie związane z bliskimi. Dla niego dom i rodzina to będą bardzo solidne fundamenty. Będzie miało swoje środowisko, swoją bandę – codziennie i w rodzinie. Nie tylko od 8 do 16.
Nie rozumiem skąd te obawy o rozwój dzieci, które nie chodzą do przedszkola. Czy rodzice myślą, że dzieci w domu to tylko siedzą przed telewizorem? No cóż, każdy sądzi po sobie, więc może oni z własnymi dziećmi w domu po prostu nie potrafią spędzać czasu?
Mój syn mniej choruje niż dzieci przedszkolne. Wbrew obiegowej opinii o uspołecznianiu się dzieci w przedszkolu, Maks potrafi się dzielić zabawkami, bawić z rówieśnikami, nie jest nieśmiały. A znam niejednego przedszkolaka, który w odwiedzinach u gości trzyma się maminej spódnicy, albo wyrywa zazdrośnie zabawki innym dzieciom.
Podobnie jest z umiejętnościami, które musi umieć przedszkolak. Samodzielności w łazience i przy stole Maks nauczył się właściwie sam. Literki, cyferki, poprawne trzymanie kredki – to ćwiczymy razem. Przy okazji fajnie spędzamy razem czas. Czy zatem mam czego żałować? Nie, jestem bardzo zadowolona, że moje dziecko nie chodzi do przedszkola i niech dorośli przestaną mi wmawiać, że powinnam się obawiać!"