"Rodzic wie najlepiej, co dobre dla dziecka". Litości, zapomnijmy wreszcie o tym głupim zdaniu!

Alicja Cembrowska
Rodzic wie najlepiej, co dobre dla jego dziecka – to popularne, ale i szkodliwe zdanie. Potem dochodzi argumentacja, że to przecież "moje dziecko" i "nie wtrącaj się". Jednak czy naprawdę rodzic ma zawsze rację?
Rodzice zawsze mają rację i wiedzą najlepiej, co jest dobre dla dziecka? Fot. Shutterstock.com
"Koniec dyskusji, wiem, co mam robić"
Przywołane powyżej słowa nader często czytam w komentarzach do artykułów swoich i redakcyjnych koleżanek. "No tak, jeszcze mówcie rodzicom, co mają robić", "dajecie sobie monopol na jedyną, słuszną prawdę". Nie, wcale tak nie jest. Dojrzały (a nie udający dojrzałego) człowiek rozwija się całe życie, potrafi przyjąć inny punkt widzenia i się nad nim zastanowić. Przemyśleć, odrzucić lub przyjąć uwagę.

Niedojrzały człowiek nie odpuści nawet na milimetr, będzie się kłócił do końca, ale najczęściej bez ani jednego racjonalnego argumentu. Z jego ust usłyszymy raczej jakieś dobrze znane frazesy: "Bo kiedyś to...", "moi rodzice dawali mi klapsy i wyszedłem na ludzi", "każdy sam najlepiej wie, czego potrzebuje jego dziecko".


Chyba jednak nie do końca. Gdyby każdy rodzic był taki czuły, wrażliwy i rozumiał potrzeby dziecka, to nie czytalibyśmy coraz to bardziej przerażających raportów i statystyk na temat zdrowia psychicznego i kondycji najmłodszych Polaków, a tragedie z ich udziałem nie byłyby codzienną częścią serwisów informacyjnych.

A jeśli rodzic uważa, że...?
Do tego tematu odniosła się również Dorota Zawadzka, która sprzeciwia się tezie, że "rodzic wie zawsze, co jest najlepsze dla jego dziecka, bo ma swoje poglądy i ma prawo w zgodzie z nimi wychowywać dziecko". Niania dodała, że od 35 lat stara się zmieniać kiepskie poglądy ludzi na wychowanie. – Czy naprawdę uważacie, że jeśli rodzic ma poglądy, że wolno bić dzieci, to może to robić?
A rodzic, który izoluje drugiego rodzica od dziecka, może to robić, bo ma takie poglądy i że to jest ok? A jeśli rodzic tuczy dziecko i na siłę mu wpycha jedzenie, to może tak robić, bo ma pogląd, że grube to zdrowe i dziecko musi jeść, nawet jak nie lubi? A jeśli uważa, że foteliki są zbędne i wozi dziecko na kolanach, to może tak robić? Albo uważa, że przedszkolak może sam bawić się na podwórku lub sam siedzieć w domu w nocy – to może się dzieckiem nie opiekować, bo ma takie poglądy? – wylicza Zawadzka.

Od razu pojawia się pytanie o granicę. Jak daleko może posunąć się rodzic w przekładaniu na dziecko swoich opinii i poglądów? Czy naprawdę w takich momentach nie mamy prawa reagować? Przypominajmy sobie i innym, że dziecko nie jest własnością dorosłych. Nadal niestety w wielu domach funkcjonuje takie podejście... A kto ponosi tego konsekwencje? Tak, dzieci.