"Kiedyś było teorią, teraz widzę na własne oczy". Znany lekarz udostępnił wstrząsające zdjęcia

Ewa Bukowiecka-Janik
Lekarz Dawid Ciemięga, znany z oficjalnej walki z ruchem antyszczepionkowym i Jerzym Ziębą, opublikował na swoim profilu na Facebooku poruszające zdjęcia maleńkiego dziecka. Niemowlę choruje na odrę, a lekarz komentuje: "To, co kiedyś było mi znane wyłącznie z teorii i zdjęć, a ostatnio z doniesień medialnych, teraz widzę na własne oczy".
Dawid Ciemięga pokazał, jak wygląda dziecko chore na odrę i ostrzega rodziców fot. archiwum prywatne
5-miesięczny Filip zaraził się przypadkiem, "po drodze" - nie miał bezpośredniego kontaktu z chorymi. Nie mógł być zaszczepiony, ponieważ jest za malutki – to szczepienie możliwe jest po 12. miesiącu życia. Odra rośnie w siłę
Ciemięga dodaje, że Filip nie jest wyjątkiem. W ostatnich tygodniach to, co kiedyś było teorią, stało się rzeczywistością. Choć media na ten temat ucichły, do lekarzy wciąż zgłaszają się kolejni chorzy, których wysypka okazuje się groźną chorobą zakaźną.


"Osoby które konsultowałem z odrą, to głównie pacjenci pracujący lub mający kontakt z Ukraińcami. W roku 2016 Ukraina miała jeden z najniższych w Europie procent wyszczepialności społeczeństwa, dla odry (MMR) 31 proc., dla krztuśca (DTP) 19 proc, a dla polio 56 proc. Na odrę chorują głównie osoby nieszczepione, polscy antyszczepionkowcy to ludzie zaszczepieni w przeszłości, oni sami nie zarażają, ale ich dzieci będą tym, czym teraz są dla nas nieszczepieni Ukraińcy" – tłumaczy lekarz.

Niestety, wiele wskazuje na to, że mamy szanse być drugą Ukrainą. Od 1 stycznia do 15 kwietnia br. zarejestrowano 678 przypadków zachorowania na odrę. W całym 2018 roku chorych było 339, a rok wcześniej... 63! – Mamy do czynienia ze stanem przedepidemicznym. Wirus zaatakował w IV kwartale 2018 r., co zapowiadało szybki wzrost liczby zachorowań. Obecnie należy liczyć się z tym, że w 2019 r. będzie do 3-5 tysięcy zachorowań na odrę. Statystycznie jedna osoba na tysiąc chorych na odrę umiera – mówił kilka tygodni temu dr Paweł Grzesiowski ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP.

Jednocześnie eksperci zwrócili uwagę, że w ciągu kilku ubiegłych lat liczba osób zaszczepionych zmalała aż sześciokrotnie.

Winni antyszczepionkowcy
Dawid Ciemięga zwrócił uwagę, że za tragiczną sytuację na Ukrainie odpowiadają rodzice, którzy nie zaszczepili swych dzieci – połowa z 54 tysięcy chorych to maluchy.

"Obok problemów ekonomicznych i społecznych, wyraźnie podkreślony został fakt odmawiania szczepień dzieci przez rodziców, którzy fałszowali potwierdzenia szczepień przeciwko odrze. Efektem tej głupoty była śmierć kilkunastu pacjentów z powodu odry, ilość pacjentów, którzy doznali powikłań, nie jest do końca znana, tysiące ludzi wymagało hospitalizacji" – pisze lekarz.

Co ważne, antyszczepionkowcy podkreślają, że nie istnieje coś takiego, jak odpowiedzialność stadna. To błąd: "rodzice zostali perfidnie okłamani”, pisze lekarz. "Liczba przypadków odry drastycznie wzrasta w ostatnim czasie proporcjonalnie do spadku wyszczepialności społeczeństwa. Dowodzi temu teoria, dowodzi temu praktyka. Trudno o bardziej bezpośredni dowód na to, że słuchanie ludzi bez medycznych kompetencji jest po prostu nieodpowiedzialne, a dla niektórych kończy się tragicznie" - czytamy w poście.

Lekarz ostrzega też osoby, które mają kontakt z obywatelami Ukrainy. "Jesteście w grupie ryzyka, jest to ważne, gdy macie dzieci, szczególnie te małe, aby ustrzec je przed zarażeniem. Dlatego polecam, aby zbadać sobie poziom przeciwciał przeciwko odrze (IgG) lub można się doszczepić w ciemno" – radzi Ciemięga i dodaje, że tak postępuje personel medyczny.

Post lekarza to apel do wszystkich rodziców maluszków, takich jak Filip – wasze dzieci są zagrożone, odra była zepchnięta na margines, a uczeni znali ją tylko z książek. Teraz, jak pisze Dawid Ciemięga, życie i zdrowie dzieci oraz edukacja na tematy medyczne zależy od agentki ubezpieczeniowej (Justyny Sochy ze stowarzyszenia STOP NOP) i inżyniera mechanika (Jerzego Zięby, znanego z promowania niebezpiecznych metod leczenia m.in. leczenia witaminą C). Efekty są tragiczne, dlatego Ciemięga walczy z przedstawicielami ruchu antyszczepionkowego w sądzie.

Niestety gołym okiem widać, że nawet zdjęcia dotkniętych chorobą dzieci nie działają na wyobraźnię rodziców. Wystarczy poczytać komentarze pod postem – przekonania, że w szczepionkach jest rtęć i autyzm, są nadal żywe. A dochodzą do tego kolejne, np. że szczepami szczepionek można się zarazić... Ile takich maleńkich niewinnych dzieci jak Filip musi zachorować, by cokolwiek zmieniło się na lepsze?