Coraz trudniej zrozumieć argumenty rodziców, którzy nie szczepią dzieci. Szczególnie gdy czytamy o kolejnych przypadkach śmierci. Eksperci alarmują, że to dopiero początek.
Niektórzy się nie boją
Po ostatnich ogłoszeniach o ognisku odry w Pruszkowie i kolejnych przypadkach zachorowań zapanowała delikatna panika. Media donoszą, że rodzice masowo ruszyli do przychodni i lekarzy, bo do niektórych dopiero dotarło, że zagrożenie jest realne. Inni nadal wierzą w niepotwierdzone informacje i narażają życie swoje, swoich dzieci i wszystkich wokół. A obok tego wszystkiego pojawia się postać Jerzego Zięby.
Wczoraj Polsat News poinformował, że 20 października do Kliniki Chorób Zakaźnych i Neurologii Dziecięcej przy ul. Szpitalnej w Poznaniu trafiła nieprzytomna 14-miesięczna dziewczynka. Była w ciężkim stanie, podejrzewano, że ma posocznicę. Okazało się, że jest zarażona pneumokokami. Dziecko zmarło.
– Od 2017 r. szczepienie to jest obowiązkowe w kalendarzu szczepień. Myślimy, że gdyby było zaszczepione, to prawdopodobnie zakażenie nie rozwinęłoby się – powiedziała Polsatowi profesor Magdalena Figlerowicz, zastępca kierownika poznańskiej kliniki.
Śmierć 14-miesięcznej dziewczynki
Dziennikarze stacji ustalili, że jej rodzice są antyszczepionkowcami, a dziecko nie było szczepione. Co absurdalne zażądali, by ich córce podano witaminę C i krytykowali sposoby leczenia w szpitalu. Te informacje potwierdziła w rozmowie z Polsat News prof. Figlerowicz.
Po tym zdarzeniu głos nie omieszkał zabrać wspomniany Jerzy Zięba. Na swoim profilu na Facebooku napisał: "Najchętniej odrąbałbym im te durne lekarskie łby zawierające bezużyteczną substancję, jaką są ich gówniane, bezlitosne "lekarskie mózgi" z licencją na zabijanie". Znachor uznał, że 14-miesięczne dziecko zmarło z powodu sepsy, a lekarze nie dopełnili swoich obowiązków. Potwierdzono jednak, że dziewczynka nie była szczepiona, a zabiły ją pneumokoki.
Zięba emocjonalny wpis już usunął, ale lekarze i tak postanowili zawiadomić prokuraturę. Gdy wczoraj czytałam komentarze pod postami Jerzego Zięby i wyobraziłam sobie, że tak wiele osób ślepo wierzy w jego teorie, to zwyczajnie się przestraszyłam. Mężczyzna nie jest lekarzem, nie ma wykształcenia medycznego, a nadal tłumy uczestniczą w jego wykładach i płacą za np. leczenie raka witaminą C. Sam siebie nazywa "naturoterapeutą i dyplomowanym hipnoterapeutą" i wydaje książki zawierające niepoparte badaniami naukowymi teorie.
Warto wspomnieć, że przez działania takich osób, coraz więcej zdezorientowanych rodziców stwarza zagrożenie dla życia swoich dzieci. Państwowy Zakład Higieny podaje, że w pierwszym półroczu 2018 roku w Polsce było więcej odmów szczepień dzieci, niż w całym 2017 roku.