"Marsz do pokoju!". Rodzice chętnie korzystają z tej metody, często nie wiedzą, że krzywdzą dziecko

Ewa Bukowiecka-Janik
Time out to jedna z najpopularniejszych i najbardziej kontrowersyjnych metod wychowawczych wśród rodziców. Powszechnie znana jako "idź do swojego pokoju" może przynosić bardzo wiele korzyści, jednak większość rodziców nie potrafi jej używać i robi dziecku jeszcze większą krzywdę. Eksperci wyjaśniają, kiedy time out ma sens.
Eksperci radzą, jak mądrze używać metody time out fot. 123rf
Time out to wygodne narzędzie. Dziecko źle się zachowuje, wygłupia, nie słucha naszych poleceń i próśb – usuwamy je z sytuacji, wysyłamy do swojego pokoju. Niech się wyciszy i przemyśli.

Dziecko się wykłóca, nie daje dość do słowa, robi awanturę, a my nie umiemy sobie poradzić? "Idź do swojego pokoju" to wymówka idealna. Nagle robi się cicho i problem z głowy.

Choć nie zawsze. Czasem dziecko szarpie za klamkę zamkniętych drzwi, kopie, krzyczy, uderza pięściami. Chce wyjść. Ale zasada to zasada – niech pobędzie samo. Więc co robi rodzic? Przytrzymuje drzwi z drugiej strony i zmusza dziecko do samotności. W końcu konsekwencja to podstawa...


Znacie to? Jeśli tak, to znaczy, że pora odrobić lekcje. Time out to nie kara, to nie sposób pokazywania władzy, lecz narzędzie, które wymaga wyrozumiałości, empatii i czułości.

Odrzucenie
Wysyłanie dziecka do swojego pokoju z komunikatem, by się uspokoiło i wróciło, gdy przemyśli sprawę to nie rozwiązanie problemu – to kara. Zwłaszcza gdy nie chce być samo, gdy płacze i manifestuje swoją złość.

Pozostawienie w takich okolicznościach dziecka samego sprawia mu przykrość, powoduje, że ma prawo poczuć się odrzucone, niesłuchane, lekceważone. Czy w takim stanie my, dorośli, bylibyśmy w stanie trzeźwo myśleć, wyciągać wnioski, robić uczciwy rachunek sumienia? Nie. A co dopiero dziecko...

Czasem time out to również pójście na łatwiznę. Sami potrzebujemy chwilę odsapnąć, nie wiemy jak wpłynąć na dziecko, by przestało zachowywać się w kłopotliwy sposób, więc wysyłamy je do swojego pokoju. To nieuczciwe wobec dziecka. Nikt nie chciałby być w ten sposób traktowany. Jeśli czujemy, że to my chcemy zostać sami – my wyjdźmy.

Kara w postaci wymuszonej samotności może wyrządzić wielką krzywdę. To jak ze złowrogim milczeniem – to forma biernej agresji. Jej stosowanie jest pokazaniem, kto tu rządzi, a nie wyciągnięciem ręki do pojednania.

Spokój
Time out z komunikatem "uspokój się" mija się z celem. Czas spędzony w samotności ma służyć przemyśleniu swojego postępowania, okoliczności i tego, jaki powinien być nasz następny krok. Bycie sam na sam ze swoimi myślami powoduje, że dzieci szybko uczą się, co zrobił źle.

Jednak zanim wyślemy dziecko do pokoju, musimy je uspokoić, wyciszyć, wyjaśnić bardzo spokojnie, co jest nie tak. Tak, by dziecko nie miało poczucia, że siedzi w pokoju za karę czy dla widzimisię rodziców. Musi rozumieć, co się wydarzyło, co zrobiło źle. W końcu jedynie w sytuacji, gdy mamy poczucie, że jesteśmy rozumiani i akceptowani, możemy uczciwie i bez uprzedzeń ocenić swoje zachowanie.

Naładować baterie
Time out wskazywana jest przez ekspertów również jako metoda rozwiązywania konfliktów między rodzeństwem. Jeśli dzieci wciąż się sprzeczają, jest między nimi dużo napięcia, każda wymiana zdań kończy się awanturą i złość jednego nakręca resztę towarzystwa, to dobry moment na time out.

Wówczas możemy wkroczyć z komunikatem, że czas ochłonąć na osobności. Kiedy kłótnie wynikają z poddenerwowania, a nie konkretnych sytuacji, time out sprawdza się rewelacyjnie.

Słuszność mądrego stosowania time out potwierdzają badania. Na początku 2019 roku na Uniwersytecie w Sydney naukowcy zajmujący się psychologią dziecięcą przeanalizowali wyniki ponad 80 badań na temat time out. Wniosek jest jednoznaczny – jeśli przerwa na samotność wykorzystywana jest w połączeniu z empatią, słuchaniem potrzeb dziecka, rozmawianiem oraz innymi metodami rozwiązywania problemów, okazuje się skuteczną i zdrową strategią.

Jak mądrze używać time out?
Eksperci z American Academy of Pediatrics radzą, by w przypadku małych dzieci, które celowo plują, kopią, gryzą, biją i nie reagują na nasze uwagi, ostrzegać je o konsekwencjach. Można powiedzieć spokojnym tonem: "Jeśli nie przestaniesz, pójdziesz na X minut do pokoju". Czas izolacji powinien trwać tyle minut, ile dziecko ma lat. Psychologowie odradzają stosowania time out na dzieciach młodszych niż 2 lata!

Choć brzmi to jak kara, jeśli wcześniej wyjaśnimy dziecku, że gryzienie boli, a plucie sprawia, że jak nam bardzo przykro, jeśli nie podniesiemy głosu, a dziecko mimo wszystko będzie agresywne, odizolowanie go może po prostu pomóc mu się wyciszyć. Niemniej, najważniejsza w tym wypadku jest przyczyna zachowania dziecka i poznanie jej powinno być celem rodziców!

Zamiast osobnego pokoju warto wybrać też odizolowane miejsce w tym samym pomieszczeniu, w którym przebywamy. Niektórzy specjaliści radzą, by w czasie time out dziecko nie miało kontaktu z dorosłym. Jednak znaczna część psychologów radzi, by dostosować formę time out do sytuacji. Czasem bywa tak, że kilka minut sam na sam z rodzicem, przytulenie się czy czytanie przyniesie więcej korzyści niż pozostawianie dziecka samego. Wszystko zależy od tego, jakie emocje towarzyszą konfliktowi i na czym on polega.

– Time out to nie koniec. To dopiero początek rozwiązania konfliktu. Po przerwie powinna odbyć się szczera i spokojna rozmowa na temat wniosków z zaistniałej sytuacji. To spowoduje, że prawdopodobnie się ona nie powtórzy – mówi Freedman Smith z APP w rozmowie z "Today's Parent".

Może cię zainteresować: Karny jeżyk - hit czy kit wychowawczy?


Źródło: todaysparent.com