Historia lubi się powtarzać, chociaż my w tym przypadku tego nie lubimy. Starszy krzyczy po raz setny na młodszą, trzeci raz ją popchnął, a raz walnął w głowę, bo zniszczyła mu budowlę z klocków. – Staramy się rozmawiać, tłumaczyć, czasami krzykniemy z bezsilności. Kiedy to się skończy? Co możemy jeszcze zrobić? – Zastanawiają się znajomi rodzice dwójki maluchów. A może warto zacząć od siebie? Dzieci są naszym odbiciem, mogą nas naśladować albo o nas zabiegać. Nie zawsze udaje się nam to dostrzec wyraźnie, zwłaszcza we własnej rodzinie.
Dociekanie winy
Kłótnie są i będą. Wszyscy się kłócą. Ciężka i żmudna jest to praca uczyć dzieci komunikacji, kiedy ogarnia ich złość. Jeden błąd, który popełnia większość rodziców, może być przysłowiową oliwą do ognia. Jak pisaliśmy w artykule “Dzieci się kłócą, czyli jak trudno rodzicom nic nie robić”, jest kilka sprawdzonych sposobów, by nie zaogniać konfliktu:
1. Nie reagować. A jeśli naprawdę, nie da się nie robić nic, bo spór się pogłębia…
2. Opisać dzieciom, co się widzi i słyszy i przedstawić oczekiwania, np. Widzę, że się kłócicie. Oczekuję, liczę na to, że się dogadacie. Nie pomaga? Najlepiej…
3. Rozdzielić dzieci na jakiś czas.
Najważniejsze jednak, żeby nie dociekać kto jest winny i kto zaczął. – To ona! – mówi jedno. – Nieprawda! To on zaczął!– mówi drugie. Znacie to? A czy to jest naprawdę istotne? Ustalanie winnego bywa do tego stopnia skomplikowane, że rozwikłanie zagadki graniczy z cudem. Za to na pewno dzieciaki w nieskończoność będą przerzucać się odpowiedzialnością za spór.
Obarczanie odpowiedzialnością
Gdy dochodzi do gwałtownych ataków krzyków starszaka na młodsze i powtarza się to niemalże codziennie, powodem może być obarczanie dziecka odpowiedzialnością za to drugie.
Blog Ojciec napisał artykuł, w którym bohaterką jest kilkuletnia dziewczynka. Krzyczy ona przez rozsypane klocki, przez wylany sok, przez pomazaną flamastrem ścianę. Niezależnie od tego, czy zrobi to młodsze rodzeństwo, czy ona sama, bardzo mocno przejmuje się każdą podobną sytuacją.
Zwróćmy uwagę na swoje reakcje w takich sytuacjach, gdy młodsze coś zbroi, a gdy przydarzy się to starszemu. Czy są takie same? Czy gdy maluch narozrabia, nie mówimy do starszego dziecka: „No przecież byłeś obok, wiesz, że tak nie wolno, jesteś już duży, mogłeś przypilnować, mogłeś mnie zawołać”. Czy nie skupiamy się wtedy na starszaku, że nie dopilnował, nie zareagował, zamiast na faktycznym winowajcy? A jak się zachowujemy, gdy to starszak zrobi coś nieodpowiedniego, zabronionego?
Tutaj również nie szukajmy winnego i nie obarczajmy kilkulatka odpowiedzialnością za pilnowanie rodzeństwa, bo w konsekwencji i nasze relacje z nim mogą się pogorszyć i rodzeństwo może się od siebie oddalić. W przypadku jednego dziecka to zawsze jest nasza wina, niezaprzeczalnie. W przypadku dwójki zakładamy, że ten starszy będzie ochroniarzem i nianią w jednym. Nawet gdy dziecko nie ma na to ochoty albo jest zajęte czymś innym, narzucamy mu to.
– Tworzymy mechanizm obronny, czyli pilnowanie młodszego rodzeństwa za wszelką cenę. Czasami siłą, czasami krzykiem, czasami połączeniem tych dwóch metod. Nic dziwnego więc, że krzyczy czy bije, kiedy młodszy coś nabroi, skoro wie, że to jemu się oberwie w razie czego – pisze Blog Ojciec.
Piętnowanie i brak uwagi
Bywa, że zbyt sztywno wchodzimy w pewne role, przyzwyczajamy się do określonego schematu i gdzieś zanika nasza zdolność szerszego spojrzenia. Czy w sytuacjach złego zachowania starszaka nie komentujesz głośno, np. że nie wiesz, co się z nim ostatnio dzieje, że siostra tak źle się nie zachowuje, że wciąż marudzi? Czy nie przykleiliście już dziecku etykietki tego niegrzecznego, złego?
Dziecko ma prawo odczuwać zazdrość, to się często zdarza, ale to, jaką skalę osiągnie i jak będzie się ona objawiać, w dużej mierze zależy od nas. Psycholog Marta Pałuba z czasdzieci.pl radzi, że gdy dziecko bije młodsze to znak, że czuje się odsunięte, mniej ważne. Wtedy, za uderzenie siostry powinien jednoznacznie być odesłany na bok i pozbawiony uwagi rodzica, bo właśnie o to chodzi, to jest dla niego najcenniejsze. Jakoś trudno mi sobie to wyobrazić, gdy po fakcie np. pchnięcia rodzeństwa dziecko dochodzi do świadomości swojego czynu, najczęściej wtedy zalewa się łzami i błaga o przytulenie – jak je wtedy odsunąć? Czy to aby na pewno najlepsze rozwiązanie?
Wybieram tłumaczenie, rozmowę o bólu i przykrości jaką sprawia bliskiej mu w końcu osobie. Wybieram wspólne nazywanie uczuć – jego i mamy.
Zastanówmy się też, czy nie poświęcamy więcej uwagi starszakowi właśnie wtedy, gdy bije swoje rodzeństwo? Dziecko może pragnąć bliższego kontaktu z rodzicem, ale czując się "tym" gorszym, zaczyna działać w myśl zasady: Lepsza uwaga negatywna, niż żadna.
Gdy dziecku często zdarza się kogoś uderzyć i nie widać, żeby rozmowy przynosiły efekty, warto porozmawiać z wychowawcą w przedszkolu, czy szkole, jak w klasie wyglądają jego relacje z rówieśnikami. A może to rodzicom zdarza się częściej kłócić przy dzieciach? One zawsze nas naśladują, na swój sposób.