Dała 13-latce tabletki antykoncepcyjne. "Zafundowała córce opinię puszczalskiej"
Edukacja seksualna to dla wielu rodziców wciąż trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony razi brak rozmów i unikanie tematu jak ognia, z drugiej... no właśnie. Do redakcji MamaDu napisała list pani Monika, która opisała sytuację pewnej 13-latki. Jak pisze, dziewczynka stała się ofiarą odważnych kroków jej mamy w kierunku zapoznawania dziecka z tematem współżycia.
O sytuacji tej dziewczynki dowiedziałam się od mojej córki. Około rok temu przyszła do mnie i zapytała, kiedy pójdziemy do ginekologa, bo ona już by chciała. Zapytałam, dlaczego widzi taką potrzebę i wtedy wyznała mi, że jej najlepsza wówczas przyjaciółka już była.
Niespecjalnie mnie to wtedy zdziwiło. To wiek, w którym cały czas patrzy się na koleżanki, a za najfajniejsze uznawane są te 'dorosłe'. Podobnie było, kiedy kilka jej koleżanek dostało okres, a ona jeszcze nie lub kiedy kupowałyśmy pierwszy stanik – też wtedy, gdy niektóre dziewczyny w klasie już miały.
Jednak zaciekawiło mnie czemu akurat ginekolog. Nie chciałam być wścibska, więc mimo że znałam mamę tej dziewczynki, nie dopytywałam. Moja córka nie wiedziała, po co jej przyjaciółka była na pierwszej wizycie.
Jakiś czas później na wywiadówce dowiedziałam się od innych mam, że przyjaciółka mojej córki ma spory problem z opinią wśród kolegów i koleżanek. Okazało się, że nazywają ją puszczalską. Ona sama też nieco się zmieniła – tego dowiedziałam się już od mojej córki. Po klasie rozeszła się plotka, że 13-latka bierze tabletki 'żeby móc dotykać się z chłopakami' i... z tego korzysta.
Inne mamy pytały mnie ze zdziwieniem 'czy pozwalam się córce z nią zadawać'. Wtedy odparłam, że to tylko plotki, ale postanowiłam porozmawiać z moją córką.
Okazało się, że dziewczynka zwierzyła się mojej córce, że jej mama powiedziała kiedyś, że nie chce, by 'wróciła do domu z brzuchem' i dała jej tabletki. Wiele wskazuje na to, że to nie ginekolog przepisał dziewczynce leki, lecz mama po upewnieniu się, że córka jest zdrowa i płodna, dała jej jakieś tabletki zorganizowane 'na lewo'. Bo jaki ginekolog przepisałby 13-latce antykoncepcję hormonalną?
Dziewczynka przekuła tę sytuację w swoją 'zaletę'. Stała się jedną z tych szpanujących dziewczyn, zadzierających nosa, co to 'dorosłością' zostawiają rówieśników w tyle.
Moja córka mówi mi, że jej przyjaciółka uważa, że z chłopakami się trzeba zadawać, czasem powtarza po niej jakieś straszne farmazony, szkodliwe przekonania o relacjach damsko-męskich. Na przykład, że to chłopak powinien się starać i że jak udowodni, że jest super, to można się z nim dotykać i że on będzie tego chciał. Jestem przerażona.
Uważam, że nastolatki powinny zapoznawać się z seksem i wszystkim, co z nim związane w swoim rytmie, w swoim czasie. Nie pod wpływem presji rówieśników czy chęci zaimponowania innym. Wszystko wskazuje na to, że ta dziewczynka została wrzucona przez swoją mamę na głęboką wodę, a nawet została narażona na niebezpieczeństwo. Bez wyjaśnień, bez czekania aż córka będzie gotowa na seks, za córkę zdecydowała, że czas na tabletki antykoncepcyjne i tak zafundowała jej opinię puszczalskiej.
Ta dziewczynka z powodu swej opinii na pewno cierpi. Ale najgorsze wydaje mi się to, w jaki sposób traktuje ją jej mama. Pomijając kwestie zdrowotne, czy to jest nowoczesne podejście do edukacji seksualnej? Myślę, że nie. Że to traktowanie córki zupełnie bez zaufania i szacunku.
Nie chcę tu używać brzydkich słów, ale ja jestem pewna, że moja córka nie zacznie się 'zadawać' z chłopakami zupełnie bez refleksji, dla szpanu i frajdy. Może teraz faktycznie dzieci dorastają wcześniej, ale uważam, że 13 lat na tabletki to zdecydowanie za wcześnie, nie tylko ze względu na zdrowie organizmu dziecka, ale też jego psychikę".
Jak sądzicie? Czy wiek 13 lat to odpowiedni moment na pigułki antykoncepcyjne?
Może cię zainteresować: "Pozwalam córce spać z chłopakiem". Psycholog wyjaśnia, dlaczego to dobry pomysł