Spanie w jednym łóżku równa się seks. Z takiego założenia wychodzą rodzice, kiedy ich nastoletnie dzieci chcą funkcjonować, jak dorośli. Co powinni zrobić rodzice? Reakcje są skrajne – od "nie, bo nie" aż po "co ma się stać, i tak się stanie". Czy na pytanie "pozwalać, czy nie pozwalać" istnieje poprawna odpowiedź? Rodzice dzielą się doświadczeniami, psycholog komentuje.
Choć seks jest dziś wszędzie, dla znacznej części rodziców to wciąż tabu. Przynajmniej na poziomie uświadamiania dzieci i rozumienia, że ich dzieci to istoty seksualne od samego poczęcia. Wniosek ten wysnuć można, obserwując liczne dyskusje, które toczą się w sieci.
W skrócie: znakomita część biorących udział w debacie dorosłych nie przyjmuje do wiadomości, że ich 10-, 11-letnie dzieci wiedzą, czym jest prezerwatywa i nigdy nie przyszło im do głowy, że ich dzieci mogą interesować się tym, jak uprawia seks kobieta z kobietą. Choć jednocześnie wiadomo, że co piąty nastolatek w 6. klasie podstawówki regularnie ogląda porno.
Zaprzeczanie faktom – że młodzież interesuje się seksem – trwa w najlepsze, nawet kiedy rodzice zderzają się z sytuacją, w której córka lub syn sami informują o swoich potrzebach. Jedną z nich jest sypianie z dziewczyną lub chłopakiem. Co wtedy robią rodzice?
W zderzeniu z lawiną komentarzy można wśród nich wyróżnić trzy różne postawy rodziców: "nie, bo nie", czyli nie dla zasady; tak, "bo co ma się stać i tak się stanie" oraz bardzo rzadką "tak, bo uważam, że najwyższy czas". Czy któraś z nich jest jedyną słuszną?
"Nie, bo nie", czyli iluzja rodzicielskiej władzy
Pani Natalia opowiada o swoich doświadczeniach sprzed kilku lat. – Kiedy moja córka miała 14 lat, poznała chłopaka. Fajnego, dobrego, byli ze sobą długo i dobrze im się układało. Choć byli w sobie bardzo zakochani, a wiadomo, że z miłością w tym wieku bywa różnie, nie zawalali w szkole, nie robili głupot – mówi pani Natalia w rozmowie z MamaDu.
Po ponad dwóch latach "chodzenia", jako 17-latkowie, zdecydowali się na pierwszy seks. Jednak pani Natalia dowiedziała się o tym po latach. – Córka nic mi nie mówiła, o nic nie pytała, ja też bałam się wywoływać wilka z lasu, choć podejrzewałam, że to nastąpi. Niby się domyślałam i niby nie miałam nic przeciwko, jednak nie wyobrażałam sobie tej rozmowy i tego, że mogłabym dać córce na to przyzwolenie.
Z tego powodu pani Natalia nie zgadzała się, gdy córka pytała ją, czy może zostać na noc u swojego chłopaka, gdy u niego w domu była impreza rodzinna. Nie pozwoliła nastolatkom razem jechać pod namiot.
Skutki były natychmiastowe. – Nie, moja córka nie zaszła w ciążę. Wręcz przeciwnie. Wszystkiego nauczyła się sama, wszystkiego dowiedziała się beze mnie, bez mojego udziału. Wybrnęła dojrzale i perfekcyjnie, jednak jest mi wstyd, że zostawiłam ją z tym samą – opowiada pani Natalia.
Wspomniane negatywne skutki to pogorszenie relacji matki z córką. – To, że popełniłam błąd, dotarło do mnie, gdy nakryłam córkę na kłamstwie. Zapytała, czy może jechać z koleżankami do Wrocławia. Miała wtedy prawie 18 lat. Pozwoliłam i rzeczywiście pojechały. Jednak we Wrocławiu nocowały jedną noc, a moja córka wróciła do domu po dwóch. Tą drugą spędziła u chłopaka. Dowiedziałam się o tym, bo pracuję w banku i moją klientką jest mama jednej z koleżanek mojej córki. To ona powiedziała mi, że dziewczynki już wróciły... – opowiada pani Natalia.
Z jednej strony poczuła się oszukana i ukarała córkę szlabanem. Z drugiej strony wiedziała, że to jej wina. – W głębi duszy nie dziwiłam się córce, ale za nic nie potrafiłam się przed nią do tego przyznać – podsumowuje pani Natalia.
Wniosek jest jeden: nasze dzieci dorastają, chcą smakować życia i rodzicielskimi zakazami się tego nie zmieni. Wielu rodziców na tego typu argumenty odpowiada: "ale ja do tego ręki nie przyłożę". Tak jakby zakaz oczyszczał ich z odpowiedzialności za własne dzieci.
Zdaniem Katarzyny Kucewicz, psycholog z gabinetu Inner Garden, kwestia przyzwolenia na spanie razem nie powinna być uzależniona od odgórnych, nieuzasadnionych zakazów. – To czy nastolatek jest gotowy na seks i intymność zależy od jej/jego gotowości emocjonalnej i dojrzałości partnera. Powody, dla których młodzież uprawia seks, są bowiem różne. Czasami wynika to z potrzeby bliskości, czasem z lęku przed odrzuceniem, czasem z presji rówieśników. Mądrzy rodzice nie tyle zakazują, co rozmawiają z nastoletnimi dziećmi o seksie, próbując subtelnie wybadać, która z motywacji przyświeca potrzebie spania razem – mówi w rozmowie z MamaDu.
Często rodzice, pragnąc zachować iluzję kontroli, nie pozwalają na seks i unikają tego tematu jak ognia. Nie umieją mówić o seksie, wstydzą się. – To normalne, bo w naszym społeczeństwie świadomie rozmawiamy o seksie naprawdę od niedawna – potwierdza Kucewicz. – Ale dobrze jest próbować się przełamać i nie udawać, że nie ma sprawy. Moi pacjenci-rodzice, często posiłkują się pomocami – książkami, broszurami, które podrzucają dzieciom jako wstęp do rozmowy.
Oczywiste jest, że uprawianie seksu, by zaimponować koleżankom lub ze strachu przed porzuceniem, nie jest dobrym pomysłem. To realne motywy powinny być argumentem za lub przeciw, a nie "widzimisię" rodziców.
Jak smakuje seks zakazany
Idąc za przysłowiem o zakazanym owocu, chciałoby się odpowiedzieć – najlepiej. Ale rzeczywistość jest inna. Córka pani Natalii miała szczęście – choć nie była przez mamę przygotowana do pierwszego razu, choć nie dostała od niej aprobaty, bez pomyłki wiedziała, co będzie dla niej dobre.
Jednak zakazy, tabuizowanie seksualności, straszenie konsekwencjami mogą mieć bardzo negatywne następstwa. – Moim zdaniem z młodzieżą dobrze jest mówić o potrzebach, ale i o zagrożeniach oraz o odpowiedzialności, jaka spoczywa na parze decydującej się na współżycie. Tylko w mądry sposób. Bo rodzice, których seks nastolatków bardzo bulwersuje, często wywierają fatalny wpływ na swoje dzieci. Potem one, zwłaszcza dziewczęta, mają opory, zahamowania, nie potrafią czerpać przyjemności z seksu, bo mają w głowie przekonania wypowiadane przez rodziców, że seks to zło, niebezpieczeństwo, coś wstydliwego – mówi Katarzyna Kucewicz.
Rodzice, którzy zasłaniają się władzą rodzicielską, którzy sądzą, że jednym "nie" załatwi się sprawę i da się dobry przykład, nie tylko zostawiają swoje dzieci same, więc narażają je na niebezpieczeństwo, ale też niechcący zostawiają piętno, które w dorosłym życiu może być bolesne.
– Moja 17-letnia córka od półtora roku ma stałego chłopaka. Jest od niej rok starszy – opowiada w rozmowie z MamaDu pani Maria. – Odkąd zaczęli się regularnie spotykać, poprosiłam ich oboje, aby poinformowali mnie, gdy uznają, że są gotowi na "ten krok". No i przyszli około pół roku później.
Do tego momentu nie było tematu spania w jednym łóżku. Z rodzicami chłopaka pani Maria ma kontakt od początku. – Za ich zgodą wraz z córką i ich synem poszliśmy do ginekologa na wspólną wizytę. Oczywiście młody na czas badania wyszedł z gabinetu. Dobraliśmy antykoncepcję, bo za swoją przyszłość są odpowiedzialni oboje. Od tamtej pory nocują u siebie wzajemnie, aczkolwiek nie jakoś strasznie często, około raz w miesiącu – mówi pani Maria.
Dlaczego na to pozwoliła? – Otóż jak wszem wobec wiadomo, że zakazany owoc najlepiej smakuje, a kiedy nie ma zakazu i dochodzi rzeczywista odpowiedzialność, ten owoc nie jest już tak pociągający. Reasumując, młody pilnuje mojej z pigułkami, a moja pilnuje jego z jego cukrzycą.
Ponadto, wybór pani Marii to krok w kierunku nauki, czym jest dojrzały związek. – To też taka nauka bycia razem. W końcu na wspólnej odpowiedzialności polegają związki w życiu dorosłym. Nie ma co czekać – dodaje na koniec pani Maria.
Słuszność jej wyboru potwierdza Katarzyna Kucewicz. – Warto docenić, gdy nastolatek zdobywa się na szczerość i pyta, czy jego/jej partner może spać z nim. Warto to omówić, rozważyć argumenty za i przeciw. Potraktować to raczej jako temat dotyczący gotowości, dojrzałości, odpowiedzialności i świadomości, a nie dotyczący stricte seksu jako czynności.