10-latka dostała uwagę za picie wody podczas lekcji. Rodzice: "Czy to zakład karny?"
Treść uczniowskich uwag jest znanym od lat tematem do żartów. Rodzicom jednak nie zawsze jest do śmiechu. W mediach społecznościowych pojawił się wpis na temat "gorszącego" zachowania pewnej 10-latki. Otóż podczas lekcji wzięła łyk wody... Wśród nauczycieli i rodziców rozgorzała dyskusja – o granicach swobody, bezsensowności tego typu musztry i... nawykach żywieniowych.
Okazuje się, dziewczynka wzięła łyk wody, kiedy siedziała już w ławce. Zajęcia jeszcze się nie zaczęły, jednak została przyłapana na "gorącym uczynku". Zachowanie uznano za łamanie zasad.
Nawyk picia wody
Niektórzy komentujący zwracają uwagę na kwestie zdrowotne. Jesienią 2018 roku opublikowano badania Uniwersytetu Jagiellońskiego, które udowadniały, że polskie dzieci piją za mało i nie to, co powinny. Unikają wody, za to sięgają po słodkie napoje.
Okazało się, że prawie połowa uczniów jest odwodniona. To niepokojące i ściśle związane z kondycją intelektualną dzieci – nawet nieduże odwodnienie może skutkować spadkiem koncentracji, uczuciem zmęczenia, sennością, bólami głowy, rozdrażnieniem i pogorszeniem pamięci krótkotrwałej.
Czy zakaz picia na lekcji dokarmia tę szkodliwą tendencję? – Owszem, należy na każdym kroku wpajać dziecku zasady zdrowego odżywiania czy ważność nawodnienia, ale nie popadajmy w paranoję. Dziecko może dostarczać płynów podczas przerw, spokojnie przez 45 minut lekcji może wstrzymać się od picia – komentuje dietetyczka, Monika Stromkie-Złomaniec z gabinetu Z kaloriami na pieńku.
Wyjątkiem oczywiście są upały. Kiedy na dworze jest gorąco, dzieci powinny mieć możliwość picia nawet co 15 minut.
– Nauczyciele, powinni zachęcać dzieci do picia wody, zwracać uwagę, że przerwa to dobry czas, aby zjeść śniadanie, uzupełnić płyny. Potwierdzam, że dziecko nawodnione (ale i najedzone) lepiej myśli, łatwiej jest mu skupić uwagę. Nie oznacza to jednak, że zakaz picia wody na lekcji przyczyni się do odwodnienia dzieci. Picie co 45 minut wystarczy – dodaje dietetyczka.
"Czy to zakład karny?"
Opinia ta wskazuje zatem na fakt, że kwestia picia na lekcjach pozostaje wyłącznie elementem budowania poczucia swobody dzieci w szkole (czy raczej atmosfery zakazów). Dla wielu rodziców właśnie ten kontekst jest najbardziej bolesny.
"Siku za pozwoleniem, mówienie za pozwoleniem, picie i jedzenie zakazane, swobodny ruch zakazany – kontrola ludzi, kontrola myślenia" – komentuje jedna z mam. Tego typu sytuacje wpisują się w skojarzenie szkoły z zakładem karnym, które również pada w komentarz i które zyskuje na sławie przez kontrowersyjne zapisy w punktowych systemach oceniania zachowania.
Zakaz picia wody podczas lekcji to kolejny zakaz do kolekcji i zdaje się w tym sęk. Już nie tylko wulgarne słowa, agresywne zachowanie, makijaż w szkole czy wagarowanie punktowane jest przez nauczycieli. Picie wody, czyli zdrowy nawyk, to zakaz tak absurdalny, że staje się kroplą, która przelewa czarę goryczy.
Nauczyciele mają swoje argumenty: są tacy, którzy przyznają, że dzieci, kiedy im się "poluzuje", zaczynają tego luzu nadużywać. Po napojach wyciągają kanapki i ciastka, a potem co chwilę biegać do toalety.
Jednak czy byłoby tak, gdyby od początku zasady były jasno ustalone? Gdyby przyzwolenie na łyk wody nie było traktowane jak sytuacja wyjątkowa? Może warto sprawdzić, zamiast karać dzieci uwagami za złamanie skostniałej zasady, która – umówmy się – tak naprawdę nie ma nic wspólnego z nauką dobrego wychowania? Łyk wody to nie guma do żucia.
Może cię zainteresować: Pobicie to przewinienie tak duże, jak... użycie telefonu. Witajcie w polskiej szkole