Dla nich będą to ostatnie święta. "Nie jesteśmy nieśmiertelni"

Wiktoria Dróżka
Dla nich to będzie ostatnie spotkane przy wigilijnym stole, ostanie Święta Bożego Narodzenia... Tak przynajmniej wskazuje diagnoza. Jak być przy osobie, która gaśnie? Czego nie mówić, a co robić? Jak zbudować atmosferę w ten czas? To trudne dla ciebie, dla osoby obok, dla całej rodziny.
Samotne święta. 123rf
Przecież właśnie Bóg się rodzi
W tym czasie przy wigilijnych stołach zasiądą również osoby, dla których będą to ostatnie Święta. Przywołuje to refleksję - o tym, co w życiu najcenniejsze. Jak chcieliby przeżyć ten czas nieuleczalnie chorzy?

Powstrzymywanie się od płaczu albo przeciwnie – pozwolenie sobie na niego, dobieranie tematów "bezpiecznych" czy żywa dyskusja, smutek czy śmiech, oczywiście przez łzy? Niełatwe dylematy, zarówno dla odchodzącego, jak i zostającego. Nie da się tego wyreżyserować, zaplanować. Nie da się też powiedzieć, co będzie dobre, a co nieodpowiednie. O czym rozmawiać przy wilijnym stole, gdy jest przy nas człowiek śmiertelnie chory? Czy może to być "dobry " czas? O życiu, gdy właśnie się kończy? O wspomnieniach, które właśnie gasną? O czym? Często ludzie nie wiedzą ani co powiedzieć, ani co zrobić. Ale nikt tego na głos nie powie.


Odchodzą w szpitalach, hospicjach i domach. Widok gasnącej matki, ojca, babci, dziecka zabiera siłę. Najważniejsze jest jednak nie robić uników i nie udawać, że nic się nie dzieje. Normalne zachowania, a jednak niezwykłe – choć trudne w tym czasie – są wszystkim, czego potrzebują cierpiący. Prawdziwej bliskości.

Kilka lat temu widziałam mężczyznę, który żegnał w święta swoją chorą żonę, nie robił żadnych uników, przychodził do niej, masował jej nogi i ręce, trzymał jej dłoń. Po prostu był. Płakał, ale i się śmiał. Mówił o tym, co przeżyli razem, ale też o tym, co jest teraz, co będzie za chwilę. Potrafił również milczeć. Była w tym autentyczność i szczery przekaz: "cierpię, bo odchodzisz. I bardzo cię kocham".

Święta z umierającą osobą
Są osoby, które boją się zabrać ze szpitala bliskiego, choćby tylko na Wigilię. Pytają co mają zrobić, jak tata nagle dostanie torsji? To czas, w którym nikt nie powinien czuć się samotny, opuszczony, dosłownie i w przenośni. Można przecież czuć się odosobnionym, mimo grona ludzi obok.

Nie ma lepszego miejsca do umierania niż dom, wśród bliskich, zapachów, ścian, które człowiek zna od dawna. Niech zatem ten dom będzie schronieniem, oparciem, ulgą. Niczym innym. Trudno jest myśleć, że odchodzimy donikąd. Może waśnie jesteś przy narodzinach do tego życia, nowego życia.

Przeżyliście kiedyś Święta przy osobie śmiertelnie chorej? Ja tak i wiem, że wszystkie znaki na niebie mówią, że to ostatni raz, ten człowiek ma jeszcze nadzieję na kolejny oddech, chwile. Jest w nim cząstka nadziei, tęsknoty, nie mniejsza niż u nas. Ten człowiek też marzy, czuje.

Przeżyłam Święta Bożego Narodzenia, które były odchodzeniem dla mojego 50-letniego wujka, chorego na złośliwego guza mózgu. Ostatni raz ostatkiem sił, z pomocą bliskiego wchodził po schodach, aby usiąść przy stole. "Siłował" się z drżącą ręką, by utrzymać widelec. Chciał BYĆ i rozmawiać, mimo już dużych trudności z komunikowaniem się. I nie gasła w nim nadzieja, że to jednak nie jest ostatni raz. Nie zapomnę tej Wigilii nigdy. To był trudny, a zarazem wzruszający czas. Była w tym głębia dla każdego.

Jak przeżyć Święta, gdy ktoś odchodzi?
Część rodzin potrafi odczytywać potrzeby umierającego i przy nim trwać. Jest druga grupa: ucieka, boi się tego "bycia" z cierpieniem. Nawet gdy wpadnie do szpitala, to nie dotknie bliskiego, nie pobędzie. I jest jeszcze trzecia grupa: ci, którym się wydaje, że wszyscy jesteśmy nieśmiertelni. Przychodzą do chorującego z komunikatem w podświadomości: "To nieprawda, że umierasz".

O cierpieniu i śmierci mówi się rzadko i oszczędnie, choć temat dotyczy każdego z nas. Również w Święta, tak ciepłe, jak Boże Narodzenie, ludzie odchodzą na zawsze. I wiedzą, że to OSTATNIE święta w ich życiu. Co uczynić, aby były piękne, mimo bólu?

Najważniejsze, nie dawajcie bliskim fałszywej nadziei. Może to być osiem dni patrzenia w sufit w obcym szpitalu, ale nie musi. Może to być łapanie obrazów dzieci, wnuków, ciepła świątecznego, widzianych ostatni raz. Mimo okoliczności może być to czas żywy we wspomnienia.