Sąsiedzi mieli dość wrzasków dzieci. Wywiesili kartkę i dali rodzicom "złotą" radę

Katarzyna Grzelak
Każdy, kto mieszka w bloku, wie, z jakimi trudnościami się to wiąże. Szczególnie na nowych osiedlach, gdzie wiele jest młodych rodzin z małymi dziećmi. Płacz i krzyki dają się słyszeć niemal non-stop. Mieszkańcy jednego z bloków na warszawskim Targówku powiedzieli "dość".
Mieszkanie w bloku niesie za sobą wiele niedogodności Fot. pixabay.com/MAKY_OREL
Komunikowanie się z sąsiadami za pomocą kartek wywieszanych na klatce to nie nowość. Pisałyśmy już o kłótni o palenie na balkonie, a nawet o wieszanie prania czy o "seksualne podboje" sąsiadów. Tym razem poszło o krzyczące dziecko.

W jednym z bloków przy ul. Toruńskiej na warszawskim Targówku zawisła kartka. Autor (lub autorka) listu skierowanego do sąsiadów napisał, że ma dość "długich i głośnych krzyków" i poradził rodzicom, żeby "zapanowali nad swoim potomstwem".

"Gdzie państwo jesteście?"
– Dzieci mieszkają z dorosłymi, pod ich opieką. To, co dziecku wydaje się świetną zabawą, dla otoczenia może być uciążliwe. Każdy rozumie, że dzieci mogą płakać. Jakoś można przetrwać cięższe chwile waszego dziecka – pisze na wstępie autor.


A potem przechodzi do sedna problemu. – Jednak bardzo zastanawiająca jest ignorancja wobec długich i głośnych krzyków "eeee" i "aaaa" – dodaje.

Autor listu nie poprzestaje na zwróceniu rodzicom uwagi, ale próbuje też dać im do zrozumienia, co może być powodem takiego zachowania dziecka.

– Dziecko sygnalizuje chęć atencji drugiej osoby. Gdzie wtedy państwo jesteście? Dzieje się tak od dawna, więc to nie jest chwilowa zachcianka. Czyżby to było zaniedbywanie wychowania? – oskarża sąsiadów.
Rodzicu – zaopiekuj się dzieckiem
Autor kartki zachęca rodziców, żeby... porozmawiali ze swoim dzieckiem.

– Nikt nie każe dziecka zamykać, czy zatykać mu ust. Jak się do dziecka będzie mówiło – zajmie się je rozmową – to nie będzie szukało interakcji z otoczeniem – napisał.

Na koniec zaapelował do sąsiadów w mocnych słowach. – Uprzejmie prosimy o zapanowanie nad swoim potomstwem, zanim zrobi to ktoś z zewnątrz – czytamy. Czyżby to miało oznaczać, że jeśli sytuacja się nie zmieni, sąsiad poinformuje opiekę społeczną?

Być może natarczywe krzyki wydają się czymś zupełnie naturalnym dla rodziców kilkulatków. Jednak warto pamiętać, że zawsze, gdy mamy podejrzenie, że dzieci mogą być narażone na krzywdę i niebezpieczeństwo, powinniśmy reagować.
Źródło: Metro Warszawa