
Wydawałoby się, że zamknięte osiedla, to wymarzone miejsce dla młodych małżeństw ze słodkimi pociechami. Uroczy plac zabaw pod blokiem pozwoli zrelaksowanym rodzicom obserwować dziatki, rozkosznie dokazujące na strzeżonym placu zabaw. Bajka.
– Gdy kupowaliśmy nasze mieszkanie, na wizualizacji widziałam na patio piękny plac zabaw. Zagadnęłam o niego przedstawicielkę dewelopera, która szybko zgasiła mój entuzjazm. Powiedziała, że na żaden plac zabaw, ba!, nawet na ławki na patio, nie zgodziła się wspólnota mieszkańców – opowiada Agata.
„Kiedy moje dziecko było małe i zadowalało się zabawą w piaskownicy, nie było źle. Ale gdy podrosło, zaczęły się problemy. Dzieci nie miały tam, gdzie grać w piłkę, na osiedlu nie było możliwości wybudowania boiska. Dorastająca młodzież nie ma tam nic do roboty. Jest boisko do koszykówki wielkości dużego pokoju, brak domu kultury, jakichkolwiek zajęć – w efekcie młodzi ludzie często wystawali pod sklepem z piwem w ręku. Poza tym był pewien pan aktywnie działający we wspólnocie, który ze swojego osiedla robił dzieciom zdjęcia, by mieć dowody na to, jak niszczą one osiedle i pokazywać je na forum wspólnoty."
Może zainteresować cię także: Kiedy wypuścić dziecko samopas na podwórko? Mój czterolatek już sam wychodzi
Oczywiście, każdy medal ma dwie strony, a restrykcyjne ograniczenia dla dzieci i ich opiekunów nie wzięły się znikąd. Inna mieszkanka zamkniętego osiedla na Białołęce opowiada o kłopotach, jakie sprawiają najmłodsi mieszkańcy.
„Plac zabaw wciśnięty na niewielką przestrzeń między blokami to nie najlepszy pomysł. Krzyki odbijają się o blisko położonych bloków, hałas jest nieustanny. W dodatku na porządku dziennym jest załatwianie potrzeb fizjologicznych pod balkonami. Proszę sobie wyobrazić mieszkanie na parterze, pod którym w upał załatwia się piętnaścioro dzieciaków!”
„Ludzie zostawiali na klatkach schodowych drogie rowery, oczywiście był tam monitoring. Ktoś jednak znalazł prosty sposób: założył bluzę z kapturem, wynosił rowery z klatki i przerzucał przez ogrodzenie. Na monitoringu widać było tylko postać bez twarzy. Po czymś takim trudno tam odczuwać komfort i spokój. Obecnie mieszkam na otwartym osiedlu i mam poczucie, że tutaj moja córka jest bezpieczniejsza.”