Żenująca definicja "dziecka". Nowy kodeks rodzinny to policzek wymierzony kobietom

Katarzyna Grzelak
Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka, przedstawił projekt nowego Kodeksu rodzinnego. Projekt powstawał przez 6 lat, a nad jego ostateczną formą pracowała specjalna komisja kodyfikacyjna. Mimo to autorom kodeksu nie udało się uniknąć kontrowersyjnych zapisów, a najwięcej wątpliwości budzi definicja "dziecka".
Marek Michalak wkrótce kończy kadencję na stanowisku RPD Fot. Łukasz Antczak / Agencja Gazeta
– Można powiedzieć, że nowy Kodeks rodzinny to rewolucja w myśleniu o dziecku i jego rodzinie. To nowa koncepcja ochrony dzieciństwa, rodzicielstwa, małżeństwa, całej rodziny. Społeczeństwu należy się odrębne, wyspecjalizowane, empatyczne i niezależne sądownictwo rodzinne – mówił Michalak, prezentując projekt kodeksu.

Obecnie obowiązujący Kodeks rodzinny to ustawa z roku 1964. Nic dziwnego, że wymaga gruntownej aktualizacji. W projekcie RPD m.in. zastąpiono "władzę rodzicielską" terminem "odpowiedzialności rodzicielskiej", a "kontakty" – "relacjami osobistymi".


W projekcie znalazła się też definicja "dobra dziecka", które ma być priorytetem – "to stan, w którym dziecko osiąga prawidłowy, całościowy i harmonijny rozwój psychiczny, fizyczny i społeczny, z poszanowaniem jego godności i wynikających z niej naturalnych praw".

Mamy także m.in. definicję "konkubinatu" (nieformalny związek kobiety i mężczyzny oparty na porozumieniu osób niezwiązanych ze sobą stosunkiem małżeństwa, a pozostających w takich relacjach jak małżonkowie) oraz "dziecka".

Przeniesiona z innej ustawy
Jak informuje rzecznik na swojej stronie, definicja pojęcia "dziecka" w obecnym Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym w ogóle nie jest określona. Z kolei w nowym projekcie przyjęto definicję zawartą w ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka (z dn. 6 stycznia 2000 r.). Jak więc czytamy – "dziecko to istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności".

Takie stwierdzenie może budzić wiele wątpliwości i kontrowersji. Szczególnie w świetle coraz prężniej działających ruchów pro-life i tzw. obrońców życia, którzy na każdym kroku – jak podkreślają – dążą do "ochrony życia od poczęcia".

Niejednokrotnie nie zważając przy tym na koszty takiej "ochrony", czyli m.in. zagrożenie zdrowia a nawet życia ciężarnej, ciąże wysokiego ryzyka, ciąże będące wynikiem przemocy seksualnej i szeroko pojęte prawa kobiet.

Jeśli taki zapis pojawiłby się w Kodeksie rodzinnym, obrońcy życia mogliby dostać do ręki potężny oręż. Wydaje się, że w ciągu 6 lat prac nad projektem, komisja kodyfikacyjna mogła opracować bardziej adekwatną definicję "dziecka". Tym bardziej, że sam Michalak wiele mówi o podmiotowości dzieci, a przez ten zapis zagrożona może być podmiotowość kobiet.

Napisz do autorki: katarzyna.grzelak@mamadu.pl

Źródło: Rzecznik Praw Dziecka